Pomimo tego, że moje zaufanie względem niej spadło poniżej akceptowalnego szczebla, to martwiłam się o przyjaciółkę. Zwłaszcza, że kolacja trwała już w najlepsze, a jej jak nie było, tak nie ma.
— Nela się spóźnia już dziesięć minut... — mruknęłam zmartwiona, zezując na zegarek. — Przecież ona ledwo co je, a teraz dziad sobie jeszcze kolacje odpuszcza...?
— Skończ nam dupę zawracać i po prostu do niej idź, un — warknął Deidara, który siedział akurat w dość paskudnym humorze.
— Taki miałam zamiar zanim mi przerwałeś — burknęłam.
— No to się zamknij i rusz, un!
Mierzyłam go chwilę wzrokiem zastanawiając się, czy mam mu się odgryźć, czy po prostu najzwyczajniej w świecie przejść do rękoczynów i mu przypierdolić w ucho. W końcu jednak zacisnęłam zęby i wstałam zła od stołu, żeby skierować się do wyjścia.
Nim jednak dotarłam do oszklonych drzwi, drogę zastąpił mi Gilbert.
— Proszę, proszę — mruknęłam. — Chcesz, żebym cię rozsmarowała po ścianie w formie ozdoby wnętrza? Nie? To złaź mi z drogi.
Wiem, że nie miałam z nim najmniejszych szans. Ale przynajmniej w gębie byłam mocna.
— Nigdzie nie idziesz — powiedział stanowczo.
— Owszem, IDĘ. — Odepchnęłam go robiąc sobie przejście, lecz ten złapał mnie mocno za ramię, tak, że aż syknęłam z bólu.
— Gilbert! — Francis wstał, a ja spojrzałam na jego rękę na moim ramieniu, po czym hardo spojrzałam mu w oczy.
— Puść mnie.
— Nie! Masz zostawić ich samych! — Warknął. — Nie po to się wysilałem, żebyś wszystko zepsuła!
— Zaraz... Co? "Ich"?
— Jak nie wierzysz, to już twój problem, ale masz się stąd nie ruszać.
On mówił serio. Jeśli wyjdę, on wprowadzi mnie tu z powrotem. Albo zabije, to będzie łatwiejsze, niż szarpanie się ze mną.
— Byłeś u Ludwiga? — zapytałam cicho tak, by tylko Gilbert mnie słyszał.
— Byłem. I co z tego? — odpowiedział równie cicho, nie szczędząc jadu.
— Nic. Wierzę ci — powiedziałam poważnie.— Ale jeżeli kłamiesz, pożałujesz, że mnie poznałeś.
— Dawno już żałuję.
— To pożałujesz jeszcze bardziej! — odparłam już normalnym tonem.
Odwróciłam się na pięcie i usiadłam z powrotem na krześle. Wszyscy wbili we mnie wzrok.
— Nie uwierzyłbym, gdybym nie zobaczył, un.
— O co ci się znowu rozchodzi? — warknęłam.
— Ma chérie, nie tylko odpuściłaś, ale także i posłuchałaś Gilberta.
— Zrobiłam to wyłącznie dla Neli. — Zabrałam się za jedzenie, po czym utkwiłam wzrok w szarym. — Niech Prusak modli się, by to co mi powiedział było prawdą, bo jedna jaskółka wiosny nie czyni.
Modlić się jednak nie musiał, ponieważ po chwili państwo Beilschmidt weszli na stołówkę, trzymając się romantycznie za łapy, a naszemu towarzystwu gałki oczne wyjebały na sprężynkach.
Kopara opadła mi na stół, a następnie potoczyła się w stronę wyjścia ewakuacyjnego. W sumie nie mi jednej. Cała sala zamarła w oczekiwaniu. Nela, mając jednak w dupencji nasze skamieniałe twarze, podeszła do Gilberta i uściskała go, przypieczętowując to, co odpychałam od siebie z odrazą.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓
FanfictionMinęły prawie dwa lata od ostatnich wydarzeń. Przeżyłam. Tak jak przeżyła Nela i niektórzy z naszej grupy ocalałych. Ale to wciąż nie był koniec naszych problemów. Apokalipsa Zombie to zdecydowanie za mało, jak na nasz mały szkolny Świat. Musiały d...