Rozdział 22

2.4K 101 0
                                    


Kiedy zobaczyłam małą armię Roberta niemal odetchnęłam z ulgą. Kilkoro ludzi zaczęło strzelać do ochroniarzy, którzy następnie opadali na ziemię tracąc resztki życia. Obserwowałam z dala całą akcję zdumiona wyczynami tych żołnierzy. Jednak przerażała mnie ich okrutność, nie brali zakładników zabijali każdego kogo napotkali na swojej drodze niczym maszyny. Gdzieś dalej ujrzałam mojego chłopaka, stał z tyłu dyrygując całą akcją niczym dyrygent muzykami w teatrze, rozkazywał każdemu krzycząc głośno.

Całkowicie straciłam jakąkolwiek świadomość, stałam jak słup solo i przyglądałam się całemu zamieszaniu, wszędzie było pełno dymu po zapewne granatach. Odwróciłam się za siebie szukając Marcello, ale nigdzie go nie było. Ogarnęła mnie ogromna panika, bo jeszcze przed chwilą był tu, negocjował z Evansem, swoją obecnością zapewniając mi bezpieczeństwo. Rozejrzałam się wokół siebie, gdy ktoś mnie popchnął.

Upadłam na ziemię jak szmaciana lalka, z ogromnym bólem w kolanie. Szybko przewróciłam się na plecy, w celu ujrzenia napastnika. Cały czas miałam nadzieję, że zobaczę przed sobą twarz Roberta, albo chociaż Włocha, cholera to nawet mógłby być ten idiota Valentino. Znowu mną szarpnięto tym razem, ktoś uniósł mnie za skórzaną kurtkę do góry. 

Trzymał mnie na wysokości swoich oczu, mierząc mnie żądnym krwi spojrzeniem. Starałam się być twarda i nie pokazywać strachu jaki mnie ogarniał w tej chwili. Przyglądałam się obojętnie twarzy Owcy, którego usta były tak zaciśnięte, a całą twarz aż kipiała od złości. Szarpał mną jeszcze kilka razy przez co odczuwałam ogromny ból. Z oddali usłyszałam jakiś głośny męski krzyk.

 Chwilę później zobaczyłam Roberta biegnącego w moją stronę, z jeszcze większą nienawiścią wypisaną na twarzy, jeśli chodzi o mimikę to świetnie przebijał pojebanego braciszka chociaż w tej kwestii byli podobni. Spojrzałam na jego czarny mundur oraz duży karabin w rękach, był coraz bliżej, ale czułam się jakby się oddalał. Czułam jak powoli odpływam, a krew napływa mim do mózgu. 

- Ty wredna kurwo!- szarpnął mną ponownie Douglas, czym wybudził mnie z mojego małego transu. Spojrzałam zamglonym wzrokiem na jego twarz, a chwilę później poczułam, jak przystawia mnie plecami do jego torsu. Przytrzymywał mnie mocno, trzymając drugą ręką moją szyję, tak że prawie odciął mi dopływ tlenu do płuc. Wierciłam się i wbijałam paznokcie w jego ciało, ale to nic nie dawało, wręcz przeciwnie chyba rozwścieczyłam go jeszcze bardziej. 

Nagle poczułam coś lodowatego przy swojej skroni, na co niemalże zamarłam.

- Stój albo poczęstuję ją kulką!- krzyknął wkurwiony Douglas, przyciskając mi pistolet z całej siły do głowy- Nie słyszałeś gnoju!? Stój do kurwy!

Zobaczyłam Roberta, który nagle stanął w miejscu, zszokowany widokiem, który ujrzał. Jestem pewna, że spodziewał się wszystkiego po bracie, ale nie tego, że odstrzeli mi głowę na jego oczach.

- Douglas, spokojnie.- zaczął podchodząc powoli w naszą stronę, z uniesioną ręką. Na jego twarzy dostrzegłam cień strachu, ale i zdenerwowania. 

Poczułam jak jego uścisk delikatnie się rozluźnia, a chwilę potem wylądowałam z powrotem na glebie. Douglas zaczął mnie kopać z całej siły co potęgowało ból. Poczułam jak niemal pękają mi wnętrzności z powodu jego ciosów. 

- I co bracie, podoba ci się?! Co na to powiesz skurwielu?!- warknął mój napastnik, w stronę mężczyzny. 

Skuliłam się w kulkę, próbując tym chociaż trochę ochronić się przed ciosami, które nagle ustały. Spojrzałam przed siebie, widząc wredny uśmiech Czarnej Owcy, który pochyla się nad moim obolałym ciałem. Czułam, że wszędzie mam pełno siniaków, a może i nawet ran.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz