Rozdział 50

17.8K 712 136
                                    

Tak na ostatek... 🏁🏁🏁🏁🏁

Jesteśmy prawie na mecie. Cholernie zżyłam się z moimi bohaterami. Przez długie tygodnie i miesiące żyłam każdą jedną chwilą razem z nimi i ich historią. Mafia to coś zupełnie nowego dla mnie, jako autorki. Uwierzcie, znaleźć coś, czego jeszcze nikt nie napisał w taki sposób jest bardzo ciężko. Może zauważyłyście. Kocham dobre zakończenia. Uwielbiam złych chłopców, grzeszników, którzy dla tej jednej jedynej są w stanie zrobić dosłownie wszystko. Uwielbiam silne dziewczyny, które nawet, gdy upadną, mają siłę wstać, poprawić koronę i skopać tyłki facetom.

Może kiedyś dojrzeję do takiej historii, gdzie happy end nie bedzie dla moich bohaterów. Ale jeszcze chyba nie teraz... Chcę dać wam poznać i przeczytać o różnych kolorach miłości. Tej pełnej skrzydlatych motylków, czerwonych serduszek i czułych gestów. Tej kolczastej, raniącej, krzywdzącej. Pokazać, że życie nie zawsze jest kolorową tęczą, z rozbrykanymi jednorożcami, ale nawet wtedy możemy się podnieść i jesteśmy jeszcze silniejsze niż byłyśmy.

***

Lexi...

Miałam sen... Chyba raczej koszmar, z którego ocknęłam się, słysząc co najmniej dziwną wymianę zdań pomiędzy Gabrielem, a Sebastiano. Jeszcze chwilę temu miałam wrażenie, że to wszystko mi się po prostu śni. Wiecie, ostatnio żyję raczej w stresie, więc omamy słuchowe, a nawet wzrokowe nie są oznaką szaleństwa, a raczej symptomem zbliżającego się Armagedonu, w postaci bardzo wkurwionej dziewczyny, czyli mnie.

Zacisnęłam szczękę, starając się nie bluznąć stekiem przekleństw. Jestem damą... Jestem cholerną damą i nikt, nawet taki facet jak Sebastiano nie sprowokuje mnie. Nie da rady. Za cholerę... Trzy słowa i stanęłam w płomieniach!

– Mój przyszły szwagier jest raczej zazdrosnym facetem i założę się, że wcale mu się nie podoba, jak macasz moją siostrę, a jego kobietę – oznajmił gdzieś z bliska Gabriel.

Rozumiecie to? Mój brat, własny, osobisty brat, Gabriel Alexandrow, właśnie wypowiedział trzy zaklęte słowa. Mój. Przyszły. Szwagier.

- Przyszły szwagier, co? A chciałeś mnie ujebać.

Ujeb go, ujeb, Gabrielu, poganiałam go w myślach. Jestem przekonana, że Gabriel tylko się tak drażni z Sebastiano, a te trzy wyrazy, których nie wolno wymawiać, to takie drażnienie lwa w klatce. Siedzi wyleniały kocur w zamknięciu i tak w zasadzie, gówno może ci zrobić. Cholera, czy to nie powinno być tak, że starszy brat nienawidzi każdego faceta, który kręci się koło jego siostry? Mam rację, prawda? Tak przynajmniej jest w książkach i filmach. Poczekam, aż da mu popalić.

- Doszedłem do wniosku, że nie jesteś taki najgorszy, Riina. Ale jak nie chcesz, mogę poszukać lepszego kandydata. Nawet Roth się nadaje, no i podoba mu się moja siostra. W sumie niegłupi pomysł. Miałbym ją w Nowym Yorku.

No cholera jasna! To chyba jakieś czary! Podmienili mi brata? Czy to tak już z nimi jest? On mnie swata, na Boga! Jak nie ty, to może tamten, albo jeszcze inny, ewentualnie gazeciarz... Nie, moi mili. Cokolwiek sobie tam uroili w swoich głowach, nie mam zamiaru się na to zgadzać. Może zaraz się jeszcze okazać, że jestem taką kontraktową żoną. Przecież to nie są normalni faceci, tylko bossowie cholernych organizacji mafijnych. Dodam, że takich, które od dziesiątek lat się nienawidzą. Odrobiłam zadania domowe i wiem, że czasami ślub jest gwarantem pokoju. Jak chcą to niech sami się ochajtają, a mnie do tego niech nie mieszają! Związki partnerskie są na czasie, czyż nie?

No i jeszcze Roth? Zaśmiałam się cicho. Mężczyźni, jak Boga kocham!

- A może ktoś się mnie zapyta o zdanie? – odezwałam się w końcu, zanim doszłoby do przekazania stada krów i naplucia na rękę, aby przybić biznes życia. Lexi zmieniłaby właściciela, z błogosławieństwem dopiero co odzyskanego brata. A kysz!

INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACHOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz