[29 września]
Otworzyłam lekko oczy, przeciągnęłam się i wstałam dziarsko z łóżka, żeby podejść do najbliższego okna i otworzyć je lekkim ruchem. Jedyne, co usłyszałam na zewnątrz to samotność. I zombie. Słońce delikatnie wschodziło, przez co na zewnątrz powoli robiło się coraz jaśniej. Ziewnęłam potężnie i odgarnęłam swoje długie włosy z twarzy. Widząc, jak powoli sięgały mi już poniżej łopatek, doskoczyłam do swojej szuflady z przedmiotami użytku codziennego i wygrzebałam szczotkę, nóż myśliwski oraz nożyczki.
Miałam już za długie włosy. Zazwyczaj na wyprawach czesałam je w kucyk lub kok, ale do gry w kosza nawet taka fryzura na pewno będzie mi przeszkadzać. Dodatkowo dla mnie, dla lenia dwudziestego pierwszego wieku, długie włosy oznaczały przecież więcej roboty.
Pewna swojego wyszłam ze swojej klasy i szybko zeszłam ze schodów, wparowując do kibla. Otworzyłam szeroko duże okno, żeby wschodzące promienie słońca oświetliły niewielkie pomieszczenie. Gdy ujrzałam swoje odbicie w lustrze, byłam pewna, że zdecydowanie miałam za długie włosy. Brązowe i naturalnie proste sięgały mi aż do pasa. Cóż... W sumie przez ten cały czas w ogóle ich nie podcinałam.
Ujęłam swe kudły w dłoni z tyłu głowy na kształt kucyka i jednym zdecydowanym ruchem odcięłam kucyk nożem. Długie pasma zostały mi w ręku, natomiast moje włosy sięgały równo do ramion. Gwizdnęłam cicho, po czym za pomocą szczotki wyrównałam grzywkę i z małą pomocą nożyczek, obcięłam ją odrobinę powyżej brwi na grzybka.
Super, miałam teraz hełmofon. Mimo to wyglądałam całkiem... całkiem. Wow, pierwszy raz w życiu uznałam, że nie wyglądałam na kogoś, kto należał do Fundacji „Mam marzenie, spełniamy marzenia".
Wyrównałam jeszcze końcówki nożyczkami i zatrzepałam fryzurą.
Bomba!
Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wróciłam do pokoju. Dochodziła powoli dziesiąta, więc przemyłam się i przebrałam w luźny podkoszulek oraz w czarne legginsy do kolan. Wygrzebałam wygodne, czarne trampkoszczepy i uznając, że jestem gotowa na upokorzenie stulecia, ruszyłam w stronę jadalni z nietęgą miną.
Pierwsze co usłyszałam, wchodząc do jadalni, to pretensje Neli wymierzone prosto we mnie:
— Spóźniłaś się! — warknęła, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. — I co ty w ogóle masz na głowie?!
Olałam ją i usiadłam do stołu.
— HEJ! Tu już nic nie ma! — Wskazałam pretensjonalnie na resztki. — Jesteście gorsi od rządu...
Mój wzrok padł na Francisa, który wpatrywał się we mnie jak urzeczony.
— Co? — spytałam inteligentnie.
— O, ma chérie, cudownie wyglądasz w nowej fryzurze! Ma belle! Twoja uroda zachwyca mnie każdego dnia, bądź moją, miłości!
Gilbert spojrzał na niego oburzony, a Ludwig przekręcił oczami.
— Yyyyy.... — Jak zwykle zabłysłam elokwencją i bystrością. — Skończ na mnie spozierać i zajmij się jedzeniem.
— Serio pytałam, co ty masz na głowie — mruknęła blondyna. — Wyglądasz, jakbyś wpadła pod kosiarkę. Albo założyła hełm.
— Armia Czerwona wzywa, dziwko — syknął w moją stronę Gilbert, a ja spałowałam go wzrokiem.
— Odezwał się członek psiego patrolu. A tak w ogóle to co to jest, hę?! — Ponownie wskazałam na stół. — Tu nie ma żadnego żarcia, co ja niby teraz mam zjeść?
CZYTASZ
Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓
FanfictionMinęły prawie dwa lata od ostatnich wydarzeń. Przeżyłam. Tak jak przeżyła Nela i niektórzy z naszej grupy ocalałych. Ale to wciąż nie był koniec naszych problemów. Apokalipsa Zombie to zdecydowanie za mało, jak na nasz mały szkolny Świat. Musiały d...