[11 grudzień]
Nie spałam przez większość nocy. Dopiero koło piątej rano udało mi się na chwilę zmrużyć oczy a i tak śniło mi się, że ślub był jedną wielką katastrofą. Przede wszystkim we śnie wychodziłam za Deidarę, co już kwalifikowało się pod koszmar senny wymagający przerobienia go z psychoterapeutą. Po drugie, Ludwig na starym fortepianie grał intro z Pokemonów, a Gilbert i reszta gości ubrani byli w kigurumi przedstawiających właśnie te stworki. Skończyło się na tym, że Deidara krzyknął „wybieram cię!".
Łot de, łot de...?
Tak debilnego snu to ja już dawno nie miałam.
Teraz, kiedy się już całkiem wybudziłam, zauważyłam, że jest godzina ledwo dziewiąta, a ja jestem sama w łóżku. Francis pewnie dopina wszystko na ostatni guzik. Zrobiło mi niedobrze.
To już dzisiaj.
— Szlag! — Wyplułam w stronę sufitu.
Drzwi otworzyły się szeroko i stanął w nich uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn.
— Jak miło, że już wstałaś! Szybko, szoruj pod prysznic. — Klasnął w dłonie ponaglająco.
W ciszy wygramoliłam się z łóżka, wzięłam ciuchy i posłusznie wykulałam się z klasy. Szłam sama na salę gimnastyczną i niezbyt zwracałam uwagę na to, co dzieje się wokół. W planach miałam szybki prysznic i równie szybki powrót do swojego pokoju.
Ślub, prychnęłam w myślach, śmieszne.
***
Gdy wróciłam do pokoju, zastał mnie widok Francisa, który ubrany był w normalne spodnie i białą koszulę, rozpiętą na dwa guziki pod szyją. Włosy miał spięte w kucyk i w sumie wyglądał bardzo dobrze.— Ma chérie! — Ucieszył się na mój widok, a mnie zebrało się na pawia z tego niedojebanego cringu. — Podejdź, zobacz, co dla ciebie przygotowałem! — Wskazał palcem na białą sukienkę powieszoną na wieszaku na drzwiach szafy. Podeszłam bliżej, by się jej przyjrzeć i to, co mnie zaskoczyło to to, że była to skromna, prosta biała sukienka na ramiączkach.
— Piękna! Skądś ty ją wytrzasnął, do cholery? — Wybałuszyłam na niego oczy.
— Z wyprawy.
— Jest piękna! Mam nadzieję, że się zmieszczę — mruknęłam.
— To na co czekasz? Ubieraj się! — Fuknął. — Na jedenastą mamy być wszyscy w multimedialnej.
— Dobra. — Westchnęłam, a mój żołądek zmienił się w supeł. — Wyjdź, stawię się punktualnie.
— Że słucham?
— Z choinki się urwałeś? Pan młody nie może widzieć panny młodej PRZED ślubem — powiedziałam spokojnie. — Przebiorę się, uczeszę i przyjdę na uroczystość. Nie ufasz mi? — dodałam, gdy zobaczyłam jego minę.
— Nie.
— I bardzo słusznie — zamruczałam z aprobatą. — Ale teraz chociaż raz mi zaufaj.
— Ten jeden raz. — Podszedł i pocałował mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się blado i odprowadziłam go wzrokiem, gdy skierował krok w stronę wyjścia. Gdy zostałam sama i zapadła głucha cisza, usiadłam na chwilę na łóżku. Czas się wziąć w garść. Im bardziej będę o tym wszystkim myśleć tym większe prawdopodobieństwo, że rzeczywiście stanie się katastrofa. Po prostu bądź sobą i yolo.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓
FanfictionMinęły prawie dwa lata od ostatnich wydarzeń. Przeżyłam. Tak jak przeżyła Nela i niektórzy z naszej grupy ocalałych. Ale to wciąż nie był koniec naszych problemów. Apokalipsa Zombie to zdecydowanie za mało, jak na nasz mały szkolny Świat. Musiały d...