[16 września]
Siedziała na łóżku i wpatrywała się w różowy kamień. Zawsze myślała, że rubiny są wściekle czerwone, ale ten miał matowy, wręcz malinowy kolor. Widocznie rubin nie jedno miał imię.
Kamień wspomagający miłość.
Brzmiało dobrze. To zdecydowanie brzmiało dobrze.
Wczorajsza impreza była świetna, nawet Dibu dobrze się bawiła, bo uchlała się jak świnia. Wszystko wracało do normy. Natalia powoli zapomni, a potem będzie się śmiała i wygłupiała jak dawniej. Proste.
— Skoro masz moc — mruknęła w stronę kamienia, chowając go pod bluzkę. — To działaj.
Wstała z łóżka z uczuciem przyjemnego chłodu na skórze. Przeciągnęła się potężnie i poprawiając krótkie spodenki, wyszła z klasy.
Minęła schody i przeczesując jasne blond włosy palcami, ruszyła leniwie w stronę łazienki. Była już może w połowie korytarza, kiedy naprzeciw niej znalazł się Francis, który użył tylnych schodów. Jej twarz spochmurniała, ale uniosła podbródek wyżej i przyśpieszyła kroku, żeby jak najszybciej go minąć.
Pewnie gnojek idzie do Dibu...
Wbiła wzrok przed siebie i uniosła dumnie głowę, jednak żabol zastąpił jej drogę.
— Idziesz dokądś? — zapytał uprzejmie, a jego usta rozciągnęły się w szerokim, wręcz jadowitym uśmiechu.
— Do kibla. — Odwzajemniła uśmiech, choć w myślach obdarowywała go najgorszymi epitetami i klątwami. — Chciałeś czegoś?
— W sumie, to nie. — Wzruszył ramionami, po czym zmierzył ją dość wymownym wzrokiem z góry na dół. Poruszyła się niespokojnie, bo jego wzrok był niezwykle przeszywający. — Właściwie to... Jako młoda kobieta jesteś bardzo ładna.
— Wiem — burknęła, zanim to przemyślała. — I co z tego? Już cię tak swędzi, że przychodzisz do mnie prawić komplementy? Dziękuję ci za nie — dodała szybko słodko, przypominając sobie o zakładzie. — Ale są mi niepotrzebne, wiesz dlaczego?
— Chętnie się dowiem — zamruczał, na co ona odrzekła pewnie:
— Bo ja, w przeciwieństwie do Dibu, jestem świadomą o swojej wartości kobietą, więc nie potrzebuję cudzych komplementów, żeby się poczuć wyjątkową.
— Ach, tak? — zapytał rozbawiony, robiąc w jej stronę jeden krok.
— Tak. Bo widzisz, WY, faceci, potraficie naprawdę wiele wyczarować, żeby baba straciła dla was głowę, ale żadna szanująca się kobieta nie da się omotać. Wiesz dlaczego? Bo każdy facet nie ma podłączonego języka do mózgu, taka wasza wada zbiorcza. — Uśmiechnęła się promiennie.
— Ciekawe. — Pokiwał głową z aprobatą.
Przekręciła oczami i minęła go, traktując go jak obleśną plamę na ścianie. Serce podeszło jej jednak do gardła, a mięśnie w ciele dotknął czysty paraliż, kiedy uderzyła plecami o ścianę, a twarz Francji zawisła nad nagle nią, jak wilk nad Czerwonym Kapturkiem.
— Co ty...?
— Mon petit, każda szanująca się kobieta potrzebuje u boku mężczyzny — zamruczał, a ona poczuła, że zbliża się prawdziwy atak paniki.
Nigdy żaden mężczyzna nie był tak blisko niej. Zasadniczo nie miałaby nic przeciwko temu, gdyby to był Ludwig, ale w tym przypadku, kiedy do ściany dociskał ją Francja...
Przerażała ją wizja tego, że mógłby ją dotknąć.
Krzyknęła i z całej siły wbiła piętę w stopę napastnika. Francis syknął z bólu i jęknął, gdy uderzyła go w brzuch, odpychając przy tym od siebie.
CZYTASZ
Hetalia Axis... Zombie?! - Tom 2 ✓
FanficMinęły prawie dwa lata od ostatnich wydarzeń. Przeżyłam. Tak jak przeżyła Nela i niektórzy z naszej grupy ocalałych. Ale to wciąż nie był koniec naszych problemów. Apokalipsa Zombie to zdecydowanie za mało, jak na nasz mały szkolny Świat. Musiały d...