Rozdział 37 - Awantura o książkę

100 22 10
                                    

[1 listopad]

Minęły dwa tygodnie. Petro praktycznie cały czas nie dawał mi spokoju, mimo że próbowałam go unikać, on i tak zawsze się na mnie natknął i dyszał w kark. Dosłownie.

Ani razu nie odwiedziłam Francisa, a ten też nie wywinął żadnego numeru. Ale to nie znaczy, że nie myślałam o tej sprawie. Po prostu postanowiłam pierwszy raz posłuchać Niemca i iść do niego, gdy zdrowie psychicznie jako tako mi się unormuje. A gdy tak się stało, to z każdym dniem odkładałam spotkanie z nim przy celi i nawet nie zauważyłam, jak stuknęły dwa tygodnie. Chciałam się z nim spotkać, ale coś mnie powstrzymywało.

Dodatkowo tydzień temu dostałam mocnych koszmarów o śmierci Feliksa, więc praktycznie tego dnia byłam nie do życia, co więcej, większość czasu siedziałam przy grobie, gdzie od dawna powinno być moje miejsce.

Wiedziałam, że odzyskiwałam swoją równowagę. I bardzo mnie to cieszyło. Problemem były moje częste bóle głowy, zdarzyło się również, że zemdlałam raz na posiłku. Najzwyczajniej w świecie odłączyłam się od żywych w połowie zdania, wpadając twarzą w pełny talerz, powodując powszechną panikę u wszystkich zebranych. No. Prawie wszystkich. Gilbert popłakał się ze śmiechu.

Nela o dziwo przez ten czas nie dostała ani jednego szlabanu, a Niemcy miał dość dobry humor, choć zauważyłam, że typ dość często i uważnie mnie obserwował. Gilbert też był spokojny, a z Deidarą spędzałam dość dużo czasu, coraz bardziej przywiązując się do blondyna, oczywiście o ile nie byłam wtedy na mini cmentarzu.

Pierwszego listopada obudziłam koło godziny ósmej rano. Ubrałam się szybko i stwierdziłam, że spożytkuję czas do śniadania czytając jakąś książkę. Ruszyłam dupę w stronę półek z książkami. Książek miałam mnóstwo, rozejrzałam się i wzięłam jakąś o wspomnieniach z Holocaustu i zajęłam się czytaniem. Jako że od lat interesowałam się tą tematyką, lektura od razu mnie wciągnęła i nim się obejrzałam, popędziłam jak szalona na śniadanie, na którym już wszyscy byli.

Stanęłam w wejściu na jadalnię by złapać oddech, wciąż trzymając książkę pod pachą.

— Już się cieszyłem, że nie przyjdziesz — burknął na mój widok Gilbert.

— Niedoczekanie twoje, szaraczku pysiaczku, tylko dla ciebie tutaj przychodzę — wysapałam.

Was? — Zrobił głupią minę, a Nela zakrztusiła się jedzeniem i zaczęła kaszleć.

Usiadłam z zacieszem przy stole i nucąc pod nosem, zaczęłam nakładać żarcie na talerz, podczas gdy reszta mierzyła mnie wzrokiem.

— Co się tak na mnie lampicie?

— Coś masz dobry humor — zauważyła Nela. — Wyglądasz jak stara Dibu, trochę to podejrzane po takim czasie, nie sądzisz?

— No i? — Uśmiechnęłam się szeroko.

— Zawsze cieszysz ryj, un, ale teraz przeginasz.

Co z tego, że nałożyłam sobie jedzenie, skoro nawet go nie tknęłam? Z zadowoleniem położyłam książkę na stole i wczytałam się w tekst.

— Co ja ci kiedyś mówiłem o czytaniu przy stole? — zapytał oschle Ludwig, który czujnie mierzył mnie wzrokiem.

— Ale ona jest taka ciekawa. — Spojrzałam błagalnie na szefa. — Chociaż skończę rozdział!

— A co czytasz? — zapytał Petro, jednocześnie spozierając na mnie.

— "Holocaust. Zapomniane głosy".

Ludwig zbladł.

— Odłóż. Tą. Książkę. NATYCHMIAST! — warknął.

W tym właśnie momencie uznałam, że raz się żyje.

Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz