Louis wyszedł ze szkoły i zapiął się pod szyję. Emocje w nim buzowały, ponieważ nie sądził ze sprawy pójdą tak szybko. Dzisiejsza informacja o tym, że dyrektor zaprosił kilku kandydatów na rozmowy kwalifikacyjne nie wróżyła mu dobrze. Jego wilk wyczuwał kłopoty, nie mógł zostać na utrzymaniu Harry'ego, to by było upokarzające dla niego. Powinien prędko zadziałać. Poszukać czegoś. Może niekoniecznie w Londynie. W końcu Harry był skory do przeprowadzki do Doncaster...
Tylko czy chciał, aby młodszy się tak męczył, będac wysoko w ciąży?
Podszedł do auta o które się najpierw oparł. Sięgnął do kieszeni kurtki, gdzie miał paczkę z papierosami, a raczej z jednym fajkiem. Patrzył na kartonik z używką i coś go powstrzymywało. W głowie pojawił mu się obraz Harry'ego, który nie chciał się do niego przytulać, ani całować. Zielone oczy spoglądające na niego z zawodem. Zgniótł kartonik i podszedł do kosza, wyrzucił go, a zaraz po nim zapalniczkę, która znajdowała się na dnie drugiej kieszeni. Poczuł pewien rodzaj wolności, potrzebował swojego narzeczonego, a nie używki. Postanowił więc pojechać po omegę, ponieważ ponownie robiło się zimno. Co się dziwić, skoro był początek listopada. Nagrzał odpowiednio w samochodzie, kiedy podjeżdżał pod uniwersytet. Harry nie mógł się wyziębić, alfa musiał dbać o swoją rodzinkę. Trafił na czas, Harry właśnie żegnał się z Zaynem, który pośpiesznie biegł do swojej własnej rodzinki. Wzrokiem odnalazał też Lottie, która z kimś rozmawiała przed uczelnią. Harry widocznie liczył na to, że Louis przyjedzie, ponieważ widocznie szukał go wzrokiem, a kiedy znalazł, uśmiechnął się szeroko i ruszył do pojazdu.
- Lou! Coraz mocnej czuję ruchy maleństwa! - powiedział, zamiast się przywitać, ostatecznie złożył dwa pocałunki na wargach szatyna.
- Więc nie długo ja też to dostanę? - spojrzał na omegę - Chciałbym już poczuć maleństwo i doświadczyć tych kopniaków. Halo fasolko, pokaż tacie, że tam jesteś.
Harry zachichotał. Pozwolił Louisowi położyć dłoń na swoim brzuszku - Ludzie na roku skądś już wiedzą o moim stanie, nie wiem jak...
- Mogli zauważyć, ubranie ułożyło się inaczej i bez problemu można zauważyć, że brzuszek ma specyficzny kształt - zauważył i z zachwytem gładził wypukłość bruneta.
- Może masz rację. Miałem już rozmowę z profesorem i spokojnie od piątego miesiąca mogę siedzieć w domu i przychodzić tylko na egzaminy. Prace będę musiał przysyłać mailowo - nie ma złego, co by na dobre nie wyszło.
- Czyli jeszcze przed świętami kończysz chodzenie na uniwersytet? - odsunął się i odpalił auto, aby mogli dostać się jak najszybciej do domu.
- Tak, na twoje urodziny dowiemy się co tutaj mamy - prędko zapiął swoje pasy - Nie mogę się doczekać odpoczynku. Jeszcze wydawnictwo pracuje na pełnych obrotach, bo chcą na początku roku wydać kolejne książeczki.
- Pamiętaj, żeby nie dawać się Clarze. Ma wszystko iść według twojego planu, a nie ich - zaznaczył Louis - Jak się dziś czujesz?
- Bardzo dobrze, oprócz tego że stópki mi puchną i bolą. Zajmuję dziś kanapę w domu - zaznaczył, spoglądając na swoje ukryte nogi w butach - A tobie jak było w pracy?
- W porządku, tak myślę - mruknął, nie chcąc zawracać omedze głowy swoimi problemami - Mogę pomasować ci nogi w domu, może poczujesz się lepiej?
- Wiesz, że twojemu masażu nie odmówię - ścisnął udo narzeczonego - Niall wygrał dziś sprawę. Mały zostaje z nim.
- Całe szczęście, ale pewnie matka Michaela dalej ma prawo się z nim spotykać? - zdecydowanie to była jedna z lepszych informacji tego dnia.
CZYTASZ
Self-seeker || Larry
FanfictionHarry zawsze myślał o swojej przyszłości, starał się być racjonalny i myśleć o tym co będzie dla niego najlepsze. Chciał inwestować w siebie i być przy okazji dobrym synem dla Anne i Desmonda. Nawet jeśli wiedział, że działa wbrew swojemu instynktow...