Nie było rozdziału, bo pochorowałam się ostatnio, ale wracamy! I coraz bliżej końca jesteśmy ☺️
Był jeden z ładniejszych dni w Londynie, nie było za gorąco, ale było piękne słońce. Pogoda wręcz prosiła się o wyjście na spacer. Louis trzymał rączkę wózka i pchał go przed sobą, kochał rodzicielstwo. Znał jego wady i zalety, ale widząc szczenię, które było ich mieszanką, wszystko odchodziło w niepamięć. Koło niego szedł Harry. Brunet spokojnie pił wodę, podążając za narzeczonym. Takie wyjścia rodzinne znaczyły wiele dla pary. Nawet jeśli ich mały synek potrafił tylko siadać i ślinić wszystko wkoło. Wszystko co robił Dante było jeszcze w większości niezdarne, ale jednocześnie miało to swój urok. Chłopiec codziennie zaskakiwał ich nowymi umiejętnościami.
- Chodźmy jeszcze może do parku? - zaproponował Harry, chcąc się przejść koło fontanny. Czasem czuł się jak się małe dziecko, uwielbiając tak mało istotne rzeczy.
- No jasne, ten park blisko nas? Potem do domu mamy dosłownie kilka minut. Dante wygląda na zmęczonego, ale dalej ciekawskiego - spojrzał do wózka.
- Tata ma rację, synku? - brunet pochylił się do wózka i cmoknął raz pulchny policzek - Jasne, że ma. Póki nie śpimy, tak?
Chłopiec pisnął mimo wszystko i zamrugał parę razy ciężkimi powiekami. Louis obstawiał, że zaśnie zanim wrócą do domu, duża dawka świeżego powietrza tak na niego działała.
- Dobrze, że jadł przed wyjściem - Harry powiedział do narzeczonego, zostawiając w spokoju Dante. Ciekawski chłopczyk na siłę oglądał, to co się działo wokół niego.
- Wstanie po drzemce i znowu będzie chciał jeść - zaśmiał się szatyn - I tak w kółko, uroki szczeniąt.
- Zapomniałeś o zmianie pieluszek i kąpieli, gdzie ty stajesz się bardziej wykąpany niż Dante - oddał śmiech, wchodząc do znajomego parku, gdzie na ich szczeście dzięki drzewom mieli więcej cienia, niż dostępu promieni słonecznych.
- Kąpiele to najciekawsza rzecz, nie wiem skąd wzięło mu się na takie chlapanie. Dobrze, że lubi wodę, niektóre dzieciaki jej unikają - zauważył.
- Dante będzie pływakiem, ja ci to mówię... Nie zapominając o piłce - czuł się naprawdę dobrze, mając swoją rodzinę. Wpasował się idealnie do tego stylu życia.
- Będzie tym, kim tylko sobie wymarzy. Nie będę go zmuszał do zostania sportowcem. Byłoby fajnie, ale on musi wybrać to w czym będzie czuł się najlepiej - Tomlinson powiedział prosto z serca.
- Mówiąc o tym, spójrz na jego stupki w adidasach. Tak słodko wyglądają - omega potrafiła każdą pojedynczą rzeczą się zachwycać.
- Tak to pra... - Louis nie zdążył skończyć zdania, kiedy zauważył kawałek przed nimi ojca swojej omegi.
- Hm? - Styles uniósł brew, spoglądając na narzeczonego, widząc jego wzrok wlepiony zapewne na kogoś, sam spojrzał w tamtą stronę - Och.
- Chyba nas zauważył - zawahał się - Zdecydowanie nas zauważył i idzie w nasza stronę.
Harry wziął głęboki, uspakajający oddech i przymknął na chwilę powieki. Nic się nie dzieje. Da radę temu sprostać.
- Tylko proszę Harry nie uciekaj - zamiast przywitania, Desmont od razu skierował takie słowa do swojego syna.
- Dlaczego znowu zakłócasz nam spokój? - spytał ciężko, zatrzymując się. Najbardziej bolała go strata ojca. Mała omega zawsze w nim miała swoje oparcie.
- Chce pogadać Harry, mówię poważnie. Bardzo żałuję tego wszystkiego co się stało i chciałbym choć trochę to naprawić - wyjaśnił.
- Przecież nie jestem już waszym synem, zawiodłeś się na mnie - ułożył dłonie na piersi, a do zielonych oczu napłynęły łzy.
Poczuł silne objęcie swojego alfy, na co był wdzięczny. Tak bardzo potrzebował teraz tego.
- Było dużo emocji Harry, a kiedy wziąłem na ręce wasze szczenię... Poczułem jak bardzo żałuję tego co się stało... - wyglądał na skruszonego.
- Nie wierzę ci. Nie wiem, po co zakłócasz nasze życie. Ja tylko stosuję się do waszych zasad - ciepło Louisa oraz drobne pocałunki we włosy, mówiły że alfa w każdej chwili dla niego zareaguje.
- Przepraszam Harry, za wszystko... Twoja matka jest uparta w swoich działaniach, ale ja nie. Nie chcę żyć w ten sposób - zarzekał się.
Harry milczał, a w głowie zaczęły mu się pojawiać morały i słowa, które napisał w swoich książeczkach.
Każdy zasługuje na drugą szansę...
Zagryzł dolną wargę, a jego serce mocniej zabiło.
- N... To ostatnia szansa, ale tylko dla ciebie - powiedział, dosłownie szeptem.
- Naprawdę? Wiesz, że wykorzystam ją najlepiej jak potrafię? Nie pozwolę nikomu tego zepsuć, nawet Anne - oczy mężczyzny zabłyszczały - Chce mieć z powrotem syna i poznać wnuka.
- Jedna - zaznaczył - Jeśli dobrze z tego nie skorzystasz, nie dowiesz się, gdzie wyprowadzamy się - dodał, chcąc go nastraszyć - Masz na to rok. Albo i mniej.
- Wyprowadzacie się z Londynu? To dosyć zaskakujące... - zdziwił się Desmond - Życzę wam dobrze Harry, przemyślałem wszystko i to nie raz.
- Londyn nie jest dla naszej rodziny - Louis odezwał się poraz pierwszy - Szanuję zdanie Harry'ego, ale będę miał pana na oku. Nie dam skrzywdzić moich bliskich.
- Dobra postawa - skinął starszy alfa - Chwali się, rodzina zawsze jest na pierwszym miejscu.
Harry spojrzał na narzeczonego i pocałował go w żuchwę, nim na drżących nogach wykonał dwa kroki do przodu i przytulił ojca. Próbował też węchem wyłapać coś złego w jego zapachu. Zapach czasem oddawał emocje. Jednak od niego było czuć ulgę i obawę jednocześnie, zero negatywnych emocji, ani nawet podejrzanych. Desmond mocno trzymał swojego syna, nie miał pojęcia jak inaczej zareagować na jego wielkie serce. Brunet pozwolił, aby pojedyncza łza spłynęła po jego policzku. Nadzieja zawitała w jego sercu i to nie było dobre.
- Skąd... Skąd wiedziałeś, że tu będziemy? - zapytał, ponieważ to nie były jego rodzinne strony Londynu.
- Wiem, że mieszkacie w okolicy. Widziałam was też tu kiedyś i miałem dziś szczęście - przyznał - Nie szpieguje was ani nic. Nie chcę żebyście się czuli niekomfortowo.
- No dobrze - odsunął się, przybliżając przy tym do narzeczonego i Dantego, który niczego nieświadomy już sobie spał zasłonięty w wózku.
- Moge was odprowadzić? Potem będziemy w kontakcie, a dziś po prostu nie chce, zrzucać na was za dużo na raz - odparł.
- Myślę, że możemy na to przystać. Dante miał już aż nad to spacerku - Louis odblokował wózek.
- Więc Dante? Ciekawe imię, raczej nie spotykane codziennie - zauważył Desmond - Bardzo ładne oczywiście.
- Staraliśmy się, żeby nie było tym codziennym - potwierdzil dumnie Harry.
Przy spokojnej i miłej rozmowie, dotarli do domku, gdzie przy furtce czas było się rozsatać. Szczenię dalej smacznie spało, więc starszy alfa musiał obejść się tylko spojrzeniem na wnuka. Miał nadzieję, że więcej nie ominie ważnych chwil w życiu swojego dziecka. Może wcześniej tego nie rozumiał, ale teraz... Teraz się zmienił. Pożegnał się z Harrym uściskiem, a Louisowi podał dłoń. Po czym poszedł wzdłuż ulicy, dzwoniąc po taksówkę, aby spokojnie dotrzeć do domu.
Kola 💙💚💙💚
CZYTASZ
Self-seeker || Larry
FanficHarry zawsze myślał o swojej przyszłości, starał się być racjonalny i myśleć o tym co będzie dla niego najlepsze. Chciał inwestować w siebie i być przy okazji dobrym synem dla Anne i Desmonda. Nawet jeśli wiedział, że działa wbrew swojemu instynktow...