Rozdział 20 - Wszystkie chwyty dozwolone

102 23 0
                                    

[20 września]

Minęło kilka w miarę spokojnych dni. Francja pilnował mnie jak jamnik ulubionej zabawki z Pepco, ale nie robił tego non stop, więc co jakiś czas wymykałam się do Petro na wspólne pogaduchy. Czułam się przy nim bezpiecznie i byłam rozluźniona, co więcej chłopak słuchał mnie uważnie i potrafił mi jakoś doradzić w kwestii mojego samopoczucia czy obaw. Każda jego rada działała.

To właśnie on pokazał mi jak kontrolować oddech, żeby się uspokoić i to ON uświadomił mi, że atak paniki nie był w stanie mnie skrzywdzić. Byłam zaskoczona tym wszystkim i zapytałam go wprost, skąd to wszystko wiedział. Odpowiedział krótko, że w przyszłości chciał zostać psychologiem, więc wiele czasu poświęcał na czytanie odpowiednich podręczników. Gdyby nie Upadek, prawdopodobnie studiowałby na Uzhhorod National University w Uzhhorodzie na Ukrainie.

Im więcej czasu spędzałam z brunetem, to moje przyciąganie względem niego rosło wprost proporcjonalnie do mojej niechęci do Francji. Idealizowałam sobie w głowie Ukraińca tak bardzo, że widziałam go w wyobraźni z jasną aurą, podczas gdy Francisa spowijał mrok, który mnie odrzucał. Unikałam więc instynktownie blondyna i udawałam, że nie widziałam bólu w jego oczach. Oczywiście czułam lekkie wyrzuty sumienia, że traktowałam go jak największe zło tego świata, podczas gdy sama miałam wiele za uszami. Nie byłam święta, ale nie miałam takiej mentalnej odwagi, by przyznać to przed samą sobą.

Była może pierwsza w nocy, kiedy zachciało mi się sikać, więc pozbierałam się z wyrka i biorąc latarkę, gwizdnęłam na psa. Pomimo zaszczytnego wieku dwudziestu jeden lat wciąż bałam się potworów, demonów i komornika, więc wolałam mieć przy sobie i światło, i psa obronnego. Tak na wszelki wypadek.

Ubierając szlafrok usłyszałam kroki na korytarzu, więc zamarłam w napięciu, ale odetchnęłam z ulgą, kiedy poznałam po chodzie Nelę, która zamknęła się już w swoim pokoju. Odczekałam jeszcze parę sekund i wyszłam z sali.

Schodząc po schodach usłyszałam głosy, więc zaciekawiona ruszyłam w ich stronę. Wścibskość doprowadziła mnie do klasy Ludwiga, gdzie drzwi były niedomknięte, więc słyszałam wszystko:

— ... Gilbert, nie rozumiem, o co się wściekasz.

Nawet nie dziwiło mnie, że mówili po polsku. Ze względu na mnie i Nelę, oboje zaczęli używać tego języka niemal cały czas. Już dawno przestali zwracać na to uwagę. A skoro przed chwilą była tu Nela, to się nie zdążyli przestawić...

Idioci, prychnęłam w myślach.

— Nie sądziłem, że idąc do brata, znajdę u niego swoją dziewczynę — Gdy usłyszałam ochrypły głos Gila wiedziałam już, że Nela miała przejebane. — Naprawdę myśleliście, że się nie dowiem? Własny brat...

— Gilbert, oboje z Nelą uznaliśmy, że trochę poczekamy, zanim cię poinformujemy. Dobrze wiesz, że czasami reagujesz zbyt impulsywnie. — Podziwiałam spokojny głos Ludwiga. Ja bym się nie tłumaczyła, tylko użyła

— Impulsywnie? — zapytał. — A jak mam zareagować, kiedy młodszy brat odbija mi laskę? Rozumiem robotę i dowództwo, ale babę?!

Jego zdziwiony ton mnie zaskoczył. Prusak autentycznie był w szoku, że Lu i Nela spotykali się na wspólne bajlando.

No to się, kurwa, zdziwił...

— Gilbert, to był jej wybór.

— Przynudzasz, West.

— Nie możesz decydować za nią. Uszanuj jej wybór.

Śmiech Prusa zniszczył moje wiązania neuronowe.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz