Rozdział 51 - Muszę w końcu przestać ćpać.

104 22 7
                                    

[27 listopad]

Uchyliłam lewą powiekę. Następnie prawą.

Po czym stwierdziłam, że mam wychylylym i odwróciłam się na drugi bok.

Nie minęła jednak chwila, gdy dostałam mini zawału organu sercowego spowodowanym przez szept w mojej małżowinie usznej.

— Czas wstawać, ma chérie~. Śniadanie~.

Ilość miłości włożonej w to zdanie mogła spokojnie wybić połowę jakieś chińskiej wioski.

— Która godzina? — Spojrzałam zaspana na Francję.

— Po ósmej~.

— Daj mi spać i nie zawracaj mi głowy!

Usłyszałam jak Francja zacmokał z niezadowoleniem, a po chwili poczułam na sobie jego ręce, kiedy on sam się nade mną nachylił.

Chryste, daj mi spać!

Ale spanie nie było mi dane. Kołdra została ściągnięta, gdy Francja usiadł na mnie w pasie.

— Ty chyba żartujesz! — Spaliłam buraka.

— Czemu miałbym żartować?

Spojrzał przy tym na mnie takim wzrokiem, że czułam się, jakby ktoś mi zatańczył pogo na brzuchu i krakowiaka na żebrach. W głowie cza-cza, zaczęło mną telepać w rytmie salsa. Zaraz polecę w tango z Francją.

Czekało mnie piekło. Istne piekło za rozpustę. Zacisnęłam mentalnego pasa, złapałam Francję za ramiona i po chwili to ja siedziałam na nim.

I co teraz powiesz?!

Unieruchomiłam mu szybko ręce, co o dziwo poszło za ŁATWO, i nachyliłam się do niego. Po chwili znów wylądowałam na plecach, gdzie nie zdążyłam nawet zrobić kolejnego kroku.

— Hej!

Francja nachylił się i pocałował mnie zaborczo. Dobra, z naturą się nie walczy. Ułożyłam się wygodnie, objęłam Francisa rękami i nogami, przycisnęłam do siebie i pozwoliłam na dalszy rozwój wypadków.

***

Siedziałam na stołówce w wyśmienitym humorze. Szczerzyłam japę do każdego obecnego, nawet do Gilberta. No, prawie każdego w sumie. Na Petro nawet nie spojrzałam, a Neli i Ludwiga podejrzanie dalej nie było.

— Możesz w końcu przestać szczerzyć tę polską gębę? — Zirytował się szarak, a ja uśmiechnęłam się promiennie.

— Nie. Ty też byś się mógł w końcu uśmiechnąć, taki piękny dzień. — Rozmarzyłam się, wracając myślami do poranka.

— Najgorszy w roku — warknął.

— A co? Dziś jest jakaś rocznica twojej KOLEJNEJ porażki? — Zachichotałam.

— Francis, zatkaj jej czymś tą gębę!

— Już dziś zatykałem rano.

Spaliłam rekordowego buraka akurat w momencie, gdy zza rogu wyłoniła się Nela, która z wielkim zacieszem trzymała Ludwiga za rękę. Oboje zajęli swoje miejsca i nikt nie wiedział, co na to powiedzieć. Znaczy, nikt prócz Francji.

— Honhonhon~, widzę, że kolejnej humorek dopisuje~.

— Tak. — Uśmiechnęła się promiennie. Ktoś postronny widząc ją teraz, pewnie by pomyślał, jak piękne i delikatne jest te dziewczę.

Tak, kurwa. Zwłaszcza delikatne.

— Aż tak świetnie się bawiliście w nocy? Honhonhon~.

— Tak.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz