32

104 9 0
                                    

Pov Kurt Hummel

Wyleczyłem Blaine'a, więc biletów na następny lot nie musiałem wymieniać.

- Jesteś wielki - powiedział z uśmiechem Blaine, gdy staliśmy w kolejce do wejścia na samolot

- Przesadzasz - zaśmiałem się

- Wyleczyłeś mnie szybciej, niż myślałem, że to możliwe - również się zaśmiał

- Nie mogłem pozwolić na kolejny tydzień opóźnienia. Chyba rozumiesz. - powiedziałem żartobliwie

- Oczywiście - złapał za mój nadgarstek, przyciągnął bliżej siebie i pocałował mnie w policzek.

Usłyszałem przy tym, jak ktoś wykrzykuje nieprzyjemną uwagę kierowaną do nas, ale na to nie zareagowałem. Nie dlatego, że nie chciałem, po prostu otworzyli wejście na samolot. Nie podoba mi się, że my według niektórych nie powinniśmy okazywać naszych uczuć do osób, które kochamy tylko dlatego, że nie są odmiennej płci. Rozumiałbym, gdybyśmy sobie wpychali nawzajem języki do gardeł, ale to był tylko pocałunek w policzek. Zachowania homofobiczne względem nas zdarzają się to rzadziej, niż liceum, ale dalej strasznie denerwuje.

Gdy byliśmy na lotnisku zauważyłem, że moi rodzice na nas czekali. To było miłe z ich strony.

- Cześć - przytuliłem ich, a później Blaine się z nimi przywitał - Miło, że przyjechaliście, ale nie musieliście. Mogliśmy wziąć taksówkę - powiedziałem z uśmiechem

- I myślisz, że ja bym wam na to pozwolił? - tata poklepał mnie po ramieniu - Trzymaj kluczyki - wyciągnął z kieszeni klucze do mojego starego auta

- Powiedziałam Burt'owi, żebyśmy przyjechali na dwa auta, bo pewnie będziecie chcieli gdzieś razem skoczyć - Blaine spojrzał na mnie i się uśmiechnął

- Weźmiemy wasze bagaże do domu. Psa też wam zabrać?

- Nie trzeba. Dziękuję - przytuliłem ich jeszcze raz, po czym zaprowadzili nas do samochodu i się pożegnaliśmy

- Gdzie jedziemy? - zapytał mnie Blaine w trakcie drogi

- Nie poznajesz? - zaśmiałem się - Nad nasze jezioro - tylko na mnie spojrzał i się uśmiechnął.

Gdy dojechaliśmy na miejsce wypuściliśmy z auta psa i usiedliśmy na trawie. Było, jak dawniej i nawet mnie to cieszyło do momentu, w którym nie przypimniałem sobie o tym, że nasz chór został zlikwidowany. Z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek od telefonu Blaine'a.

- Skąd się o tym dowiedzieliście?... Oczywiście, że mogę... Dzisiaj przyjadę... Do zobaczenia - rozłączył się i schował telefon. Zmartwiłem się, gdy to usłyszałem

- Coś się stało?

- To z Dalton - zaśmiał się - Nie wiem, skąd wiedzieli, że tu przyjechałem, ale chcą, żebym im pomógł z chórem.

- Będziesz trenował Warblers'ów? - cieszyłem się z tego, ale nie cieszyło mnie jedno

- Nie, nie, nie. Znam ten ton. Cieszysz się ze mną, ale ukrywasz to, że trochę ci się to nie podoba - miał rację. W taki sam sposób cieszyłem się z nim, gdy wyjeżdżał w trasę.

- Bo razem z Rachel chcemy otworzyć na nowo New Directions w McKinley'u. Chór ma być sponsorowany z pieniędzy, które dostała po nakręceniu tego odcinka. Będziemy trenować rywalizujące ze sobą chóry

- Nie musimy rozmawiać na temat programów i próbach chóru w domu - spojrzał na mnie z politowaniem

- Ja o tym wiem, ale dzieciaki będą podejrzewać, że zdradzamy repertuar sobie nawzajem - zaśmiałem się, a chłopak mnie objął i przytulił do siebie

And I will give the world to you [Klaine]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz