Rozdział 23 - Kontuzja zwana życiem

115 23 2
                                    

[29 września]

Otworzyłam lekko oczy, przeciągnęłam się i wstałam dziarsko z łóżka, żeby podejść do najbliższego okna i otworzyć je lekkim ruchem. Jedyne, co usłyszałam na zewnątrz to samotność. I zombie. Słońce delikatnie wschodziło, przez co na zewnątrz powoli robiło się coraz jaśniej. Ziewnęłam potężnie i odgarnęłam swoje długie włosy z twarzy. Widząc, jak powoli sięgały mi już poniżej łopatek, doskoczyłam do swojej szuflady z przedmiotami użytku codziennego i wygrzebałam szczotkę, nóż myśliwski oraz nożyczki.

Miałam już za długie włosy. Zazwyczaj na wyprawach czesałam je w kucyk lub kok, ale do gry w kosza nawet taka fryzura na pewno będzie mi przeszkadzać. Dodatkowo dla mnie, dla lenia dwudziestego pierwszego wieku, długie włosy oznaczały przecież więcej roboty. 

Pewna swojego wyszłam ze swojej klasy i szybko zeszłam ze schodów, wparowując do kibla. Otworzyłam szeroko duże okno, żeby wschodzące promienie słońca oświetliły niewielkie pomieszczenie. Gdy ujrzałam swoje odbicie w lustrze, byłam pewna, że zdecydowanie miałam za długie włosy. Brązowe i naturalnie proste sięgały mi aż do pasa. Cóż... W sumie przez ten cały czas w ogóle ich nie podcinałam.

Ujęłam swe kudły w dłoni z tyłu głowy na kształt kucyka i jednym zdecydowanym ruchem odcięłam kucyk nożem. Długie pasma zostały mi w ręku, natomiast moje włosy sięgały równo do ramion. Gwizdnęłam cicho, po czym za pomocą szczotki wyrównałam grzywkę i z małą pomocą nożyczek, obcięłam ją odrobinę powyżej brwi na grzybka.

Super, miałam teraz hełmofon. Mimo to wyglądałam całkiem... całkiem. Wow, pierwszy raz w życiu uznałam, że nie wyglądałam na kogoś, kto należał do Fundacji „Mam marzenie, spełniamy marzenia".

Wyrównałam jeszcze końcówki nożyczkami i zatrzepałam fryzurą.

Bomba!

Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu i wróciłam do pokoju. Dochodziła powoli dziesiąta, więc przemyłam się i przebrałam w luźny podkoszulek oraz w czarne legginsy do kolan. Wygrzebałam wygodne, czarne trampkoszczepy i uznając, że jestem gotowa na upokorzenie stulecia, ruszyłam w stronę jadalni z nietęgą miną.

Pierwsze co usłyszałam, wchodząc do jadalni, to pretensje Neli wymierzone prosto we mnie:

— Spóźniłaś się! — warknęła, obdarzając mnie wściekłym spojrzeniem. — I co ty w ogóle masz na głowie?!

Olałam ją i usiadłam do stołu.

— HEJ! Tu już nic nie ma! — Wskazałam pretensjonalnie na resztki. — Jesteście gorsi od rządu...

Mój wzrok padł na Francisa, który wpatrywał się we mnie jak urzeczony.

— Co? — spytałam inteligentnie.

— O, ma chérie, cudownie wyglądasz w nowej fryzurze! Ma belle! Twoja uroda zachwyca mnie każdego dnia, bądź moją, miłości!

Gilbert spojrzał na niego oburzony, a Ludwig przekręcił oczami.

— Yyyyy.... — Jak zwykle zabłysłam elokwencją i bystrością. — Skończ na mnie spozierać i zajmij się jedzeniem.

— Serio pytałam, co ty masz na głowie — mruknęła blondyna. — Wyglądasz, jakbyś wpadła pod kosiarkę. Albo założyła hełm.

— Armia Czerwona wzywa, dziwko — syknął w moją stronę Gilbert, a ja spałowałam go wzrokiem.

— Odezwał się członek psiego patrolu. A tak w ogóle to co to jest, hę?! — Ponownie wskazałam na stół. — Tu nie ma żadnego żarcia, co ja niby teraz mam zjeść?

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz