Rozdział 19 - Mała wojna

118 23 0
                                    

Nie zeszłam na kolację. Nie wpuszczałam też do siebie nikogo, tylko cały czas siedziałam zamknięta w pokoju, olewając wszystko i wszystkich. Nie wpuściłam nawet Neli, która darła się na mnie przez piętnaście minut, po czym odeszła zrezygnowana grożąc, że urwie mi kiedyś głowę.

Zgłodniałam dopiero koło jedenastej wieczorem. Otworzyłam więc ostrożnie drzwi i cicho ruszyłam w stronę kuchni, oglądając się czujnie za siebie. Nigdy nie wiadomo, z której strony wypełznie robactwo.

Nuciłam sobie cicho pod nosem psychodeliczną kołysankę „Come little children"*, oraz zrobiłam sobie mały stosik kanapek. Co prawda, chleba o tej porze już raczej nie było, ale do smaku suchego i przeterminowanego pieczywa WASA można się było nawet przyzwyczaić.

Obładowana żarciem na talerzu ruszyłam w stronę swojego pokoju. Byłam akurat już na ostatnich schodach, gdy usłyszałam za sobą głos:

— Natalie? — Odwróciłam się, a światło latarki buchnęło mi w twarz.

— Czego?

— Masz wciąż moją koszulkę na sobie.

Spojrzałam na siebie. Rzeczywiście.

— Oddam ci ją jutro, teraz mam to w dupie — mruknęłam i z wielkim wyjebongo odwróciłam się w swoją stronę.

Nie miałam humoru na rozmowy przy kawce i ciasteczku o dupie Maryni. Po chwili usłyszałam, że brunet za mną podążał. Przymknęłam oczy modląc się o cierpliwość.

— Pukałem dziś do ciebie.

— Wiem.

— Nie otworzyłaś mi.

— Chciałam być sama — wyjaśniłam chłodno.

— Francja cię zdenerwował, więc potrzebowałaś chwili samotności, żeby się uspokoić. To całkiem zrozumiałe.

— Wkurwił mnie, a to różnica — sprostowałam, bo jego mądrowaty ton nieco wyprowadził mnie z równowagi. — Bo mnie akurat denerwuje ostatnio wszystko. Jednak wkurwić mnie to potrafi tylko Francja i kuzyn dupek.

Weszłam do swojego pokoju i trzasnęłam drzwiami. Nie nacieszyłam się długo spokojem, bo natrętny chłopak wlazł za mną. Wiedząc, że i tak się go nie pozbędę, usiadłam na łóżku i nie zwracając na niego uwagi, wzięłam się za jedzenie. Zauważając, że brunet rozgląda się na boki, zapytałam:

— Szukasz czegoś?

— Gdzie pies?

— Pewnie gdzieś łazi. — Wzruszyłam ramionami. — Ten pies radzi sobie lepiej od nas wszystkich. Co tak w ogóle stoisz jak pod latarnią, usiądź czy coś.

Chłopak usiadł koło mnie, a ja wbiłam w niego czujny wzrok. Na samą myśl o Francisie chuj mnie strzelał. Moje czarne, puchate serduszko pałało żądzą zemsty.

— Myślałam o tym, co mi powiedziałeś — skłamałam, bo przyszedł mi do pały pewien pomysł. Niezbyt inteligentny, ale skoro wojna to wojna...

— Zaciekawiłaś mnie. — Kiwnął głową.

— Zgadzam się — powiedziałam pewnie. — W sensie... Przystaję na twoją propozycję, jakkolwiek by to nie brzmiało. Skoro potrafisz wyciągnąć mnie z bagna, to zrób to. Nawet jeśli...

— Nawet, jeżeli oznaczałoby to związek? — zapytał drwiąco.

— Nie przeginaj, zaczniemy od przyjaźni. Zgoda?

— Tak, powiedzmy.

Francję wypierdoli z laci, jak o tym się dowie, w końcu ZAKAZAŁ mi się do niego zbliżać.

A propos Francji...

— Jest późno. Może zostaniesz na noc? — zaproponowałam.

Jest szansa, że jak Petro tu zostanie, to Francja nie wbije mi do pokoju. Albo wbije i zrobi rozróbę.

Widząc, jak brunet bez żadnych protestów, a wręcz z chęcią położył się na moim wyrku, odetchnęłam z ulgą.

— Dziękuję. — Uśmiechnęłam się szeroko. — Prawdziwy z ciebie przyjaciel.
Nie odpowiedział. Cóż... Prawdopodobnie właśnie uwięziłam gościa we friendzone. Nie zdążyło mi się zrobić przykro, bo zasnęłam.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz