Rozdział 28

2.2K 82 2
                                    

Muszę przyznać, że słowa ochroniarza wywołały u mnie lekkie zaskoczenie i zszokowanie. Nie wiem czemu, ale sytuacja ta trochę mnie przeraża w dodatku. Gdy tylko próbuje wyobrazić sobie Marcello, który strzela do niewinnego Valentino to zaczynam coraz bardziej się go obawiać. Skoro postrzelił własnego człowieka w dodatku szefa ochrony, to albo ten nawalił albo Marcello ma coś nie po kolei w tej ślicznej główce. Moim zdaniem to opcja numer dwa jest bardziej prawdopodobna, ale co ja tam wiem. Zainteresowana całym wydarzeniem postanowiłam wypytać mojego towarzysza o szczegóły. Teraz gdy dowiaduję się coraz więcej o nim i o Evansie w sumie też, to chcę wiedzieć wszystko dokładnie. Obydwoje są jak typy spod ciemnej gwiazdy, którzy wpakowali mnie w swoje cholernie niebezpieczne życia.

- Opowiesz mi o tym?- zapytałam spoglądając na wyraz twarzy Valentino, który lekko się spiął na moje zapytanie.

- Chciałbym, ale nie mogę. To mój szef, ja tylko wykonuję rozkazy i nie mam nic do gadania. Cammie, musisz go sama o to zapytać.- odpowiedział spokojnie klepiąc mnie po plecach.

Gdy już miałam odpowiedzieć usłyszałam głośny odgłos otwieranych  metalowych drzwi. Obydwoje natychmiastowo zerknęliśmy w ich stronę, a naszym oczom ukazała się męska sylwetka. Mężczyzna miał na sobie szare spodnie i biały, elegancki sweter. Zmierzyłam go całego spojrzeniem gdy nagle natrafiłam na spojrzenie. Jego tęczówki ciemne były niczym noc, a twarz wyrażała lekkie znudzenie. Jego szczękę pokrywał zarost, a sam facet miał może trzydzieści siedem lat. Sądząc po czarnej, skórzanej teczce w ręku był tym lekarzem, który miał przybyć do oparzenia naszych ran. 

- Marco wreszcie, ile można czekać do cholery.- odezwał się Val jako pierwszy.

- Korki.- mężczyzna krótko odpowiedział nie spuszczając ze mnie intensywnego spojrzenia.- Kto to jest?

- Camilla Stark, dziewczyna szefa.- rzekł ochroniarz szczerząc się w moją stronę.

- Nie prawda, nie jestem niczyją dziewczyną. Pieprz się Val.- lekko szturchnęłam mężczyznę w bark, na co ten ani nie drgnął.

Lekarz wyciągnął  do mnie rękę, którą uścisnęłam.

- Marco La Torre. - na te słowa niemal zachłysnęłam się powietrzem. Jak to możliwe, że to jest brat Marcello  jest lekarzem. Myślałam, że raczej będzie jakimś mafiosem czy kimś.

- Brat Marcello?- musiałam się upewnić.

- Niestety, ale tak.- spojrzałam na niego pytająco co ten całkowicie zignorował.

- Więc w czym mogę pomóc? Wiesz, że nie jestem mile widziany w tych stronach i nie mam dużo czasu.

- Jasne, rany postrzałowe. U mnie plecy u dziewczyny ręka, rana na wylot.

- Dobra najpierw ta na wylot.- stwierdził pewnie lekarz, na co Val siknął głową.

- Ja wychodzę, muszę się dowiedzieć co z szefem.

Czy on do cholery sobie żartuje? Zostawia mnie tutaj z jakimś obcym gościem, który nie wygląda zbyt przyjaźnie. Zakopałabym w tyłek temu łysemu idiocie.

Cały zabieg przebiegł dość spokojnie, Marco zadawał podstawowe pytania dotyczące rany, po czym wszystko dokładnie oczyścił i opatrzył.

- Mogę o coś pana zapytać?- zadecydowałam ugasić moją ciekawość, mimo iż wiem, że stąpam po cienkim lodzie.

- Jeśli to konieczne pytaj, i nie mów mi na pan, już dosyć osłucham się tego na co dzień.- odpowiedział szorstko przyglądając mi się.

- Dlaczego nie jesteś tu mile widziany?

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz