Rozdział 23

2.4K 70 2
                                    


W moich uszach cały czas odbijały się słowa ojca "To wszystko twoja wina gnoju". 

Czułam jak ściska mi się żołądek na samą myśl o tym, że oni wiedzą. Że jakimś cudem dowiedzieli się o całej strzelaninie, porwaniu i reszcie ucieczek. Nie, to niemożliwe. Przecież wtedy Robert i Marcello nie znajdowali by się teraz tu przy mnie. Raczej kopnęli by w kalendarz za sprawą mojego kochanego ojczulka. Nadal jednak niepokoi mnie fakt o co może chodzić.

Spojrzałam na mężczyznę, który kurczowo zaciskał pięści na ramieniu fotela, patrząc się krzywo na Evansa, który tylko szeroko szczerzył się w jego stronę. Na twarzy Marcello widziałam gniew, ale i też nutkę zaniepokojenia i zdezorientowania. Coś tu zdecydowanie mocno śmierdzi. 

Mój ojciec ciskał piorunami w stronę sfrustrowanego Włocha, który w końcu uraczył go spojrzeniem. Popatrzył na ojca już bardziej nonszalancko niż wściekle, uśmiechając się krzywo przy tym. Wyraźnie nie dawał wytrącić się z równowagi. 

Zdjął ręce z fotelu i powolnym krokiem podszedł w stronę . Stanął zaledwie dwa kroki przed nim patrząc na niego z góry z powodu swojego zmutowanego wzrostu. Nie chcę być niemiła, ale Andrew Stark wyglądał przy nim jak słodki pingwinek. 

- Ależ dlaczego pan tak sądzi, panie Stark? - odpowiedział z lekką wyższością, mierząc obojętnym wzrokiem od stóp do głów mojego ojca.

Kątem oka dostrzegłam zszokowany wzrok Roberta, który wydawał się nieco zaskoczony jego słowami. Na jego twarzy już nie widniał uśmieszek, ale zakłopotanie i niedowierzanie. Ściągnęłam brwi zastanawiając się o co tu do cholery chodzi. 

- To ty prowadziłeś motocykl sukinsynie.- warknął niższy mężczyzna pokazując tym samym, że mina i twarz La Torre nie robi na nim najmniejszego wrażenia.

Gdy dotarły do mnie jego słowa osłupiałam. Jaki do cholery motocykl?! 

Rozumiem, że moi rodzice zostali nafaszerowani jakąś tanią, ale dobrą wymówką, ale serio motocykl? Nie stać ich było na coś bardziej oryginalnego? Z jednej strony odetchnęłam z ulgą, że nie wiedzą o prawdziwym powodzie mojego pobytu w tym szpitalu. Chyba dostaliby zawału gdyby się dowiedzieli, że prawie zostałam postrzelona, a gdyby nie Marcello pewnie mnie by już tu nie było. Ojciec gdyby się dowiedział nosiłby go na rękach, a nie wrzeszczał i wyzywał od sukinsynów, co wyraźnie nie podobało się jego rozmówcy.

Spostrzegłam jak Marcello odwrócił wzrok od ojca i spojrzał się triumfalnym wzrokiem na Roberta, który z kolei niemal zabijał spojrzeniem. Obserwowałam tę króciutką grę, kiedy ciszę przerwał gruby męski głos.

- Radziłbym niekiedy wykazywać się klasą i kulturą panie Stark oraz zapytać Roberta o dokładną wersję wydarzeń. W końcu to on...- tu na chwilę przerwał i obdarzył mnie spojrzeniem -podał tą tabletkę Cammie.

Robert jak na zawołanie wstał i niemal błyskawicznie znalazł się przy brunecie. 

- Ty kutasie.- wychrypiał wściekłym głosem.

- Jaką tabletkę?! Boże święty!- wykrzyczała moja mama patrząc wściekle na Evansa, który nie spuścił wzroku na sekundę z Marcello.

Teraz jeszcze bardziej nie miałam pojęcia o co chodzi. Jaką tabletkę! Czy ci idioci nie ustalili wspólnej wersji wydarzeń. Znając Włocha pewnie chciał dopiec Evansowi, tylko jakim kosztem. Teraz jest już skreślony u moich rodziców, i nie mam pojęcia jak się wytłumaczy. Sama nie wiem co im wcisnął.

- Chętnie opowiem co się stało, tak naprawdę.- zaproponował zadowolony z siebie don.

- Mów, co ten idiota zrobił mojej córce.- rozkazał tata, zmieniając nastawienie do Evansa o sto osiemdziesiąt stopni.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz