To jak? Lecimy do końca? Mam wszystko sprawdzone, więc 110 ⭐️ i leci kolejny rozdział ☺️Louis chodził po parterze i wstąpił do miejsca, które zaczynało naprawdę wyglądać jak kawiarnia. Przyjechali zaledwie kilka dni temu, a Harry żył tym miejscem i dawał w nie całego siebie. Zostało kilka dni do oficjalnego otwarcia, a omega wraz z Fizzy były w trakcie szybiego kurus. Na szczęście mieli dobrego oraz prywatnego nauczyciela.
- Nie, Fizzy. Ten kwiat jednak będzie pasował na parapecie, jak mówiłaś - Harry westchnął. Szegóły były najgorsze do ustawienia.
- Myślę, że możemy dokupić mniejszy. Wtedy będzie ładnie wyglądał na ladzie i koniecznie musi być niepylacy przy napojach i jedzeniu - zaznaczyła dziewczyna.
- Mądra dziewczyna, czuję że cię łatwo stąd nie wypuszczę - wyszczerzył się i pozwolił, aby brunetka przeniosła roślinę.
Harry odwrócił wzrok w stronę hałasu i westchnął, widząc że Dante znowu zwalił metalowt stojak na parasolki.
- Bum - szczenię zachichotało zadowolone.
- Kto tu tak rozrabia? - dziewczyna podeszła do przedmiotu i postawiła go poprawnie - Nasz Dante, nie wolno przewracać takich rzeczy. Nunu. Bo zrobisz sobie kuku.
- Bum - wzuszył ramionkami i uciekł od swojej cioci ze śmiechem. Pokracznie biegnąc - Tatuś!
- O nie kolego, widziałem wszystko. Idziemy do cioci Fizzy i przeprosimy ją za przewracanie rzeczy - złapał szczenię i postawił przed swoją siostrą.
- Nie - kłócił się, a jego dolna warga zaczęła drżeć - Nie asam. Nie - po jego policzlach zaczęły spływać pierwsze łzy.
- W takim razie będziemy tak stali, dopóki nie przeprosisz. Ja mam dużo czasu - na Louisie nie robiło to wrażenia, a przynajmniej starał się pokazać, że nie robi.
Chłopiec po kilku minutach przestał płakać, widząc że nic z tym nie wskóra. Piąstkami otarł oczka i spojrzał na swoją ciocię.
- Asam ciocia, asam - powiedział, na końcu wyrywając się do mamy, chcąc aby Harry go podniósł.
- Widzisz kochanie, przepraszanie nie boli. A ciocią włożyła dużo pracy, żeby to wyglądało dobrze - bez problemu uniósł chłopca.
Instynkt Louisa automatycznie się włączył, omega miała nie dźwigać, a dziecko też swoje waży.
- Harry... - upomniał młodszego i spojrzał na niego znacząco.
- Proszę cię Lou - brunet spojrzał na narzeczonego, tuląc do piersi swoje dziecko. Czuł, że Dante się kompletnie uspokaja przy jego cieple.
Fizzy bezpiecznie się wycofała, nie chcąc przeszkadzać w bardziej prywatnej rozmowie i wyszła na zaplecze.
- Wiesz, że po prostu się martwię o ciebie. A nasz urwis musiał swoje odstać za to co zrobił. Co nie oznacza, że tata go nie kocha - zbliżył się do swojej rodzinki.
Harry oddał malucha w ramiona ojca, wiedząc że Louis celowo do tego zmierza. Znał swojego narzeczonego, jak nikt inny.
- Dante kocha tatusia? - spytał szczenię smutnym głosem i wydął dolną wargę, zupełnie jak on kilka chwil temu.
- Kocham - szczenię obiecało, kiwając gwałtownie główką, a w swoje tłuściutkie łapki łapiąc policzki alfy.
- Widzę, że dobrze wam idzie - tym razem alfa zwrócił się do narzeczonego - To wygląda naprawdę przytulnie i sam chętnie bym tu przychodził.
CZYTASZ
Self-seeker || Larry
FanfictionHarry zawsze myślał o swojej przyszłości, starał się być racjonalny i myśleć o tym co będzie dla niego najlepsze. Chciał inwestować w siebie i być przy okazji dobrym synem dla Anne i Desmonda. Nawet jeśli wiedział, że działa wbrew swojemu instynktow...