41. Las

2K 164 18
                                    

Harry wysiadł z szerokim uśmiechem z samochodu. Ciepło uderzyło w jego twarz, a zadowolona omega prędko otworzyła bagażnik, żeby psy wyskoczyły spokojnie na zewnątrz.

Byli na naturze. W lesie. Wśród zwierząt. Mieli spędzić tam kolejne dwa tygodnie i zapowiadało się to naprawdę obiecująco. Teren ośrodka był spory, ale ogrodzony, dzięki czemu mieli pewność, że żadne z dzieci nie zgubi się, a psy mogły swobodnie biegać.

Uczestnicy obozu mieli przyjechać dopiero na obiad, więc mieli czas, żeby zostawić rzeczy w swoim domku i rozejrzeć się po ośrodku.

- Więc, ten domek jest nasz - upewnił się Styles, rozpuszczając swoje włosy - Tylko nasz przez dwa tygodnie. Nie licząc twoich wieczornych wart - zachichotał, łapiąc za walizkę.

- Cały tylko dla nas, dzieciaki mają swoje kawałek dalej - wskazał w odpowiednim kierunku - Zaraz przejdziemy się z resztą i wszystko zobaczymy.

- Najpierw schowamy rzeczy - poprosił - Ty bierzesz drugą, bo tą mi się ciężko trzyma - wskazał na walizki - Ruchy ruchy, chcę jeszcze spędzić razem z tobą czas.

Wzięli bagaże i przenieśli do domku, który wyglądał bardzo przytulnie. Nie potrzebowali nie wiadomo jakich warunków. Dwa pokoje, salon i jedna łazienka. Nie zapominając o małej kuchni. Wszystko dosłownie drewniane, dając otoczeniu piękny wygląd. Louis zostawił ich rzeczy w sypialni, a rzeczy psów w kuchni. Alfa wziął nawet ich posłania z domu, chociaż wiedział jak zapewne to się skończy.

- Dwa tygodnie wśród natury, brzmi hardkorowo - Harry wczepił się w plecy Louisa - Zero telefonu, zero laptopa i telewizji.

- Tu nawet zasięgu nie ma - zaśmiał się alfa - Mamy tylko siebie i zgraję dzieciaków - skrzywił się prześmiewczo.

- Oj tak, będziesz ich opiekunem - schował dłoń pod przylegającą koszulką starszego mężczyzny - Jeszcze drugi wuefista ma być, prawda? I pielęgniarka.

- Tak i trzech wychowawców. Przy dzieciakach trzeba mieć oczy dookoła głowy - skinął - Uwielbiam jak jesteś taka przylepą.

- Jestem, bo cię kocham... - cmoknął Louisa w kark - Pokaż mi wszystko i znajdziemy jeszcze chwilę dla siebie, przed ich przyjazdem.

Alfa odsunął się od młodszego i wziął jego rękę w swoją. Zamknęli za sobą domek i ruszyli w stronę jeziorka, które stało się jednym z najważniejszych miejsc w całym ośrodku. Psiaki chodziły między nimi. Wybiegani.

- Tu jest stołówka. Okna wychodzą na jezioro i piękny widok przy posiłku - chyba nauczył się opowiadać o zaletach tego miejsca - Tu jest też plac, gdzie jest poranna zbiórka. Niestety, co drugi dzień muszę się na niej pojawić, bo dzieciaki mają w planie poranną gimnastykę przed śniadaniem. Taka krótka rozgrzewka.

- Brzmi męcząco - zaśmiał się Harry, podążając wzrokiem z miejsca na miejsca, które wskazywał mu Louis - Ile ma być obozowiczów?

- Koło czterdziestu. Tyle było zapisanych osób, jak się pytałem przed końcem roku szkolnego - odpowiedział - Mniej więcej pół na pół jeśli chodzi o płeć.

- Spora grupka - zauważył - Nie mogę się doczekać, żeby poznać tajnik takiego "obozowania".

- Czekają nas też nocne podchody, gdzieś w połowie. Zabawa na całego i piski dzieciaków wszędzie. Jest dużo zabawy. Właśnie dlatego wolałem wyjazd niż dyżury w szkole - przypomniał omedze - Clifford i Bruce też się świetnie bawią.

- Widzę to już teraz, nie wiem jak wcześniej nie widziałeś, że oni kopią dziury - Harry wskazał na miejsce przy jednym z drzew - Rozrabiają.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz