69. Jedziemy zaklepać termin ślubu

1.6K 162 56
                                    

Huh, szybko wam poszło, więc 115⭐️?

Louis zapakował psy do bagażnika i upewnił się, że mają wszystkiego czego potrzebują. Ich wakacje mimo wszystko skończyły się dobrze, a teraz wybierali się do Doncaster, aby sprawdzić co się dzieje że szkółką. Robotnicy kilka dni temu weszli na posesję i wzięli się za porządna robotę. Na początku rzeczy z zewnątrz, a potem zajmą się środkiem.

- Widzisz Dante, znowu jedziemy na krótkie wakacje synku, zobaczysz babcie i dziadka. Swoje ciocie i wujka - omega wymieniała, stając przed pojazdem z dzieckiem na biodrze.

Louis musiał jeszcze zapakować jakoś ich rzeczy.

- Fotelik jest przypięty i możesz już go w nim umieścić - rzucił - Ja tylko wepchne bagaże do Bruce'a i Clifforda. Coś też damy na dół za siedzenie pasażera. Nie sądziłem, że przy dziecku samochód będzie tak załadowany.

Alfa pokręcił głową i wrócił się do domu po ich torby. Musiał też zamknąć wszystko i sprawdzić, aby nikt się nie włamał.

- Widzisz ile tata ma przez ciebie problemów, wymagający chłopcze - połaskotał boki szczenięcia, nim wsiadł do pojazdu. Wsadził syna do fotelika, gdzie go zapiął odpowiednio.

Louis po chwili wrócił i na szczęście wszystko spokojnie zmieścił mimo obaw. Byli gotowi na spędzenie kilku dni w Doncaster, obaj nie mogli się doczekać, aby zobaczyć jak się zmieniła szkółka. Chcieli też spędzić kilka dni z najbliższymi. Harry ułożył dłonie na klatce piersiowej, po tym jak zamknął drzwi. Stał przed samochodem i czekał, aż Louis sprawdzi odpowiednio cały ich dom. Nie chcieli włamania. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Możemy jechać w takim razie. Dom zamknięty, okna pozamykane i jesteśmy spakowani - alfa schował klucze od domu w kieszeń bluzy.

- Okej - uśmiechnął się, łapiąc za klamkę od strony pasażra, a wtedy zobaczył znajomą sylwetkę za bramką - Tato?

- Nie odjeżdżajcie. Poczekajcie chwilę - krzyknął i starał się uspokoić swój oddech - Wyprowadzacie sie?

Harry'emu zrobiło się ciepło na sercu, ponieważ zachowanie starszego alfy mówiło, że naprawdę chce odzyskać syna. Rodzinę.

- Chwilka Lou - powiwdział do narzeczonego i prędko podszedł do bramki, żeby wpuścić rodzica - Złap oddech tato - ujął jego dłoń w swoją.

- Jest w porządku. Już oddycham normalnie. Nie chciałem, żebyście wyjechali bez pożegnania ani nic. Przecież się staram i chce utrzymywać z wami kontakt. Nie powiem Anne nic, gdzie jesteście ani jak jest u was - obiecywał.

- My nigdzie się jeszcze nie wyprowadzamy. Jedziemy sprawdzić robotę tato, na kilka dni - wytłumaczył spokojnym głosem, patrząc w jego oczy.

- Całe szczęście - odetchnął - Dasz znać jak wrócicie? Poszlibyśmy na jakiś obiad, spędzili razem czas? Dante pewnie rośnie jak na drożdżach.

- Chodź - pociągnął Stylesa w stronę samochodu i otworzył tył. Clifford i Bruce zaczęli przyglądać się Desmontowi - Nie śpi, możesz z nim się przywitać.

- Cześć kochanie, jaki ty już jesteś duży - połaskotał policzek chłopca - Dziadek tęsknił za tobą, ale następnym razem przyniesie ci super prezent.

Dziecko spojrzało na niego swoimi niebiesko-zielonymi oczami i uśmiechnęło się z małym bąbelkiem śliny wychodzącym spomiędzy jego ustek.

- Mieszanka mamy i taty. Robi bąbelki zupełnie jak ty Harry, Anne biegała z ręczniczkiem i ciągle cię wycierała ze śliny. Nie miała do tego kompletnie siły - wspomniał starszy alfa.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz