Lexi...
Dev... Nowojorski numer telefonu i tylko trzy litery imienia. Czy to on? Z całą pewnością nie ja wpisałam to imię. Nie znam żadnego faceta o tym imieniu. I co to w ogóle za imię?
Skoro nie pamiętam jego twarzy, na pewno nie zrobił na mnie dobrego wrażenia. Poznałam już wystarczająco dużo osób związanych z modelingiem, żeby wiedzieć, że czasami za piękną powłoką nie kryje się zupełnie nic, albo to co tam jest, nie jest warte funta kłaków. Wystarczy wspomnieć o wszystkich przyjaciółeczkach na jedną noc mojego współlokatora.
Wykasowałam numer bo nie miałam zamiaru dzwonić do kogoś, kogo zupełnie nie pamiętałam i z uśmiechem na ustach wtuliłam się w poduszkę. Jutro czeka mnie drugi dzień z Szatanem i już nie mogłam się doczekać. Miałam kilka asów w rękawie, a jak i one zawiodą, zdam się na intuicję. Grant ma rację. Nie mogę pozwolić, żeby traktował mnie, jak swoją służącą. W końcu nie po to skończyłam studia, żeby parzyć kawę i być na każde zawołanie.
Tak... Tym razem jestem przygotowana...
Guido, tak jak poprzedniego dnia, czekał na mnie na parkingu przed moim domem. Chciałam jechać metrem, odkładając w czasie początek konfrontacji, ale zostało mi to uniemożliwione. Dwadzieścia minut później, wjeżdżając windą na ostatnie piętro, wszystko we mnie wibrowało z napięcia.
Mogłam udawać przed Grantem odważną i gotową do walki, ale prawda była znacznie bardziej pokręcona. Cholera, naprawdę podniecały mnie słowne utarczki z tym mężczyzną. Kręciło mnie to! Jak bardzo muszę być powalona, żeby czerpać seksualną satysfakcję, kłócąc się z Szatanem. Starając się pozbawić go tej zimnej, narzucanej kontroli. Chciałam zerwać mu z twarzy maskę, tak jak te cholerne okulary, którymi odgradzał się od ludzi. Ode mnie.
Aby wygrać bitwę, muszę poznać przeciwnika. Jego mocne i słabe strony. Wiedzieć, jak reaguje, gdy traci kontrolę.
Królestwo Szatana przywitało mnie ciszą i spokojem. Poza uśmiechniętą dziewczyną przy głównej recepcji, nie było jeszcze nikogo.
- Dzień dobry, Clary – powiedziałam zerkając nerwowo w stronę drzwi do mojego gabinetu.
- Będzie naprawdę dobry. Jest trochę poczty. Pan Rivas był tutaj z samego rana i zostawił dla ciebie te dokumenty – odpowiedziała uśmiechając się szeroko i podała mi stos teczek.
- Jest u siebie?
- Nie. Wyjechał na kilka dni. Nie powiedział kiedy wróci – dodała.
Wypuściłam powietrze dziwiąc się, że nie zemdlałam z braku tlenu. Słowa dziewczyny powoli docierały do mnie i z każdą sekundą na mojej twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech.
Miała rację. Ten dzień już zaczynał być bardzo dobry. Ponieważ wczoraj pojawił się zupełnie nieoczekiwanie, musiałam zrezygnować z remontu mojego gabinetu i dosłownie w ostatniej chwili wstrzymałam ekipę. Chwilowo.
- Zadzwoń do działu remontowego. Niech przyślą do mnie wszystkich pracowników – rzuciłam ruszając w stronę gabinetu z drepczącą za mną dziewczyną. – Znajdź mi proszę jakieś wolne biurko, gdziekolwiek. Nie mamy za dużo czasu, więc musimy tak wszystko zorganizować, żeby praca przebiegała bez zakłóceń.
- Zrobi się. Masz zamiar przemeblować swój gabinet?
Stanęłam w progu patrząc z uśmiechem na ostatnie chwile żywota tych wszystkich okropnych mebli, które kazał tu wstawić Szatan. We własnym legowisku mógł sobie robić, co tylko dusza zapragnie. O ile taką posiadał, w co zaczynałam wątpić.
- Coś w tym stylu – mruknęłam.
Przez następne godziny niecierpliwie oczekiwałam, aż praca dobiegnie końca. Nie potrafiłam skoncentrować się na swoich obowiązkach. Ba! Nawet nie zajrzałam do teczek, które po prostu rzuciłam na tymczasowe biurko. Bardziej interesował mnie postęp prac, niż te wszystkie papierki. Poza tym, nie byłam jego cholerną sekretarką. Myślę, że zostawienie tych papierzysk miało na celu sprowokowanie mnie do jakiegoś działania. Na firmowej poczcie nie znalazłam żadnego emaila, więc doszłam do wniosku, że szkoda mojego czasu.
CZYTASZ
INVICTUS. Boss, Cykl Trzy Gwiazdy#1 JUŻ W KSIĘGARNIACH
RomansaSebastiano Riina, nowy boss amerykańskiej Cosa Nostry. Twardy, nieprzystępny mężczyzna, kierujący się w życiu własnymi zasadami. Ma wszystko: władzę, najsilniejszą organizację w Stanach i kobiety. Kiedy chce, które chce i jak chce. Oprócz tej jednej...