Rozdział 53 - Złość

97 20 2
                                    

[28 listopad]

Obudziłam się następnego dnia rano niewyspana i zmęczona. Kątem oka zauważyłam, że Francis leżał obok mnie i spał w najlepsze, a waliło od niego jak z gorzelni. Przypomniałam sobie wczorajszy dzień i ukryłam twarz w poduszce. Po chwili jednak podniosłam dłoń z pierścionkiem zaręczynowym i pierwszy raz przypatrzyłam mu się uważnie.

Był bardzo delikatny. Z białego złota i pięknym białym diamencikiem na środku. Skromny i stonowany. A zarazem piękny i delikatny. Musiałam przyznać, że Francja miał gust.

Matko Boska, jestem ZARĘCZONA. ZA-RĘ-CZO-NA!

Nieważne, ile razy powtarzałam w myślach to słowo, to i tak za każdym razem rozpierdalało mi to mózg.

Ja w sumie nigdy nawet nie marzyłam o ślubie w realnym życiu. Uważałam się za brzydką i stwierdziłam, że nigdy nie znajdę kogoś, kto by się mną zainteresował.

A tu się znalazł jeden taki czubek, spojrzałam na Francję. I to nie byle jaki...

Ten chyba usłyszał moje myśli, bo obudził się i zerknął na mnie półsennie:

Ma chérie~...

Przeszły mnie ciarki.

— Jest dopiero ósma rano. Śpij sobie jeszcze.

Ten jednak zerwał się jak szalony i przygniótł mnie do łóżka tak, że pieprznęłam głową w ścianę z wrażenia. Francja uśmiechnął się po zboczonemu i nagle przestał. Puścił mnie, a jego palce dotknęły mojej szyi.

— Co ci się stało...?

W jego głosie słychać było przerażenie i narastającą wściekłość.

— Mam siniaki na szyi?

— Żebyś wiedziała!

Zapaliła mi się nad głową mała żaróweczka.

— Wczoraj jak szłam do kibla natknęłam się na Petro. I... — Zamilkłam dramatycznie.

Spłonę w piekle, ale cóż. Skoro on chce mnie dorwać, to ja dorwę go pierwsza.

— Tego już za wiele... — Wstał wściekły i skierował się do wyjścia. Wyskoczyłam za nim i zagrodziłam mu drogę.

— Nie! Teraz nic nie zrobisz! Pomyśl, musimy go zniszczyć po cichu — powiedziałam, a Francis spojrzał na mnie zdziwiony. — Jesteś szczwany lis. Jeżeli wymyślisz jakiś plan, by się go pozbyć, pomogę ci.

Byłam zdeterminowana. Albo Francis mi pomoże, albo sama go załatwię. Ten badał mnie chwilę wzrokiem i z uśmiechem powiedział:

— Coś wymyślę. Ale tym razem pozbędziemy się go definitywnie.

Wyszczerzyłam zęby. Yeti, szykuj się na swój koniec. Nie będziesz mi tu, kurka, polowania na niepełnosprawnych urządzał. W sumie jak pozbędę się Petro, to nikt nie będzie za nim płakał.

Brawo Dibu, mówisz tak, jakby ktokolwiek płakał po tobie.

Impreza stulecia trwałaby tydzień, a sam Ludwig tańczyłby półnagi na stole wywijając swoim krawatem.

— Długo będziesz tak stała na środku pokoju?

Ocknęłam się i spojrzałam na Francuza. Jego mina mówiąca „le wut?" mówiła sama za siebie.

— Sorki. — Podrapałam się po głowie. — Zresetowałam się.

Skierowałam krok z powrotem do łóżka i wgramoliłam się pod pościel. Gdy poczułam na sobie wędrujące łapy blondyna wypaliłam:

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz