Rozdział 31

2.5K 102 9
                                    


Jazda do nieznanego mi miejsca niemiłosiernie się dłużyła. Czułam  jakbyśmy jechali kilkanaście dobrych godzin. Nawet nie pamiętam jak zasnęłam, budząc się następnie na moje nieszczęście w tym cholernym aucie.Mimo tego, że dobrze wiedziałam jak może zakończyć się moja historia, nadal miałam nadzieje na dobre zakończenie. Modląc się, że obudzę się w moim domu, w wygodnym łóżku, sama, bez problemów, jakie teraz niestety utrudniają moje kruche życie. Głowę miałam opartą o szybę, wpatrując się beznamiętnie w mijane przez nas spowite mrokiem lasy. Wciąż zastanawiałam się dokąd zmierzamy, w szczególności do kogo. 

O kim mówił Douglas? Dlaczego chciał akurat mnie? I gdzie podziali się Evans i La Torre, którzy jeśli pamięć mnie nie myli zniknęli jakieś trzy dni temu, nie dając nawet znaku życia.

W dodatku zostałam kompletnie sama, pośród obcych i niebezpiecznych ludzi, gangsterów, którzy w każdej chwili mogą mnie zabić, bez mrugnięcia okiem. Bez najmniejszych wyrzutów sumienia, niczym najmroczniejsze potwory, którym poniekąd się stałam.

Cały czas moje myśli krążyły wokół słów, które wypowiedział brat Roberta, jak mniemam było to wczoraj chociaż nie mam pojęcia ile jedziemy. Dobrze wiedziałam, że zginęli z mojej winy. Valentino, który ocalił mnie kilka razy na tym przeklętym lotnisku, narażając własne życie, dla mnie mimo tego, że byłam dla niego nikim, jedynie znajomą jego szefa. To jego miał chronić nie mnie. Nie wspominając już o Marco La Torre, zaoferował pomoc, chociaż równie dobrze mógł nie mieszać się w to wszystko i zostawić nas w tym magazynie.

A ja jak im się odwdzięczyłam? 

Jestem potworem.

Nawet zabiłam człowieka, i co najgorsze nie mam jakichś ogromnych wyrzutów sumienia z tego powodu, co czyni mnie jeszcze podlejszą. Douglas jednak trochę miał rację, jesteśmy do siebie podobni, co przyprawia mnie o wymioty na samą myśl.

Spojrzałam w bok zapoznając się z sytuacją panującą w aucie. Ujrzałam śpiącego Evansa, który w takim stanie wyglądał całkiem niewinnie jak na mordercę. Swoją głowę opartą miał o zagłówek, a jego ręce były mocno skrzyżowane na piersi. Jeśli chodzi o stan z przodu pojazdu to nic się nie zmieniło, obydwoje z ochroniarzy wciąż czuwali, nie odzywając się do siebie ani słowem. Dopiero teraz zauważyłam, że ten który siedział obok kierowcy był bardzo młody. Chłopak być może był niewiele starszy ode mnie. W pewnym momencie szatyn odwrócił się w moją stronę darząc mnie obojętnym spojrzeniem, lecz mimo tego zauważyłam tam cień współczucia. A może tylko mi się wydawało. Spuściłam wzrok nieśmiało wgapiając się w moje buty, które teraz były całkowicie pobrudzone, ze względu na moją ucieczkę do lasu.

Cisza w aucie była nie do zniesienia, przerywana jedynie naszymi oddechami.

Nagle Douglas przesunął się niespokojnie przez co jego głowa wylądowała bardzo blisko mojej, niemal się stykały. Dostrzegłam, że z kurtki wystaje mu broń, na skutek czego od razu czarne myśli nawiedziły moją głowę.

Mogłabym chwycić pistolet i postrzelić ich, chociaż nie jestem pewna czy dużo by mi to dało. Recz jasna kierowcy nie mogłabym postrzelić, bo to jak przypuszczam byłaby pewna śmierć dla mnie. Ewentualnie jeszcze mogłabym wyskoczyć z auta, ale przy tej prędkości, też źle by się to dla mnie skończyło. Pozostało więc nic, tylko czekać, aż zajedziemy na miejsce.

W pewnym momencie Czarna Owca nagle się przebudziła, od razu zerkając w moją stronę. Tak na twoje szczęście nadal tu siedzę.

- Nie podoba się księżniczce podróż?- zapytał kąśliwie, wykrzywiając usta we wrednym uśmieszku. Czy on cały czas musiał się uśmiechać w ten sposób?

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz