Rozdział 14 - Zmartwychwstanie

128 23 2
                                    

[14 września ????]

Minęły dwa tygodnie.

W dniu, w którym Petro przyniósł mi kolację i oświecił mnie co do dnia, sporządziłam własny, prowizoryczny kalendarz. Na kartce A4 napisałam ładnie nazwę miesiąca i skrupulatnie każdego dnia zakreślałam dni tygodnia.

Stało się to moją obsesją. Tak samo, jak obsesją stało się rozmyślaniem nad bieżącym rokiem. Nie wiedziałam, czy dodać dwa lata od ostatniego, tego normalnego roku, czy pierdolnąć sobie rok ZERO. Takie rozważanie za i przeciw zajmowało mi naprawdę bardzo dużo czasu, a nigdy nie potrafiłam dość do żadnej konkluzji. Tak więc roku na kalendarzu nie było.

Ludwig wypuszczał mnie trzy razy w ciągu dnia do toalety i ewentualnie pod prysznic. O fakcie, że chciało mi się szczać, dawałam typowi znać przez walkie-talkie, które gnój przywiózł z jakiejś wyprawy. Czułam się jak pieprzony więzień, kiedy idąc z ręcznikiem pod pachą, miałam za sobą ogon w postaci szwaba. Było to niezwykle upokarzające, ale czułam tak wielką dezorientację emocjonalną, że wycofałam się z życia.

Nie rozmawiałam z nikim, poza Petro. Miałam wrażenie, że tylko on jedyny mnie rozumiał i tylko on jedyny wiedział, co czułam. Można powiedzieć, że założyliśmy wspólne kółko wzajemnej adoracji i wsparcia, ponieważ, jak się okazało, oboje mocno cierpieliśmy z powodu utraty rodziny.

Byłam przyzwyczajona, że Petro przynosił mi kolację, więc wyczekiwałam tej pory dnia z coraz większym zniecierpliwieniem. Prosiłam go z początku, by tylko o sobie opowiadał. Więc i opowiadał anegdotki ze swojej szkoły, o życiu na Ukrainie oraz o tym, jak wielkie nadzieje pokładał we Francji, kiedy zaczęła się wojna.

Natomiast, kiedy przychodzili do mnie Nela i Francis, udawałam, że śpię, a jeśli byłam przytomna, nie otwierałam się, tylko patrzyłam tępo przed siebie modląc się, żeby sobie już poszli w pizdu.

Słysząc na własne uszy o tym, jak Ukraińcy mocno odczuli „zdradę" Francji, sama zaczęłam czuć ogromną niechęć do Francisa. Żal jaki czułam po stracie Feliksa i żal Petro zlewał mi się w jedno, rosnące z dnia na dzień autodestrukcyjne uczucie.

Nela natomiast odrzucała mnie swoim fałszywym współczuciem. Jak mogłam brać za pewnik szczerość jej intencji, skoro sama skreśliła swoją rodzinę miesiąc po Apokalipsie...? To pokazało mi, że dziewczyna nie przywiązywała się do nikogo i była wstanie własną rodzinę wyrzucić do kosza.

A rodzina przecież powinna być najważniejsza....

Jakby tego było mało, mój ból głowy przez cały ten stres i nerwy spotęgował się na tyle mocno, że w momentach rzutu nie potrafiłam funkcjonować. Atakował nagle z taką mocą, że aż zginało mnie w pół. Na pulsowanie w czaszce nie działała woda z solą, czyli jedyny środek przeciwbólowy dostępny w szkole bez recepty wystawianej przez Ludwiga.

I tak przez ten cały czas wegetowałam, kiedy noce i dni zlewały mi się w jedno.

Przełom nastąpił dopiero dzisiaj.

Obudziłam się rano z przeczuciem, że robiłam ŹLE, chowając się przed wszystkimi i rycząc w każdej cennej sekundzie życia, którą mogłabym inaczej wykorzystać. Nigdy nie wiadomo, kiedy człowieka ciul miał strzelić.

Dobra, Dibu, wysil chomika w mózgu, wiem, że lekko jest niedożywiony i słaby, ale zakręć mu kołowrotkiem.

Siedzenie tutaj NIC mi nie da.

Brawo, inteligentne spostrzeżenie, tak właśnie twój ostatni chomik zdechł z wyczerpania, niedożywienia i halucynacji.

Dam radę, straciłam rodziców, dziadków, brata, Mateusza, przyjaciół. Muszę się wziąć w garść, bo inaczej długo nie pożyję. Mamy INNE czasy.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz