72. Nie wkręcaj mnie Harry...

1.5K 169 17
                                    


To jak? Lecimy do końca? Mam wszystko sprawdzone, więc 110 ⭐️ i leci kolejny rozdział ☺️

Louis chodził po parterze i wstąpił do miejsca, które zaczynało naprawdę wyglądać jak kawiarnia. Przyjechali zaledwie kilka dni temu, a Harry żył tym miejscem i dawał w nie całego siebie. Zostało kilka dni do oficjalnego otwarcia, a omega wraz z Fizzy były w trakcie szybiego kurus. Na szczęście mieli dobrego oraz prywatnego nauczyciela.

- Nie, Fizzy. Ten kwiat jednak będzie pasował na parapecie, jak mówiłaś - Harry westchnął. Szegóły były najgorsze do ustawienia.

- Myślę, że możemy dokupić mniejszy. Wtedy będzie ładnie wyglądał na ladzie i koniecznie musi być niepylacy przy napojach i jedzeniu - zaznaczyła dziewczyna.

- Mądra dziewczyna, czuję że cię łatwo stąd nie wypuszczę - wyszczerzył się i pozwolił, aby brunetka przeniosła roślinę.

Harry odwrócił wzrok w stronę hałasu i westchnął, widząc że Dante znowu zwalił metalowt stojak na parasolki.

- Bum - szczenię zachichotało zadowolone.

- Kto tu tak rozrabia? - dziewczyna podeszła do przedmiotu i postawiła go poprawnie - Nasz Dante, nie wolno przewracać takich rzeczy. Nunu. Bo zrobisz sobie kuku.

- Bum - wzuszył ramionkami i uciekł od swojej cioci ze śmiechem. Pokracznie biegnąc - Tatuś!

- O nie kolego, widziałem wszystko. Idziemy do cioci Fizzy i przeprosimy ją za przewracanie rzeczy - złapał szczenię i postawił przed swoją siostrą.

- Nie - kłócił się, a jego dolna warga zaczęła drżeć - Nie asam. Nie - po jego policzlach zaczęły spływać pierwsze łzy.

- W takim razie będziemy tak stali, dopóki nie przeprosisz. Ja mam dużo czasu - na Louisie nie robiło to wrażenia, a przynajmniej starał się pokazać, że nie robi.

Chłopiec po kilku minutach przestał płakać, widząc że nic z tym nie wskóra. Piąstkami otarł oczka i spojrzał na swoją ciocię.

- Asam ciocia, asam - powiedział, na końcu wyrywając się do mamy, chcąc aby Harry go podniósł.

- Widzisz kochanie, przepraszanie nie boli. A ciocią włożyła dużo pracy, żeby to wyglądało dobrze - bez problemu uniósł chłopca.

Instynkt Louisa automatycznie się włączył, omega miała nie dźwigać, a dziecko też swoje waży.

- Harry... - upomniał młodszego i spojrzał na niego znacząco.

- Proszę cię Lou - brunet spojrzał na narzeczonego, tuląc do piersi swoje dziecko. Czuł, że Dante się kompletnie uspokaja przy jego cieple.

Fizzy bezpiecznie się wycofała, nie chcąc przeszkadzać w bardziej prywatnej rozmowie i wyszła na zaplecze.

- Wiesz, że po prostu się martwię o ciebie. A nasz urwis musiał swoje odstać za to co zrobił. Co nie oznacza, że tata go nie kocha - zbliżył się do swojej rodzinki.

Harry oddał malucha w ramiona ojca, wiedząc że Louis celowo do tego zmierza. Znał swojego narzeczonego, jak nikt inny.

- Dante kocha tatusia? - spytał szczenię smutnym głosem i wydął dolną wargę, zupełnie jak on kilka chwil temu.

- Kocham - szczenię obiecało, kiwając gwałtownie główką, a w swoje tłuściutkie łapki łapiąc policzki alfy.

- Widzę, że dobrze wam idzie - tym razem alfa zwrócił się do narzeczonego - To wygląda naprawdę przytulnie i sam chętnie bym tu przychodził.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz