5. Zero zazdrości, zero myślenia o nim.

2.4K 190 158
                                    

Liam miał wrażenie, że nigdy nie skończy zachwycać się ciałem omegi. Znał je coraz lepiej i wiedział, co działa na Harry'ego. Nie raz ostatkami sił, powstrzymywał się, aby nie oznaczyć omegi. Harry tulił się wykończony do jego piersi. Byli już ponad miesiąc małżeństwem i związek naprawdę dobrze na nich wpływał. Z wyjątkiem braku romantycznych uczuć. Omega cały czas wymagała używania zabezpieczenia, co Liam po części rozumiał. Brunet miał zaraz zacząć naukę, co też w pewnym sensie wiąże się ze stresem i obowiązkami. Nie oznaczało to, że jego instynkt nagle mniej intensywnie pracował.

- Liam naprawdę kierowca ma mnie zawozić na zajęcia i po nich przyjeżdżać? - młodszy ponownie zaczął temat, przejeżdżając palcami po klatce piersiowej mężczyzny - Mam swoje nogi. To nie jest daleko.

- Na pewno w okresie jesienno-zimowym Harry. Nie chcemy przeziębienia albo jakieś gorszej choroby. Sam będziesz tym zarządzał kochanie, ale nalegam na to - skinął ciemnooki.

- Uch - poprawił się w jego ramionach. Naprawdę w wielu sprawach się różnili z Liamem i to czasem było wnerwiające - Okej.

- Mam jeszcze coś dla ciebie, ale to jak wstaniemy i ogarniemy się - uśmiechnął się lekko i splątał wokół palca jeden z loków Harry'ego.

- Jak prezent? - zainteresował się, unosząc delikatnie głowę. Harry mimo wszystko, jak każda omega, kochał dostawać prezenty i czuć się ważnym.

- Zobaczysz, ale będziesz zadowolony - obiecał szatyn i pocałował czoło młodszego.

- Czyli wstajemy? - podekscytował się, siadając na łóżku. Skrzywił się na ból dolnej partii ciała, jednak ważniejsza była niespodzianka.

- Wstajemy i prysznic - zaznaczył - Obaj się lepimy, musimy doprowadzić się do porządku. Bez marudzenia kochanie.

- Uch, jesteś uparty Liam - złapał jego dłoń i pozwolił, aby alfa go pociągnął w stronę łazienki. Na szczęście mieli tutaj ogromny prysznic, pod którym obaj się zmieszczą.

Starszy był zadowolony z siebie, to on miał nad wszystkim kontrolę, a Harry chociaż miał swój charakterek ulegał mu w końcu. Wzięli całkiem szybki prysznic, choć Liam droczył się i ociągał.

- Napalona wiecznie alfa - Harry chichotał, zabierając ręce starszego ze swojego nagiego ciała - Li, ja muszę się jakoś w szkole prezentować, a najważniejsze to chodzić.

- Już dobrze, płuczemy i wychodzimy - obiecał, ostatni raz szczypiąc bok omegi.

Piętnaście minut później byli w salonie. Harry usiadł na wygodnej kanapie i przyglądał się zaciekawiony starszemu. Ten sięgnął do jednej z szafek i wyciągnął pudełko, które miało na sobie znaczek Apple. Brunet już wiedział, że w środku znajdował się laptop.

- Naprawdę Li? - Harry uchylił usta zaskoczony - Kochanie, nie musiałeś tak szaleć... Przecież one są tak drogie - Harry poczuł się głupio, widząc drogi prezent.

Liam pierwszy raz naprawdę szczerze i szeroko się uśmiechnął, przez to jak nazwał go młodszy. To był pierwszy taki raz i liczył, że będzie tego więcej.

- Ale są najlepsze. Sam mam podobny i dobrze się go używa - podał pudełko omedze - Na uczelnie i użytek własny, będzie idealny.

- Dziękuję Lee - odłożył pudełko i wstał, żeby przytulić się do starszego i podarować mu krótki pocałunek - Będę go najlepiej użytkować, obiecuję.

- Byle dobrze ci służył - uśmiechnął się - Musisz się tylko do niego przyzwyczaić, działa trochę inaczej niż inne laptopy.

- Tego to jestem pewien - zaśmiał się - Pomożesz mi z nim na początku? Wyjaśnisz proste rzeczy?

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz