35

127 8 6
                                    

Pov Blaine Anderson

Tak, jak myślałem pocałunek z Kurtem pomieszał mi tylko w głowie. Czy to dziwne, że od rozstania minęło ponad miesiąc, a ja nie potrafiłem go nazwać jeszcze moim byłym?

Rachel dowiedziała się, że jej ojcowie się rozstają i sprzedają ich dom. Czułem się, jakby to symbolizowało mój związek z Kurtem. Jakby to była nasza wina, chociaż wiem, że nie mieliśmy z nimi nic wspólnego. Może oprócz miłości do musicali.

Rachel stwierdziła, że zrobi tam imprezę z dzieciakami. Abstrahując już od tego, że branie dzieci na imprezę jest nieodpowiedzialnym zachowaniem R., jako nauczyciela chóru, to i tak nie miałem ochoty tam iść. Ostatnia, jak i pierwsza impreza w tamtym domu, na której byłem skończyła się tym, że myślałem, że jestem bi i powiedziałem Kurt'owi o moim ojcu.

Musiałem jednak pójść, bo dla niej to coś ważnego i brakowało im jednej osoby do duetów, które sobie wymyśliła.

Usiadłem na moim krześle w sali chóru w McKinley'u. Okazało się, że osoby do duetów będą losowane przez wielkie koło, które stworzył Artie. Jako drugi poszedł losować Kurt. W trakcie, gdy losował sprawdzałem telefon, ale zauważyłem kątem oka, że na końcu lekko oszukał

- Zaśpiewam z Blaine'm - stwierdził, udając zdziwienie, a mnie to rozbawiło. Po wszystkim wyszliśmy z sali. - To dziwne, myślałem, że wylosuję się Artie - uniosłem brwi

- Ja również - zacząłem grać w jego grę.

- Masz już pomysł, co możemy zaśpiewać? - zatrzymał się i obrócił do mnie

- Może jeden z twoich wymarzonych duetów? - wzruszyłem ramionami - Ten, który wtedy odłożyłem na bok byłby dobry

- Masz na myśli...?

- „Somebody loves you". Zgadzasz się?

- Czemu nie? Tylko nie całuj się z Berry znowu na imprezie - zaśmiał się uroczo - Żebym nie musiał cię znowu zawozić do mojego domu

- Najgorsze pierwsze wrażenie, jakie mogłem zrobić na twoim ojcu? - zaśmiałem się, ale dalej mi było tego wstyd

- Nie przesadzaj. Zawsze mogłeś być bez górnej części ubioru, lub zwymiotować wtedy - spojrzał na mnie, jakby niczego innego poza mną tu nie było. Zrozumiałem, o co mu chodziło w Lima Beans.

- Ty się zdenerwowałeś, gdy miałeś poznać moją mamę, bo „nie wyglądałeś najlepiej" - przypomniałem mu, a on się zaśmiał

- Dobra. Zrobiłeś gorsze pierwsze wrażenie.

- Nie wiedziałem, że to są zawody. Wtedy postarałbym się bardziej - zażartowałem

- Cóż, starałeś się, jak mogłeś - wzruszył ramionami

- Skoro już wyszło, że śpiewamy razem duet, to musimy być najlepsi. - mrugnąłem do niego

- Jasne, wyślij mi swój grafik, a ja zaplanuję nam próby w wolnym czasie.

- Dobra

- Dobra

- Będę już spadać - spojrzałem na mój zegarek. Cóż stary rozleciał się na części, ale tarcze miał całą, więc po prostu wymieniłem pasek

- Masz nowy zegarek? - powiedział z uśmiechem, ale czułem, że mu się zrobiło przykro

- Nie tak do końca nowy - zaśmiałem się - Pamiętasz, jak rzuciłem w ciebie zegarkiem?

- Zawsze miałeś słabego cela w rzucaniu - zaśmiał się - Nie trafiłeś.

- To nawet lepiej - westchnąłem - Zachowała się wtedy jego tarcza, a było mi go szkoda, bo zawsze mi się podobał. Dałem go do zegarmistrza i załatwił mi do niego pasek. Tęskniłem za nim - uśmiechnąłem się, patrząc w zegarek. Od kiedy zegarek zaczął być dla mnie metaforą Kurta?

And I will give the world to you [Klaine]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz