37. Urodziny Jay.

2K 171 16
                                    

Teraz rozdziały będą się pojawiały dwa razy w tygodniu! Będą to wtorki i piątki 💙💚

Louis nie mógł już się doczekać, aż wysiądzie z samochodu. Miał już dość siedzenia w miejscu, miał tego dnia zbyt dużo energii. Musiał jednak bezpiecznie dowieźć Harry'ego na miejsce. Sam brunet wyszedł z inicjatywą, do odwiedzenia Tomlinsonów. Zwłaszcza, że Jay miała tego dnia urodziny. Louis przyjął to z uśmiechem, ponieważ widocznie omega dbała o kontakty z bliskimi.

- W końcu! - alfa wykrzyknął, widząc tabliczkę z napisem Doncaster - Miałem wrażenie, że ta podróż trwa i trwa.

- Ciesz się, że twoja sąsiadka ponownie zgodziła się zająć psami. Inaczej byłoby nieciekawie - Harry zachichotał, klepiąc udo mężczyzny.

- Nasza sąsiadka kochanie. Zawsze wzięlibyśmy ich ze sobą - wzruszył ramionami - Pani Main bardzo ich lubi i nieraz ratowała mi skórę - przyznał.

- Och. No tak - poczuł gorąco na policzkach - Wciąż nie mogę do tego przywyknąć. Liam zawsze mówił moje, moje i moje.

- U mnie wszystko jest nasze kochanie. Co moje to twoje - sięgnął do uda młodszego.

Omega rozpromieniła się. Przeznaczenie jednak dobrze wiedziało, kto do kogo należy.

- Louis? A co z Eleanor? Już cię zostawiła w spokoju? - przywołał dość nieprzyjemny temat.

- Nie mam z nią kontaktu od ostatniego spotkania w Doncaster - zdążył kompletnie zapomnieć o dziewczynie - Miejmy nadzieję, że tak właśnie zostanie.

- I dobrze, nie chcę jej więcej koło ciebie - Louis wjechał na podjazd przed domem, a Harry zanotował sobie w głowie, żeby oprócz torby, nie zapomnieć o prezencie.

- Zaborczy - zaśmiał się Louis, parkując swobodnie na posesji - Mama będzie zaskoczona, kiedy nas zobaczy.

- O to chodziło! I tak musi być smutna, bo nie złożyliśmy jej jeszcze życzeń, a jest dość późno - rozpiął swoje pasy i wysiadł z pojazdu.

- Pewnie myśli, że zapomnieliśmy - przewrócił oczami szatyn - W życiu bym nie zapomniał, nie ma takiej opcji.

- Kto co bierze? - spytał, otwierając bagażnik. Prezent był odpowiednio zapakowany, co ich cieszyło. Jay miala mieć frajdę przy otwieraniu!

- Wezmę prezent, jest ciężki. - postanowił szatyn, nie przyjmując nie w odpowiedzi na swoje słowa - Trzymaj kluczyki, zamkniesz auto.

- Kocham cię - Harry cmoknął policzek alfy, po tym jak zabrał sportową torbę i podszedł do niego. Chwilę później po cichu dostawali się do domu. Jeśli Louis dobrze mówił, dzieciaki miały być jeszcze w szkołach.

Nie słyszeli krzątania się na dole. Louis wszedł do pustego salonu i postawił pakunek na stoliku koło sofy. Wrócił do Harry'ego, który odstawił torbę na bok i obaj rozebrali się z wierzchnich rzeczy.

- Nie wiem, gdzie jest mama i pewnie Lottie - szepnął alfa - Reszta jest raczej w szkole, ale niedługo wrócą.

- Wiem kochanie, mówiłeś mi to - spiął swoje włosy w koczka i przyciągnął starszego do krótkiej czułości. Stęsknił się za ciepłymi wargami na tych swoich.

- Co to za migdalenie się i co wy robicie w Donny? - jak na zawołanie pojawiła się przy nich Lottie - Jesteście mało dyskretni wjeżdżając na podjazd autem i trzaskając drzwiami.

- Lottie - Harry sapnął, odsuwając się od Louisa - Nikt ci nie mówił, że nieładnie jest podglądać? - uniósł kącik ust i objął kobietę - A tak zbaczając z tematu. Prześlicznie wyglądasz. Do twarzy ci w różowych włosach.

Self-seeker  || Larry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz