Rozdział 5

16K 650 45
                                    

Lexi...

Obudziło mnie tępe pulsowanie w skroniach. Boże! Czułam się, jak przejechana przez pociąg. Bolał mnie dosłownie każdy mięsień, a w głowie miałam totalną pustkę. Uchyliłam powieki jęcząc boleśnie, gdy wschodzące kalifornijskie słońce wdarło się do mojego mózgu, jak żrący kwas. Gdzie ja jestem? Znajomy zapach płynu do płukania mógł oznaczać, że jestem we własnym łóżku. Problem w tym, że zupełnie nie pamiętam, jak się w nim znalazłam i kiedy.

Podniosłam się na łokciach, z trudem powstrzymując odruch wymiotny i zerknęłam na stojący na stoliku nocnym zegarek. Niebieskie kropeczki uformowały się w cyfrę pięćset trzydzieści sześć. Zdezorientowana rozejrzałam się dookoła z ulgą witając znajome otoczenie.

Dzięki ci, Boże! Byłam we własnym łóżku! Ostatnie co pamiętam to impreza, na której byłam z Grantem i nasz taniec. Czy to było wczoraj? Po tym, jak huczy mi w głowie, to musiało być wczoraj. Żaden kac nie utrzyma się dłużej. To znaczy, że dzisiaj jest niedziela. Coś mi świtało, że jutrzejszy dzień jest ważny, ale nie mogłam sobie przypomnieć dlaczego.

W końcu, przełamując się, zwlekłam się z łóżka, stając na trzęsących się nogach. Jezu! Jeszcze nigdy nie miałam takiego kaca. Nawet za czasów studenckich, gdy impreza goniła imprezę, nie doprowadziłam się do takiego stanu. Powłócząc nogami wtoczyłam się do łazienki, dziękując Bogu, że moja sypialnia znajduje się na dole.

Na widok swojego odbicia w lustrze miałam ochotę krzyczeć ze złości. Rozmazany makijaż wyglądał, jak u klauna. Zaschnięte strużki czarnej masakry wyglądały, jak ślady czarnych łez pod opuchniętymi powiekami. Przytrzymując się dla zachowania równowagi szklanej przegrody, włączyłam prysznic, modląc się o cud pamięci i zdjęłam bieliznę.

Jęknęłam, czując chłodne krople wody na rozgrzanym ciele, ale zagryzłam zęby, stojąc pod strugami wody lejącej się na mnie z dużej deszczownicy. Ze wszystkich sił starałam się przypomnieć sobie to, co się wydarzyło na imprezie, jednak ostatnia noc zupełnie wypłynęła z mojego mózgu. Poza nielicznymi urywkami, gdy tańczyłam z Grantem, totalna pustka. Zaciskając zęby zmieniłam strumień wody na gorący, pozwalając parzącym kroplom zmyć ze mnie pot i rozgrzać zziębnięte ciało.

Podskoczyłam ze strachu słysząc głośne łomotanie do drzwi.

- D'Angelo!

Cholera! Zakneblujcie gnoja, który się tak wydziera, albo własnoręcznie go zakatrupię! Zaciskając powieki, spłukałam pośpiesznie szampon. Nawet we własnej łazience nie mam chwili spokoju, myślałam wycierając się ręcznikiem. Każdy ruch był jak puszczony w zwolnionym tempie, a łomotanie w skroniach przybierało na sile, jak ryk silników rakiety.

- Czego, do cholery, się tak wydzierasz? – wychrypiałam otwierając drzwi.

Grant, w samych bokserkach i ze zmierzwionymi włosami chodził po mojej sypialni, jak lew w klatce. Widząc mnie zamarł w pół kroku i zmierzył spojrzeniem od stóp do zaczerwienionej twarzy.

- Żyjesz!

- Przestaniesz się w końcu drzeć? – warknęłam chwytając się za głowę, jakby miała zaraz eksplodować.

- Lexi, kurwa! Myślałem, że coś ci się stało.

- Jak widzisz, jestem cała i zdrowa – mruknęłam wychodząc z sypialni. Jedyne, o czym teraz marzyłam, to mocna kawa i jakieś proszki od bólu głowy. – Co ty w ogóle tutaj robisz?

Była niedziela. Grant nawet po całonocnej imprezie, zrywał się bladym świtem i gnał na siłownię. Powinien teraz wyciskać jakieś ciężary, albo robić równie idiotyczne rzeczy, a nie sterczeć jak kołek i patrzeć na mnie, jakby przez noc wyrosła mi druga głowa.

INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz