Rozdział 19

2.6K 85 2
                                        


Na te słowa prawie oniemiałam. Co on do cholery sobie wyobraża?! Że podwiezie mnie pan łaskawy i nagle będzie mógł mnie pieprzyć?!

Co za facet. Faktycznie nie ma nic za darmo, nie u niego. Chyba coś mu się przyśniło, że go pocałuję. A to dziwne bo Marcello sprawiał wrażenie mężczyzny z klasą, gentleman, otwiera drzwi, uprzejmy, pomocny i milutki, a tu nagle „pocałuj mnie" cholera nie nadążam za tymi facetami, co kolejny to bardziej pojebany od drugiego.

Ale patrząc na to z drugiej strony, jestem tu sama. Obok mnie siedzi facet, który własnoręcznie mógłby mi połamać kręgosłup jakby chciał, więc dobranie się do mnie było by dla niego pestką. Cholera, to ja tu mam przejebane. Przecież w każdej chwili wielmożny pan La Torre może mnie wywalić na zbity pysk z tego cholernie drogiego auta, a potem wręczyć niczym prezent, albo bardziej zgubę Panu Psycholowi, którego dom dziwnym trafem znajduję się gdzieś sto metrów od tego samochodu.

Dlaczego zawsze znajduję się w najgorszej sytuacji? Dlaczego to ja, zwykła nastolatka z liceum pakuję się w tarapaty? Odpowiedź jest jedna i jest ona bardziej oczywista niż mi się wydaje.

Robert Evans.

To nazwisko sprowadziło mnie do sytuacji, w której teraz się znajduję. Zostałam porwana i tu nikogo nie zaskoczę z jego powodu. Mimo, że cholernie mnie pociąga to irytuje jeszcze bardziej, w dodatku nadal nie wiem jak ta zamieszka się zakończyła. Co się teraz dzieje teraz  z Evansem? W końcu facet oberwał granatem, i to porządnie. 

Z moich rozważań wyrwał mnie cichy pomruk mężczyzny siedzącego za kierownicą, który wciąż wgapiał się we mnie jak ciele w malowane wrota.

- Więc jak?- zapytał najseksowniejszym głosem jak kiedykolwiek słyszałam po czym zbliżył się w moją stronę.

- Chyba oszalałeś albo tak słońce nagrzało ci w tą kurtkę, że przegrzał ci się mózg.- odparłam opryskliwie, nie zwracając uwagi na to co przed chwilą powiedziałam, liczyłam,że  bycie pyskatą chociaż trochę odstraszy tego dupka.

Mężczyzna podniósł brwi z wrażenia po czym szeroko uśmiechnął się w moją stronę ukazując równy rządek śnieżnobiałych zębów. Serio nawet zęby ma idealne, co za pieprzony ideał. Niech spada z tą swoją urodą, gnojek jeden.

- Kotku takimi tekstami tylko mnie podniecasz- mruknął po czym zbliżył swoją twarz do mojej tak, że niemal stykaliśmy się nosami.- No dalej bella, pocałuj mnie. Chyba, że chcesz zostać tutaj sama gdzie w mniej niż minutę dorwie cię braciszek Evansa, a to nie spodobałoby ci się jak mniemam.

- Cholerny dupek z ciebie Marcello, mówił ci to ktoś?

- Wiele razy, ale z twoich ust mógłbym tego słuchać non - stop.- uśmiechnął się zawadiacko, wgapiając swój rozbrajający wzrok w moje oczy.

- Nie licz na nic kochany.- powiedziałam pewnie.

- W takim razie wycieczka dobiegła końca- szepnął mi do ucha, po czym gwałtownie się odsunął. Wyjął kluczyki z samochodu, a następnie nonszalancko wyszedł z auta.

- Co ty robisz?- zapytałam drżącym głosem, ale moje pytanie całkowicie zostało zlekceważone.

Marcello okrążył Bugatti po czym otworzył drzwi od mojej strony gestem dłoni pokazując żebym wysiadła.

Gdy uświadomiłam sobie co mnie czeka gdy ten dupek odjedzie schowałam dumę głęboko w kieszeń moich jeansów i poddałam się. Co jak co, ale wolę pocałować go niż zostać tu sama i czekać na śmierć.

- Zgoda.- burknęłam cicho.

- Przepraszam powiedziałaś coś?- zapytał niewzruszony udając debila.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz