Special 1.0 - Duma schowana w kieszeń

76 19 5
                                    

Gdy tylko weszłam do budynku, to rozejrzałam się ze ściśniętym sercem po holu szkoły.

Nie wierzyłam, że musiałam tu wrócić. A jeszcze bardziej nie mogłam uwierzyć, że tu, kurwa, zamieszkam.

— Nie gap się, tylko chodź wybrać pokój — powiedziała martwo Nela, a ja na nią spojrzałam. — Za dziesięć minut mamy być tu z powrotem, jak mówił Ludwig.

Wyglądała jak trup. Zapadnięte policzki, popuchnięte oczy, zmatowiałe włosy, a wzrok tak pusty i bez życia, że aż moje serce się łamało. A raczej łamałoby się, gdyby jeszcze coś z niego zostało.

— Rzygać mi się chce — odpowiedziałam zdawkowo i merytorycznie.

Mimo to ruszyłam za przyjaciółką w głąb opustoszałej szkoły. Starałam się nie zwracać na stare plakaty powywieszane na tablicach, czy informacje o zastępstwach na zajęciach. Budynek wyglądał tak, jakby już nazajutrz mieli wrócić tutaj uczniowie na lekcje. Tyle, że ponad dziewięćdziesiąt procent uczniów tej szkoły już nie żyło.

Czułam się bardzo źle. Pomimo tego, że odkąd zaczęła się ta pierdolona pandemia, zawsze jak głupia mówiłam, że gorzej być nie może. I jebanym prawem Murphy'ego było gorzej za każdym razem. Ale dzisiaj...

Dziś rano straciłam kuzyna. Matik był dla mnie jak brat, a uciekając rano z bunkra, został pogryziony przez trupa.

Żywego trupa.

Osobiście wykopałam kuzynowi grób przy szkole, kiedy jednogłośnie postanowiliśmy tu zostać. Byłam spokojna, bo po prostu to jeszcze do mnie nie dotarło. Histeria opanuje mnie za jakąś godzinę. Może dwie. Typowy mechanizm obronny mojego mózgu, czyli syndrom wyparcia.

Gdy tylko urządziłam pogrzeb Mateuszowi, bo niestety ciało Kasi zostało w bunkrze (przez co na samą myśl robiło mi się niedobrze), pojechaliśmy do najbliższej Biedronki po żarcie. I o mało nie zginęliśmy. Udało nam się przeżyć, gdy wymyśliłam drogę ucieczki. Mój plan się powiódł, a my wróciliśmy teraz do szkoły, gdzie Petro i ten drugi oczyszczali teren.

— Straszna jest ta szkoła, kiedy nie ma wokół życia, prawda? — wyszeptała towarzyszka.

Ocknęłam się i spojrzałam na Nelę. Obie przystanęłyśmy przed głównymi schodami prowadzącymi na pierwsze piętro.

— Naprawdę musimy to robić? — spytałam cicho. — Nie możemy strzelić sobie nawzajem z pistoletu i umrzeć?

Milczała. Chyba też nad tym się zastanawiała.

— Nela... Jak my mamy z tym żyć? — wyszeptałam, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. — Naszej rodziny już nie ma, jesteśmy same. Miejmy odwagę to zakończyć. Razem.

— Myślałam o tym, ale jest coś co mnie powstrzymuje — powiedziała w końcu, nie patrząc na mnie.

— Co takiego?

— Niemcy. — Odwróciła się i spojrzała na mnie z bólem w błękitnych oczach. — Kocham go. Nie chcę go stracić. Chcę żyć dla niego tak długo, jak mogę. A teraz chodź.

Zaczęła powoli wspinać się po schodach na górę, a ja niechętnie podążyłam za nią.

Miałyśmy wybrać sobie klasy, w których będziemy mieszkać. Miałam duży wybór.

Klasa, gdzie darła na mnie morda polonistka, klasa, gdzie darła mordę matematyczka, i tak dalej, i tak dalej... Wszędzie piękne wspomnienia pełne przemocy psychicznej, stresu i upokorzeń.

— Poczekaj — mruknęłam, patrząc na drzwi z kibla. — Chce mi się sikać. I przy okazji zrobię test.

— Masz test ciążowy?

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz