Rozdział 9 - Problemy natury dziecięcej

147 26 12
                                    

Siedziałam na łóżku i patrzyłam z rozszerzonymi oczami na wrzeszczącego Feliksa. Prawdopodobnie sekundy dzieliły mnie od tego, by Ludwig połamał mi kręgosłup w trzech miejscach za te hałasy, ale... Ale ja się poddałam.

Miałam właśnie wychodzić na wyprawę, więc oddałam go Petro, ale Felek widząc, jak zamierzam go opuścić w towarzystwie Gila i Francisa, zaczął drzeć się w niebogłosy.

Szarpiącego się dzieciaka z dużym trudem zaniosłam do pokoju, a Prus z Francją wyruszyli w drogę sami. Jeden zadowolony z takiego obrotu spraw, drugi nieszczególnie.

— Uspokój się już! — warknęłam na blondynka, a ten rozdarł się jeszcze bardziej i tupnął. — Liczę do trzech i masz się uspokoić!

Supernianiu, pomocy.

— Raz!

Feliks podbiegł koślawo do kolorowego kosza z zabawkami, złapał za dużą, plastikową kaczkę grającą melodię i pierdolnął nią o podłogę.

— O nie, mój panie! — Wstałam zła z łóżka i ruszyłam w jego stronę. — To, że zabawki są za darmo nie znaczy, że masz je niszczyć!

Ryk był coraz głośniejszy, a ja miałam ochotę wyjebać go przez zamknięte okno.

Kompletnie nie wiedziałam, co mam robić.

— Koniec tego! — Wściekłam się. — Wychodzę!

Odwróciłam się na pięcie i rozjuszona dopadłam drzwi, żeby wyjść z tego pierdolnika na kółkach.

Musiałam zapytać kogoś, co mam działać.

Co by zrobiła Nela? Wyjebałaby go przez okno.

Co by zrobił Niemcy? Dwieście okrążeń dokoła szkoły.

Co zrobiłby Gil? Pogratulowałby mu doprowadzenie matki na skraj wytrzymałości.

Co zrobiłby Dei? Wysadziłby go pod Kauflandem.

Co uczyniłby Petro? ... Jestem genialna. Typ na bank będzie wiedział, czy mam pierdolnąć, czy nie pierdolnąć.

Zatrzymałam się, gdy dzieciak złapał mnie za nogę i wytarł smarki w moje dżinsy. Skrzywiłam się na widok wielkiego, zielonego gluta ciągnącego się od łydki po kolano.

— Ja pierdolę.

Pierdolę taki biznes!

Złapałam młodego pod pachy i dźwignęłam na ręce tylko po to, żeby go postawić pod ścianą. Feliks usiadł na ziemi i po prostu zaczął w tej całej swojej histerii się tarzać. Te świdrujące uszy wrzaski sprawiały, że i mnie samej chciało się wyć. Czułam złość, smutek, zmęczenie i bezsilność. Zwłaszcza bezsilność.

Miałam już wyjść z klasy ignorując go, ale nie potrafiłam.

Ta metoda była dla mnie bezduszna i pozbawiona jakiejkolwiek empatii do małego człowieka.

Usiadłam więc zrezygnowana na łóżku po raz kolejny i podparłam brodę o ręce.

Kurwa, nie Petro mi był potrzebny, tylko jebany egzorcysta.

Schowałam twarz w dłonie i wyłączyłam się.

Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Z pokorą przyjmę to, co zaraz nadejdzie. Niech to będzie nawet Ludwig łamiący mi kręgosłup, czy Nela wydrapująca mi oczy.

Mam to w tej chwili we doopie.

Zamrugałam, gdy szloch ucichł, a wykończone i bordowe dziecko podeszło do mnie i wystawiło rączki, żeby się przytulić.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz