Rozdział 4

4.4K 109 4
                                    

- Ej Robert, nie to, że narzekam, ale zwolnij do cholery!- krzyknęłam na chłopaka siedzącego obok mnie, bo do cholery ale 320 km/h nie bardzo mi odpowiadało. Co prawda było fajnie, ale bardziej niebezpiecznie.

- Ale jazda! Nie podoba ci się?

- Podoba, ale...

- Ale za wolno?- urwał mi w połowie zdania- Luz, ta bestia potrafi jeszcze szybciej. W końcu wyszła spod moich rąk.

W tej chwili wcisnął jeszcze mocniej pedał gazu, a mnie dosłownie wcisnęło fotel. Tymczasem on był podekscytowany jak dziecko.

- O tak, to jest dopiero prędkość!- krzyknął zadowolony, na co tylko się skrzywiłam.

- Proszę zwolnij... Robert- cicho jęknęłam, mając nadzieję,że posłucha. Z tego mógł być jakiś wypadek.

- Cammie co jest? Co się dzieje?

- Zatrzymaj się, już!

Chłopak choć raz posłuchał i zatrzymał się przy jakimś lesie. Robiło mi się coraz bardziej niedobrze, aż w końcu niczym błyskawica wysiadłam z samochodu i pobiegłam bliżej lasu. I tak zgadliście. Zaczęłam rzygać jak kot. Wiedziałam, że tak to się skończy, mój organizm nie znosi szybkiej jazdy samochodem, przynajmniej teraz.

Zdezorientowany Robert szybko do mnie podbiegł i trzymał moje włosy.

- Wiedziałam, że tak będzie... A ty nie słuchałeś.- oparłam się o najbliższe drzewo i spojrzałam prosto w jego oczy. Były pełne smutku i żalu.

- Cammie ja..ja nie chciałem naprawdę, nie wiedziałem, że słabo znosisz taką jazdę. Ja.. przepraszam.

- Dobra daj już sobie spokój i odwieź mnie do domu.

Chwilę później wsiedliśmy do samochodu, a ja podałam mu adres zamieszkania.

***

Przez całą trasę w ogóle się do siebie nie odzywaliśmy. Ja byłam za bardzo zdenerwowana, a on nie wiedział co ma powiedzieć. Chyba trochę go to ruszyło. W końcu przez własną głupotę, naraził moje zdrowie.

- Dzięki.- powiedziałam gdy wychodziłam z samochodu ostatni raz spojrzałam w jego oczy, które teraz nie wyrażały nic. Kompletna pustka. Jego twarz zmieniła się o 360° od chwili małego wypadku. Nie wiem dlaczego to robił, może chciał ukryć emocje jakie mu towarzyszyły.

- Przepraszam Milly.

Po tych słowach szybko odjechał spod mojego domu, a ja stałam przy bramie i pusto wgapiałam się w odjeżdżające czerwone Lamborghini.

***

Mimo mojej niechęci, mama i tak zmusiła mnie do pójścia do szkoły. Chciałam odpocząć, ale nie, masz iść i koniec. Tak więc w drodze do szkoły rozmyślałam nad dzisiejszym dniem, co mnie dzisiaj spotka. Gdy dotarliśmy pod szkołę autobusem na parkingu nie zauważyłam jego auta. Czyżby dzisiaj go nie było? Znowu mu wypadło jakieś ważne spotkanie? Szczerze jakoś bardzo się tym nie przejęłam, nie miałam ochoty z nim dzisiaj rozmawiać, wczoraj jakby to powiedzieć hmmm... Wkurwił mnie i tyle.

Weszłam do szkoły i od razu udałam się na salę gimnastyczna gdzie dzisiaj mają odbyć się jakieś konkursy. Nawet nie będę brać w tym udziału.

Moje rozmyślania przerwała Ronnie, która mocno mnie przytuliła. Odwzajemniłam uścisk i szeroko się do niej uśmiechnęłam. Była jak promyczek, wystarczylo, że się pojawiła i już rozweselała mój słaby dzień.

- Hejka Cam! Już myślałam, że cię nie będzie. Jak tam? Gotowa na dzisiejsze konkursy?- głośno zaśmiałyśmy się z jej ostatniego zdania bo obie wiedziałyśmy, że nie będziemy nawet obecne na tych konkursach.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz