52. Narkotyki to nie są cukierki.

1.7K 141 19
                                    

Harry ziewnął czekając na korytarzu na kolejne zajęcia. Zayn poszedł po coś do jedzenia dla ich dwójki, a zielonooki cieszył się przerwą. Na uniwersytecie nikt oprócz Zayna, nie wiedział że jest w ciąży. Mała wypukłość była widoczna przy obcisłych ubraniach, jednak szerokie swetry i bluzy, skutecznie ukrywały jego stan. To na pewno na dniach zmieni, przez to że omega sięgała już czwartego miesiąca zdrowo donoszonej ciąży.

Brunet jak na razie nie żałował żadnych swoich kroków, dając sobie radę z nauką, jak i produkcją książeczek (Clara dotrzymywała słowa).

Listopadowa pogoda była o dziwo łagodna dla nich, a sam Harry nie złapał jeszcze żadnego przeziębienia. Louis porządnie pilnował, aby ten brał witaminy które powinien oraz upewniał się, że jego ubiór był stosowny do sytuacji, która panowała na dworze.

- I co masz dla mnie? - poprawił swoją pozycję na ławeczce, kiedy zauważył przyjaciela. Zayn naprawdę schudł, a raczej wrócił do swojej wcześniejszej wagi.

- Kanapki na ciepło, jedna z kurczakiem, a druga wegetariańska. Którą chcesz? - wyciągnął oba smakołyki przed siebie.

- Kurczaka - sięgnął po odpowiednią kanapkę i prędko się w nią wgryzł. Dziś miał wyśmienicie dobry humor, a hormony aż tak mocno go nie atakowały.

- Jak tam Louis i jego praca? Rzeczywiście zrezygnował z tych wszystkich dodatków? Pamiętam jak marudziłeś jeszcze w wakacje, że tyle go nie ma - zauważył Malik i zabrał się za swoją przekąskę.

- Od miesiąca siedzi ze mną w domu. Myślałem, że ci o tym mówiłem - zmarszczył brwi - Chyba przez te wszystkie sprawy zapominam, co komu powiedziałem - zaśmiał się - Ponoć dyrektor szuka kogoś na jego miejsce. Czuję, że on chce się zemścić na moim Lou, przez to jak rezygnuje z dodatkowych godzin. W końcu dzieci uwielbiają go.

- Michael podobno narzekał Niallowi, że facet który przejął zajęcia piłkarskie kompletnie nie ma podejścia. Dzieciaki marudzą, że ćwiczenia są za trudne albo zbyt intensywne - mruknął Zayn - Ni mówił, że musi iść i obejrzeć całkowicie jakiś trening, bo nie podoba mu się to.

- Och, biedne dzieciaczki - przełknął to co miał w buzi - Jednak Lou ma teraz ważniejsze sprawy, chociaż nie chcę go zmuszać do pozostawania w domu - wydął dolną wargę.

- To jasne, pamiętam moją ciążę, a Liam sporo pracował. Nie raz wyrywałem go wcześniej z pracy - uśmiechał się na mile wspomnienia - Potrafiłem spać na jego połowie łóżka, ubrany w jego ciuchy i obłożony nimi jeszcze.

- To musiało słodko wyglądać z innej strony - zgniótł papierek po kanapce - Teraz to dzieciaczki zostają na kilka godzin z babcią, pewnie na początku nie mogłeś się z nimi rozstać? - wstał z ławki i przeszedł do śmietnika, który stał koło damskiej łazienki.

- Nie mam więcej kasy, proszę daj mi ten woreczek, a jutro ogarnę resztę od mojego brata - usłyszał bardzo znajomy głos, a jego ciało automatycznie się spięło.

- Cały czas sprawdzam telefon, czy Karen nie napisała. Na pewno jest lepiej niż było na początku, ale pewnie to widzisz... - spojrzał na przyjaciela - Co się dzieje Harry? Jakoś pobladłeś, źle się czujesz?

- Masz wodę? - powiedział odrobinę nieprzytomnie i podszedł na drżących nogach do Zayna. Nie mógł zareagować, jego największym zadaniem jest dbanie o nienarodzone dziecko... Co nie oznaczało, że się nie zmartwił, bo zrobił to.

- No jasne. - sięgnął do torby, którą miał na ramieniu - Niedobrze Ci czy tylko słabo? - dopytywał się i odkręcił nakrętkę, dając przyjacielowi już odkręcone picie.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz