Rozdział 33

2.7K 96 20
                                    


Słowa wypowiedziane przez mężczyznę lekko mnie zaciekawiły, ale także zaniepokoiły. I jeśli mam być kompletnie szczera to raczej to drugie. Po tej krótkiej, ale jakże ciekawej i przerażającej rozmowie wiem, że mam do czynienia z niezłym wariatem. No bo jak nazwać kogoś kto nazywa śmierć ukojeniem?

Wariat albo psychopata.

Ale psychopatą już jest Douglas Evans.

Caledon wydawał się bardzo tajemniczy i przy tym jeszcze bardziej straszny. Te wszystkie sekrety, tajemnice to powoli doprowadzało mnie do szaleństwa. W mojej głowie miałam już niezły mętlik. W dodatku nadal nie wiedziałam co tu robię, dlaczego mnie tu sprowadzono i do czego mam niby się przydać, bo podejrzewam, że chcą, a raczej on chce mnie wykorzystać do swoich mrocznych niczym jego osoba planów. Nie mogło być inaczej, nie w moim życiu, które ostatnio coraz bardziej mnie zaskakuje. A pomyśleć, że wszystko zaczęło się od głupiego konkursu i od Roberta Evansa oczywiście, mojej byłej miłości.

Tak, byłej. Ja nie wybaczam.

To nawet nie była miłość, znaliśmy się może cztery dni, to było tylko głupie zauroczenie, nie mogłam obdarzyć miłością kogoś takiego jak on. Po tym wszystkim mam dość jego osoby, tych oszustw, ciągłych intryg, tego, że chciał mnie wykorzystać. Wyciągnął informacje od Marcello o moim pochodzeniu, którego ja sama nie byłam świadoma, to wszystko było robione dla władzy ja się tu kompletnie nie liczyłam i nie powinien mi wciskać bajeczek, że się zakochał, bo tak nie było.

Nie wiedziałam czego mogę spodziewać się po Ratto. Nie odpowiedział mi dlaczego tu jestem, a zwinnie zmienił temat. Dlatego to wszystko jest tak bardzo niepokojące i popieprzone zarazem. Jestem tu sama, zdana tylko i wyłącznie na siebie. Valentino jest zapewne martwy, a ten lekarz co nam pomógł pewnie też. Moja sytuacja jest iście beznadziejna. Może mnie zabić w każdej chwili, zgwałcić albo torturować, a nikt nie przyjdzie z pomocą. Ba, nikt się nawet nie dowie. Nikt nawet nie wie, że tu jestem, nawet ja sama nie wiem gdzie jestem. Wywieziono mnie daleko od domu do willi pewnego milionera, który zabija ludzi by dawać im ukojenie. Naprawdę ten człowiek mnie przeraża, na sam widok jego osoby przechodzą mnie dreszcze, a serce zaczyna bić szybciej. Moje całe ciało zachodzi strachem i przerażeniem, strachem o własne życie, które aktualnie jest w jego rękach.

Kurwa, to jest pojebane.

Może dla mnie też szykuje ukojenie, chociaż nie kojarzę żebym mu podpadła no chyba, że chodzi o to paskudztwo w terrarium, o tego ohydnego węża o imieniu Parys. Byłam szczera, nie udawałam, aby się przypodobać żeby przypadkiem mnie nie zabił. Wiem, że to było głupie i skrajnie nieodpowiedzialne z mojej strony, ale czasami właśnie taka jestem. Nawet nie chcę wiedzieć co moi rodzice teraz przeżywają, nawet nie wiem ile dni minęło odkąd znowu zniknęłam. Tym razem chyba na troszkę dłużej.

Możliwe, że na zawsze.

- Idziemy.- z zamyślenia wyrwał mnie ten sam głos co wcześniej przyprawił mnie o dreszcze. Spojrzałam w stronę drzwi na mężczyznę, który już nie patrząc na mnie wyszedł z pomieszczenia zostawiając mnie tu samą z tym pieprzonym wężem. Dopiero teraz się zorientowałam, że przez ten cały czas stałam w miejscu nie zmieniając pozycji. Byłam dosłownie sparaliżowana.

Nie czekając dłużej ostrzoąsnęłam się i pośpiesznie udałam się za tym psychopatą, aby przypadkiem go nie zgubić i nie oberwać za jakieś nieposłuszeństwo czy coś, kto wie co mu w głowie siedzi. Jest jedną, wielką, chodząca tajemnicą. W dodatku Douglas powiedział mi, że jest okropnym skurwielem i lepiej żebym była przy nim grzeczna i milutka, a ja teraz nadzwyczaj cenię sobie swoje życie.

Wyszłam z gabinetu dostrzegając kilka metrów przede mną jego sylwetkę. Szedł wolno, z gracją przez co poczułam się jakbym podążała za jakimś królem albo księciem. W jego świecie zapewne jest którymś z nich, pewnie tym pierwszym. Wpatrywałam się beznamiętnie w jego plecy, skanując wzrokiem całą jego sylwetkę, dopiero teraz mogłam się mu przypatrzeć, póki nie widział, szkoda tylko, że widok miałam na plecy. Wpuszczona koszula w spodnie, dobrze podkreślała jego szerokie barki i plecy.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz