Rozdział 32

2.1K 90 8
                                    


Stałam przed tymi ogromnymi drzwiami niczym małe dziecko, które zgubiło się w supermarkecie czekając na własną matkę, płacząc w środku. Czułam się dokładnie tak samo. Nie miałam zielonego pojęcia co ja tu robię. Przywieziono mnie tutaj jak jakąś rzecz, w zupełnie nieznanym mi celu. To wszystko było takie popieprzone. Te ostatnie wydarzenia. Zniknięcie dwóch kołków, o których nic nie wiadomo, a przynajmniej ja nic nie wiem. Ostatnio wydarzyło się zdecydowanie za dużo.

Za dużo jak na mnie.

Odetchnęłam głęboko czując na sobie palące spojrzenie Douglasa. Wiedziałam, że prędzej czy później będę musiała wejść tam do środka i zmierzyć się z nieuniknionym. Tylko tak bardzo chciałam to przeciągać, tak bardzo chciałam aby to wszystko okazało się głupim żartem Marcello, a ja miałam się tylko nastraszyć i wrócić do domu cała i zdrowa.

Wrócić w jednym kawałku bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym i fizycznym.

Spojrzałam na mahoniowe drzwi, które aż prosiły żeby je otworzyć i zobaczyć co się za nimi kryje. Niestety ja nie chciałam się tego dowiedzieć. Najchętniej uciekłabym stąd strzelając w twarz po drodze bratu Evansa, oraz zapominając o tym gównie, w które się wpakowałam. Szkoda tylko, że to niemożliwe, na pewno nie teraz, nie tutaj gdzie wszędzie stoją uzbrojeni mężczyźni, za mną psychopata, a przede mną za drzwiami jakiś wariat ściągający mnie tu siłą, stojący na czele tego wszystkiego. Niejaki Ratto, mężczyzna, o którym tylko słyszałam. Za pewne jest w cholerę niebezpieczny i bogaty, ale to już wiem. Dom świeci przepychem, pieniędzmi oraz bogactwem. Wszystko tu jest takie przykuwające wzrok, mimo tego że nie chcesz patrzeć i tak spojrzysz na te ogromne obrazy na ścianach oraz bogate dodatki, których tu nie brak. Nawet te głupie drzwi musiały być droższe niż całe wyposażenie mojego marnego i malutkiego pokoju.

Cholera zamyśliłam się. Nawet nie wiem ile sekund minęło, może minut gdy poczułam męska rękę na plecach, popychającą mnie do przodu. Ku mojemu zdziwieniu delikatnie, nie agresywnie do czego ostatnio byłam przyzwyczajona. Odwróciłam głowę do tyłu krzyżując spojrzenie z Owcą. Mężczyzna intensywnie mi się przyglądał swoimi oczami wypalając mi przy tym dziury w głowie. Kiwnął lekko głową w przód na znak abym w końcu weszła do środka. Patrzyłam na niego pustym wzrokiem, zwracając uwagę na intensywnie niebieskie oczy, niczym ocean. Może i był nienormalny, ale oczy miał nadzwyczaj ładne. Ciekawie komponowały się z jego twarzą, ostrymi rysami i małą blizną tuż obok prawej brwi.

Przełknęłam cicho, odwracając głowę w przeciwnym kierunku. Spojrzałam na złotą klamkę, która aż prosiła aby ją nacisnąć. Bez zastanowienia chwyciłam ją, tym samym otwierając te przeklęte, a zarazem idealne drzwi.

Weszłam niemal bezgłośnie do pomieszczenia nie zamykając drzwi za sobą, wolałam żeby były otwarte. W razie jakichś niespodziewanych wydarzeń mogłabym szybko uciec. Lecz nie dane mi było się tym nacieszyć bo już chwilę potem ktoś z tyłu mnie wyręczył. Usłyszałam charakterystyczny odgłos zamykanych drzwi, na co lekko się skrzywiłam. Zdecydowanie mi się to nie podobało. Czy zawsze ktoś musi mi wszystko utrudniać ?

Zrobiłam krok do przodu wreszcie spoglądając przed siebie. Prawie zachłysnęłam się powietrzem gdy zobaczyłam wnętrze pokoju, a raczej gabinetu. Pomieszczenie nieco różniło się od korytarza i reszty domu, ponieważ nie było tu takiego przepychu jak tam. Wyróżniało się dużą elegancja i klasą. Białe ściany i czarne meble stanowiły idealne połączenie luksusu i wyrafinowania.

W środku panował niezwyłky ład i porządek. Książki były równiotko poukładane kolorami na półce, która wręcz się od nich uginała. Były to przedmioty bardzo grube, z setkami stron jak mniemam, ale dostrzegłam też kilka cienkich sztuk na co odetchnęłam z ulgą. Nie cierpię grubych książek, nawet nie lubię ich czytać. W szkole zawsze nienawidziłam lektur, dlatego kiedy pan Manson zadał jakąś do czytania sprawiałam pozory i ją wypożyczałam, ale zawsze czytałam streszczenia. Nawet jeśli książka miała zaledwie albo aż 60 stron, a takie się zdarzały. I tak zawsze wychodziłam na tym lepiej niż te kujony z klasy, które czytały całe książki wraz z notką o autorze i genezie dzieła. Zawsze się zastanawiałam po co umieszczają to w książce w sensie genezę. Czemu to ma niby służyć, serio czy obchodzi kogoś jak to się stało, że Szekspir napisał "Makbeta"?

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz