8. Musieli wrócić do szarej rzeczywistości.

2.5K 212 55
                                    

Rozdział prosto do waszych rąk, prosimy o komentarze!

Kiedy boisko oraz trybuny opustoszały, Louis podszedł do omegi i usiadł obok niej. Przez chwilę panowała między nimi cisza. Mieli do omówienia tak wiele rzeczy, a jednocześnie ta cisza nie była niekomfortowa. Harry wciąż się bawił błyskotkami, nie spoglądając na alfę. Nie wiedział co ze sobą zrobić, tak naprawdę wciąż czuł się cholernie pogubiony.

- Zostałeś - mruknął alfa, patrząc się w stronę boiska - Obstawiałem, że uciekniesz, szczerze mówiąc.

- Wolę dokończyć tę rozmowę - Harry w końcu uniósł wzrok - I tak byś mnie prędzej, czy później znalazł.

- Trafne spostrzeżenie - potwierdził - Powtórzę to co mówiłem na twoim ślubie, ale teraz już poważnie. Nie odpuszczę Harry, wiem że zaraz zaczniesz się tłumaczyć. Co obiecałeś Payne'owi, ale do cholery, to my jesteśmy przeznaczonymi.

- Wiem, że jesteśmy i wiem, że nie pokocham prawidłowo Liama - przyznał to na głos - Ale... Ale mamy taką sytuację, a nie inną. Jestem panem Payne od ponad trzech miesięcy, Louis.

- Wiesz, czemu nie odnalazłem cię wcześniej? - zaśmiał się gorzko i pochylił do przodu.

- Nie wiem, naprawdę tego nie wiem - poprawił się na siedzeniu - Byłeś wtedy mocno zaparty na swoje słowa, a żadnych z nich nie dotrzymałeś. Z resztą, sam nie byłem lepszy.

- Eleanor wymyśliła sobie, że jest we mnie zakochana. Błagałem ją, żeby mi powiedziała, gdzie mieszka Liam. Wiedziałem, że tam będziesz ty. Uparła się, a ja nie patrzyłem na nią w ten sposób. Ślub to była koleżeńska przysługa i darmowa zabawa - wzruszył ramionami - Co masz na myśli, mówiąc że nie byłeś lepszy?

- Uprawiałem seks z Liamem, jesteśmy małżeństwem... Z resztą, chyba nie muszę ci się tłumaczyć. Jestem pewien, że też z kimś sypiałeś przez ten czas - poprawił swoje włosy, a jego wzrok ponownie unikał Louisa.

- Tak, no cóż... - przymknął oczy i zacisnął pięści, miał ochotę znaleźć Payne'a i zrobić mu krzywdę. Choć Harry miał rację, obaj mieli za uszami.

Brunet nie wiedział dlaczego to zrobił, ale złapał dłoń szatyna, nie chcąc, żeby ten się skrzywdził.

- Wiem, że myślisz, że Liam mnie zapłodnił, skoro po to był ten cały ślub. Dla szczeniąt...

- A nie staraliście się o szczenięta? - niebieskie oczy spojrzały prosto w te zielone, liczył że usłyszy to co chciał.

- Nie - pokręcił głową - On chce, ale ja nie mogę... Czuję się na złym miejscu. Na razie to przechodzi. On to tłumaczy sobie moim stresem na uczelni - chciał zabrać swoją dłoń.

Louis zatrzymał ją i splątał ich palce, pasowali do siebie idealnie. Jak dwa puzzle. Nie chciał dopuścić do siebie informacji, że jego przeznaczony może założyć rodzinę z kimś innym. Jego mama zawsze tak mocno mu wpajała to, jak ważna jest więź omegi z alfą.

Harry nie mógł przestać spoglądać na Louisa. Jego dłoń mrowiła, a serce szybciej uderzało o klatkę piersiową. Nie chciał krzywdzić Liama, ale w tej samej chwili wypalał dziurę w sercu Louisa, jak i też w swoim. Alfa przyciągnął dłoń młodszego i ucałował ją, jego zachowanie nie było tak nachalne jak te poprzednie spotkania. To go stawiało w naprawdę dobrym świetle, jednak dalej nie rozwiązywało problemu.

- Czego oczekujesz ode mnie, Louis? - zapytał, delikatnie zaczerwieniony na policzkach - Dałem szansę Liamowi i nie mogę go tak nagle zostawić... Gdyby jego przeznaczony się odnalazł, wszystko uległoby zmianie.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz