Pov Blaine Anderson
Przyjechał mój starszy brat. Nie przepadałem za nim, nie tylko dlatego, że był ulubieńcem ojca, ale również dlatego, że przy każdej okazji mnie poniżał.
- Cześć - powiedziałem do Kurta, który grzebał w szafce z uśmiechem, gdy podeszłem do niego. Ja nie miałem ochoty się uśmiechnąć. Spojrzał na mnie i od razu zamknął szafkę.
- O co chodzi? Nie próbuj nawet kłamać, że nic się nie dzieje. Od tygodnia się nie uśmiechasz, a nawet jeśli, to na chwilę.
- Mój brat przyjechał - westchnąłem - I stwierdził, że w ramach tego, że jesteście moimi przyjaciółmi wystąpi przed wami i da wam parę lekcji aktorstwa. - przewróciłem oczami
- Czekaj chwilę. Twój brat to ten Cooper Anderson z reklamy? - zapytał podekscytowany
- Tak - niech tylko nie mówi, że jest jego fanem. Zawsze, gdy przyjeżdżał ja odchodziłem na dalszy plan.
- Nie wierzę - a ja nie wierzę, że tak zareagował. Zareagował, jak nastolatki na swojego największego idola. Po mnie na pewno było widać, że reakcja chłopaka wcale mnie nie pocieszyła.
- Jak każdy - założyłem ręce na piersi i wzruszyłem ramionami.
- Dobra, widzę że nie podoba ci się, jak zareagowałem - wystawił do mnie dłoń, a ja ją złapałem - Pamiętaj, że nawet przyjazd twojego brata nie zmieni tego, że dla mnie jesteś najważniejszy. - uśmiechnąłem się lekko - Nawet, gdy będziesz myślał, że cały świat nie zwraca na ciebie uwagi ja tu będę. Przy tobie i nigdzie się nie wybieram.
- Jak ja cię kocham - zarumienił się lekko i uśmiechnął, po czym zahaczył swoje ramię o moje i ruszyliśmy do sali.
Słowa chłopaka wiele dla mnie znaczyły w tym momencie. Byłem pewien, że przez Coopera nikt nie będzie na mnie zwracał uwagi, ale uwaga Kurta była dla mnie najważniejsza.
Pov Kurt Hummel
Siedzieliśmy właśnie u Blaine'a. Cooper miał podobno wracać później. Pomimo tego chłopak włączył muzykę. Po chwili jednak usłyszeliśmy pukanie do drzwi, więc odsunęliśmy się od siebie i usiadłem obok niego.
- Proszę! - krzyknął mój chłopak, po czym przez drzwi wszedł jego starszy brat, trzymając w ręce pudełka z płytami.
- O cześć Kurt! - uśmiechnął się do mnie, gdy spojrzał na nas.
- Cześć - uśmiechnąłem się dosyć sztucznie i spojrzałem na Blaine'a
- Czego chcesz Cooper? - zapytał młodszy z Andersonów
- Chciałem zrobić sobie z tobą wieczór filmowy, ale widzę, że jesteś zajęty - uśmiechnął się dwuznacznie.
- Jak chcecie razem spędzić czas, to ja wrócę do siebie. Rozumiem, że żadko się widzicie i chcecie razem spędzić czas - zacząłem wstawać, ale Blaine mnie powstrzymał, przytrzymując mnie ręką.
- Zostań. Kurt może obejrzeć film z nami prawda? - wiedziałem, że jest to jego wymówka. Nie chciał spędzać czasu sam na sam ze swoim bratem.
- Jasne - wzruszył ramionami - Dlaczego nie? W końcu to twój chłopak - wyszedł z pokoju - Tylko się pośpieszcie, bo nie będzie przekąsek! - Krzyknął na odchodne. Gdy byliśmy już sami chłopak złapał mnie za rękę, więc na siebie spojrzeliśmy.
- Przepraszam, że się tobą wyręczam, ale na prawdę nie chcę z nim oglądać filmu. Przy okazji spędzimy razem więcej czasu.
- Jasne, rozumiem - uśmiechnąłem się do niego, po czym mnie pocałował w policzek i poszliśmy na dół oglądać film.
Gdzieś w połowie lub wcześniej moje oczy zaczęły się kleić, a ja oparłem głowę o Blaine'a.
Obudził mnie, gdy były już napisy, lekko potrząsając mną, obejmował mnie ramieniem najprawdopodobniej przez cały ten czas.
- Przespałeś cały film - zaśmiał się, a ja się wyprostowałem i przeciągnąłem.
- Przepraszam. Będę już spadać - oparłem ręce o jego kolana i go pocałowałem - Do jutra - odprowadził mnie do wyjścia.
Blaine Anderson
Coraz bliżej do przesłuchań. Ja, Kurt i Rachel na prawdę staramy się dostać do NYADA. Ćwiczymy godzinami każdego dnia od miesięcy.
- Błagam cię Kurt zaśpiewaj coś bezpiecznego - nalegała Rachel
Po lekcjach Kurt kazał mi zostać, żeby mógł mi pokazać, co przygotował. Był cały zestresowany.
- Może więcej świeczek? - widać było po nim, że chciał dopiąć wszystko na ostatni guzik.
- Nie kochanie. Tylko nie więcej świeczek - wstałem z widowni i podeszłem do niego na scenę - Powiem ci jedną radę prosto z mojego serca, bo chcę dla ciebie jak najlepiej. - złapałem go za ręce
- Mów - powiedział szybko
- To nie twój strój się liczy czy dekoracje. Wiesz kiedy najbardziej mi się spodobałeś? Gdy zaśpiewałeś „Blackbird”. Bez stroju, bez dekoracji, bo śpiewałeś z serca. Dekoracjami czy kostiumami odwracasz uwagę od tego, co na prawdę ważne. Czyli pasji do śpiewania, jaką w sobie kryjesz.
- Zazwyczaj śpiewałem dla kogoś - pokręcił głową - Dla kogo miałbym teraz śpiewać?
- Dla mnie, dla Carmen, dla Rachel. Czy najważniejsze dla siebie. Bo twój głos jest za bardzo niesamowity, żeby zatajać go dekoracjami. To twój dar, a z darów powinno się korzystać. - patrzył mi prosto w oczy, gdy to mówiłem, ale później spuścił wzrok
- Dziękuję. - westchnął - Kocham cię- pokręcił głową i znowu spojrzał na mnie, po czym złączył nasze usta w pocałunku.
- Wiem, co mówię, bo jestem twoim największym i najwierniejszym fanem.
Pov Kurt Hummel
- Pójdziesz ze mną dzisiaj gdzieś? - zapytałem Blaine'a, gdy wychodziliśmy ze szkoły
- Gdzie tylko chcesz - uśmiechnął się do mnie - A o co chodzi?
- Jest dzień matki. Kupiłem dla mojej kwiaty i chciałbym, żebyś poszedł ze mną na cmentarz, żebym cię mógł jej przedstawić - chłopak nagle spoważniał.
- Oczywiście. Będę zaszczycony. - przytaknął głową.
Pov Blaine Anderson
- Cześć Mamo, wesołego dnia matki. Przyniosłem ci parę kwiatów - chłopak przyklęknął i położył rośliny na grób - Jest ze mną Blaine. Pamiętasz go? Mówiłem ci o nim. Zna nasze miejsce. Jest chłopakiem i rozmawiamy ze sobą cały czas - z jego oczu zaczęły wypływać łzy - I od jakiegoś czasu jesteśmy razem. - przykucnąłem obok niego i złapałem go za rękę - Bardzo go kocham
- Też cię kocham Kurt - powiedziałem cicho. Będąc częścią tej sceny niemal się nie rozpłakałem
- I sądzę, że ty też byś go polubiła - spojrzałem na niego - Jest dla mnie wszystkim i pilnuje mnie, żebym nie zrobił żadnych głupot - zaśmiał się krótko, ale nadal płakał - Chociaż częściej to ja to go pilnuję. Radzi mi dobrze i chroni mnie przed złem. Jest moim superbohaterem. Tata też się dobrze sprawuje - otarł sobie łzy dłoniom, po czym wstał. Widać było, że nadal tęskni za nią. Również wstałem - Dziękuję Blaine
- Nie ma za co - po jego policzku spłynęła samotna łza, którą otarłem kciukiem - Mogę coś jej powiedzieć?
- Jasne - chłopak przytaknął głową, a ja znowu kucnąłem
-Może mi pani w to nie uwierzyć, ale Kurt jest dla mnie bardzo ważny. Obiecuję, że zawsze będę się nim opiekować. To dobry człowiek, a takich trzeba trzymać blisko. Zawsze się mną opiekuje po imprezach, a po alkoholu jestem czasami nieznośny - zaśmiałem się krótko - Wydaje mi się, że jest moją bratnią duszą - spojrzałem w górę, żeby nie poleciały mi łzy - I mam nadzieję, że pani popiera nasz związek, bo to, że jesteśmy chłopakami nie oznacza, że nasza więź jest fałszywa. Miło było panią poznać - uśmiechnąłem się i wstałem, po czym poszliśmy do auta
//miło by było, gdzybyście zostawiali gwiazdki, jak wam się podobają rozdziały
CZYTASZ
And I will give the world to you [Klaine]
FanfictionKurt Hummel - nastolatek z Ohio, który jest nękany w McKinley'u za swoją niezwykłość Blaine Anderson - Główny wokalista „Skowronków" z akademi Dalton