Rozdział 20

2.6K 77 0
                                    


Moje życie w niektórych momentach było jeszcze bardziej powalone niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Niedawno jeszcze chodziłam spokojnie jak zwykła licealistka do szkoły, obgadywałam innych z przyjaciółmi, śmiałam się z byle gówna, uczyłam się, biłam z bratem , chodziłam na imprezy. 

A teraz?

Zostałam porwana, strzelano do mnie, ledwo uszłam z życiem, a w tej chwili leżę udając, że śpię obok boga seksu i debilizmu niejakiego Marcello.

 Nie powiem jestem szybka jeszcze do niedawna Evans teraz La Torre, kto będzie kolejny, może w końcu ktoś normalny.

Oczywiście ten nachalny dupek nie ma na co liczyć z mojej strony. Może i jest przystojny, ale jest idiotą, którego każde zdanie przesiąka podtekstem skierowanym w moją stronę. Mimo tych kilku dni, w sumie kilkudziesięciu godzin zdążyłam stęsknić się za Robertem. Rozstaliśmy się skłóceni, chociaż on nie za bardzo o tym wiedział, pewnie biedak nawet nie zdaje sobie sprawy dlaczego wtedy uciekłam z jego domu.

 Najgorsze jest to, że  nie mam pojęcia w jakim stanie teraz jest. Może leży w szpitalu przykuty do łóżka, albo standardowo relaksuje się w domu tworząc nową broń. Strasznie boję się o niego mimo, że nie dopuszczam za nic tej myśli do siebie. Udaję twardą, ale taka nie jestem, ruszyło mnie to wtedy. Nadal przed oczami mam obraz jego nieruchomego ciała leżącego spokojnie na ziemi, ubrudzonej od krwi białej koszuli, oraz potarganych od wybuchu jego ubrań. Od wypadku minęły już dwa cholerne dni, a ja nic o tym nie wiem.

 Nawet nie wiem czy Evans pomyślał chociaż przez chwilę o mnie, o tym gdzie jestem i czy starał się mnie szukać o ile był w stanie. Prawda jest taka, że gdybym nie uciekła stamtąd kto wie co teraz robiłby ze mną ten psychopata.

 Jednak mimo tego wszystkiego co się wokół mnie działo odzyskałam trochę zaufania do tego gnojka, nie dopuszczam do siebie myśli, że mówił przez sen o kimś innym niż ta mała dziewczynka z burzą loczków na głowie.

Chciałabym go zobaczyć i to bardzo, cholernie tęsknie za jego zapachem i spojrzeniem niebieskich tęczówek, które niczym kamera prześwietla cię, a wtedy nie masz nic do ukrycia.

Czy to była miłość? Uczucie, którym go darzyłam? 

Możliwe, ale sama nie jestem pewna tego co do niego czuję, raz czuję się zakochana po uszy, a potem on odpłaca mi się raniąc mnie czym powoduje, że moje uczucie do niego słabnie, niczym wygasająca świeczka.

Moje egzystencjalne przemyślenia przerwał mężczyzna leżący obok mnie, który znowu bezczelnie zarzucił swoje umięśnione łapska na moim ciele. A myślałam, że budząc się bez jego rąk  na talii nie ma go tu. 

Jakże się myliłam.

 Marcello przysunął się bliżej mnie tak, że jego nabrzmiała męskość stykała się z moimi ledwo zakrytymi koszulką pośladkami. Oczami wyobraźni widziałam jak uderzam go pięścią w twarz, lecz dobrze wiem, że tego nie zrobię. Za dużo dla mnie zrobił, mimo swojego podchodzącego pod molestowanie zachowania nie zamierzam odpłacać mu się pięściami.

Mężczyzna słodko mruknął, na co odwróciłam się twarzą w jego stronę. Odczułam ogromną ulgę gdy zobaczyłam, że jeszcze śpi. Wykorzystując całą swoją siłę, a zarazem delikatność, ostrożnie zepchnęłam jego ręce i wyślizgnęłam się z łóżka niczym mydło z rąk. 

Zamarłam w miejscu gdy ten przewrócił się na brzuch, wymamrotał  coś pod nosem czego kompletnie nie zrozumiałam. Popatrzyłam chwilę na jego umięśnione plecy, zachwycając się tym widokiem. Wyglądał tak słodko gdy spał. Nie jak potężny szef mafii, ale jak potulny bibliotekarz, który z chęcią odszuka książkę o jaką zapytasz. Na serio jak taki słodki baranek.

Only With YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz