67. ... zachowujecie się jak stare małżeństwo.

1.5K 145 69
                                    


Harry westchnął pakując kolejną torbę na tygodniowy wypad nad jedno z mniejszych miast w Anglii nad morzem. Nie wiedział, że przy jednym dziecku będzie potrzeba aż tyle rzeczy. Louis miał już wszystko spakowane, a w ich domu były Fizzy i Lottie, które miały się nim zająć i opiekować się też psami. Nie przeszkadzały im w pakowaniu się, a wręcz opiekowy się szczenięciem i zajmowały je.

- Dobra. Koniec. Zaniesiesz torby do samochodu? - Harry upewnił się, poprawiając swoje coraz to dłuższe loki - Sporo tego, ale mamy bagażnik w odpowiedniej wielkości.

- Damy radę, gorzej by było jakbyśmy brali psy - wziął bagaże i zaczął znosić wszystko na dół, a potem do auta.

Harry westchnął ciężko. Musieli jeszcze zajechać po Nialla i Michaela, ponieważ nie chcieli, żeby ci się tłukli pociągiem. To miały być ich pierwsze wspólne wakacje.

Zszedł na dół, gdzie siedziała Lottie wraz z jego synkiem i Fizzy.

- Co Dante, chcesz już do mamusi? Jedziecie na super wakacje, aż ci zazdrościmy - Lottie łaskotała szczenię po brzuszku.

- To synek tatusia, nie znasz się Lotts - młodsza Tomlinson skomentowała z uśmiechem, łapiąc w swoją dłoń nóżkę kilku miesięcznego chłopca.

Po pomieszczeniu rozległ się pisk, a na ustach Dante pojawił się cudowny uśmiech. Był oczkiem w głowie całej rodziny, nie można było przejść obok niego obojętnie.

- Ja jednak myślę, że jest on moim kochanym syneczkiem - Harry podszedł w końcu do kobiet i zagarnął malucha, od razu całując jego pucołowate policzki kilka razy - Syneczek mamy, prawda? Ty jesteś nim Dante.

Mały alfa zaczął gaworzyć i wypuścił z ust kilka bąbelków ze śliną. Jego oczka blyszczały się na widok mamy, to była cudowna reakcja dla rodzica.

- Mam pełny brzuszek, zmienioną pieluszkę i możemy zwiedzać świat, co? - jego słowa raczej przy Dante były wymawiane czułym oraz delikatniejszym tonem głosu - O nie, nie. Tego nie ruszamy chłopczyku - Harry zabrał pulchną rączkę dziecka od swojego amuletu szczęścia.

- Jesteśmy spakowani - wrócił się alfa i spojrzał na wszystkich - Fotelik przygotowany, usiądziesz z tyłu z Dante i Michaelem, a Niall ze mną z przodu.

- Jasne. Dziewczyny na pewno sobie poradzcicie? - omega upewniła się, robiąc dwa małe kroki w stronę narzeczonego.

- Rok temu dałyśmy radę, więc teraz też będzie dobrze - zapewniła ich Fizzy - Nie rozwalimy wam domu i będziemy w kontakcie.

- No dobrze - Harry odpuścił - Jakieś drobne, wiecie gdzie macie - szepnął, nie chcąc żeby Louis usłyszał.

- Wszystko pod kontrolą Harry - Lottie puściła mu oczko, brunet naprawdę zadbał, aby dziewczyny nie musiały się niczym martwić.

Omega zadowolona ruszyła na korytarz, gdzie wsunęła na stopy swoje klapki. Unikał czujnego wzroku Louisa. Czuł, że mężczyzna coś podejrzewał, ale udawał iż tego nie widzi. Alfa wyszedł pierwszy z domu i otworzył drzwi od auta przed narzeczonym, który umieścił szczenię w foteliku. Któraś z dziewczyn zamknęła za nimi drzwi od domu.

- No nie pstrz tak na mnie, moje plecy dosłownie płoną od twojego wzroku - Harry burknął, zapinając odpowiednio szczenię, które miało już całą buzię w swojej ślinie - Dante, mama znowu musi cię wycierać, mały brudasku?

- Ile im zostawiłeś? - spytał bez większych emocji i wsiadł do auta, na miejsce kierowcy.

- Dwieście - powiedział niechętnie, zapinając swoje pasy - Czy ty wszystko musisz podsłuchiwać?

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz