29

679 66 36
                                        

~ Karol ~

Pędziliśmy szosą w kompletnym milczeniu. Już dawno zapanował mrok, a słońce znikło za liną morza. Nie odrywałem wzroku od jezdni. Głucho gapiłem się na asfalt pełen niedoskonałości, a w głowie walczyłem z kumulacją nieokiełznanych myśli.
W tamtej chwili poczułem ulgę i wcale nie spodziewałem się konkretnej reakcji ze strony Huberta. Jednak to co nastąpiło po moich, nie oszukujmy się, dość mocnych słowach, nieco mnie zdezorientowało. Chłopak wpatrywał się we mnie tak jak ja teraz w betonowy pas, gdy nagle zerwał się z miejsca, nawet nie otrzepując z piachu i ruszył nerwowym, lecz stanowczym krokiem do samochodu. Po momencie osłupienia, zrobiłem to samo. Dochodząc do pojazdu, spojrzałem na przyjaciela,  skulonego na fotelu pasażera i ze wzrokiem wbitym w płytę rozdzielczą. Przystanąłem, myśląc o tym czy powinienem jakoś zareagować. W końcu nie zrobiłem nic.
Wsiadłem za kierownicę, przekręciłem kluczyk w stacyjce i z głośnym warkotem dopiero co obudzonego silnika ruszyłem w drogę powrotną.
Do tej pory unikaliśmy swojego wzroku i rozmów. Cały czas spięty oraz lekko otumaniony jak automat poruszałem się po szosie. Hubert natomiast odwrócony ode mnie z mglistym spojrzeniem, patrzył na drugą stronę trasy. Siedział z nogami podciągniętymi do brody, a głowę swobodnie opierał o ramę drzwi. Byłem ciekaw co w tym momencie dzieje się w jej środku.

***

Wysiadł gwałtownie, trzaskając niezdarnie drzwiami. Wpadł do mieszkania jak poparzony, zlewając ciche przywitanie, stojącej w przedpokoju Moniki. Wbiegł po schodach, a chwilę później rozległo się kolejne trzaśnięcie. Był wściekły czy może chciał uciec od tego co zostało powiedziane? Nie miałem pojęcia. Wyszedłem leniwie z samochodu i udałem się w kierunku drzwi, gdzie czekała już dziewczyna. Nie czułem względem niej żadnego zagrożenia, czy powodu do większej obawy. Teraz coś innego nękało mój umysł,  nie wizja prawdy spadającej na Monikę, lecz gwałtowna reakcja blondyna, który w każdej chwili może stanąć tu z walizkami, chcąc mnie opuścić i wrócić do kraju. Uśmiechnąłem się niechętnie w stronę dziewczyny.

- Co się stało?- spytała zmartwiona, podążając za mną do salonu.

Opadłem bezwładnie na kanapie.

- Schrzaniłem.- odparłem, opierając głowę na dłoni.

Monika dalej nie pytała. Całe szczęście, że była wyrozumiała i nie żądała wyjaśnień. Gdyby dowiedziała się co zaszło, prawdopodobnie zareagowałaby tak jak Hubert i wyszłaby z domu. Dopiero po chwili zrozumiałem, że byłby to dla mnie kolejny gwóźdź do trumny. Cios poniżej pasa, znów bym zapadł się w stan beznadziei tak jak kilka miesięcy temu. Znów byłbym sam. Szczerze mówiąc nie wiedziałem co robić.

- Idź i na spokojnie z nim pogadaj.- podsunęła nagle.

- Widzisz do czego doprowadziła rozmowa.- oburzyłem się przesadnie.

- Ogień trzeba zwalczać ogniem.- natychmiast dodała.

Poczułem jak ogarnia mnie złość. To był jej pomysł, aby tam jechać. To przez nią wszystko tak się potoczyło. To była prowokacja. To jej wina!
Ale... Gdyby nie to nadal żyłbym z kłębkiem kłamstw na głowie. Nadal odciągałbym się od pomysłu zaproszenia Huberta, nadal byłbym jedną nogą po drugiej stronie samego siebie. "Życie jest niestety czarno białe, ale można spróbować je pokolorować", cytat z książki, której tak na prawdę nie znałem, ale osoba obok mnie mogłaby recytować cały utwór na pamięć. Teraz zacząłem żałować, że nigdy nie przeczytałem Corazón Perlado Jósefa Casaniela Mösso.
Nie odpowiadając, wstałem z kanapy i ruszyłem do pokoju na górze. Pokonując co drugi stopień, dotarłem przed drzwi. Już chciałem zapukać, gdy nagle ręka zawisła mi w powietrzu, a sam skamieniałem. Co ja tak właściwie chciałem mu powiedzieć? A raczej co powinienem mu powiedzieć?
Cofnąłem się o krok i opuściłem rękę. Wpatrywałem się w brązową płytę, za którą znajdował się mój przyjaciel.
Dałem się ponieść chwili, nie przemyślałem tego co robię. Wystarczyło ugryźć się w język, powiedzieć o trzy słowa mniej, a teraz siedziałby z blondynem i cieszył się tym, że choć część prawdy wyszło na jaw. Miałby chłopaka przy sobie. Roześmianego, szczęśliwego, nie domyślającego się niczego. Chęć ulgi chyba była zbyt silna, bo przeważyła nad umysłem i dała ster sercu. Czasu się nie cofnie, to co się stało już się nie odstanie. Niestety.

Zrezygnowałem. Ruszyłem do sypialni, gdy nagle usłyszałem lekki stukot za mną, a za plecami otworzyły się drzwi.

- Karol?- rozbrzmiał cichy, niepewny głos.

Odwróciłem się natychmiast. Poczułem jak niebieskie oczy, wbijają się w moją postać. Staliśmy w milczeniu.

- Nie jestem wściekły...ja...- Hubert zaciął się.- Chcę żebyś wiedział.- dodał szybko, po czym ponownie schował się w pokoju, zamykając drzwi.

Ja natomiast dalej stałem i wpatrywałem się w miejsce, gdzie przed momentem zniknął chłopak.

Poczułem się winny.

~ Hubert ~

Spanikowałem. Nie wiedziałem co konkretnie chciałem zrobić, ale gdy usłyszałem kroki na korytarzu, natychmiast musiałem sprawdzić czy to Karol. Po co? Może dla własnej świadomości.
Miałem wrażenie, że wszystko nagle się posypało. Słowa spadły na mnie jak kubeł zimnej wody, a prawda osunęła mi grunt spod nóg. Mój mózg momentalnie przyswoił sobie wszystkie informacje. Nastąpiło to z dużym opóźnieniem, przez co czułem, że moja reakcja nie była na miejscu.

- Wszystko nie tak! Nie tak!- warknąłem do siebie.

To co powiedziałem szatynowi po jego wyznaniu, było prawdą. Nie potrafiłbym go usunąć z mojego życia, nie po tylu latach, jednak...poczułem się strasznie, gdy słowa zaczęły uderzać we mnie z podwójną siłą, a ja zacząłem rozumieć ich sens. Ta sprawa to nie była błahostka. Tu chodziło o coś więcej.

Muszę się przyznać, że " kocham cię" wypowiedziane przez chłopaka mnie zaskoczyło, ale gdzieś tam w głębi poczułem momentalnie, że ogarnęła mnie radość. Choć mimo tego nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogłoby łączyć nas coś więcej. Krótka chwila otępienia, dreszcz, prysznic zimnego potu i powrót do rzeczywistości. Opamiętałem się.

Mówiąc szczerze to wcale nie końcowe słowa naszej konwersacji najbardziej mną wstrząsnęły, lecz cała konspiracja, którą postanowił mi ujawnić. Każdy szczegół i element analizowałem powoli. Znów i znów. Po czasie dopiero do mnie docierało, że tak naprawdę przez kilka miesięcy byłem oszukiwany. Z jednej strony umyślnie, z drugiej z obawy, a z trzeciej z własnego dobra. Najbardziej dobijała mnie jednak sprawa, której nie dało się pominąć- Monika. Niczego nieświadoma siedziała na dole. Tak na prawdę była tylko lekiem na smutki, a nie osobą, która była kochana przez drugiego człowieka. Nagle poczułem nieprzyjemne ukłucie w boku, a razem z nim napłynęły wyrzuty sumienia. Wiedziałem o czymś, o czym nie ma pojęcia teoretyczna dziewczyna mojego przyjaciela. Też była okłamywana, wciągana w bagno, które stworzył Karol. Czułem się jak w akcji jakiegoś paradokumentu, gdzie główną rolę odgrywa para kochanków.
Byłem zdenerwowany, zacząłem się zastanawiać jak naprawić całą tą sytuację, a jednocześnie miałem to gdzieś, bo przecież była to sprawa, którą szatyn powinien przyjąć na klatę. Nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Zachowałem się jak kretyn, uciekając od przyjaciela, a mimo tego nie widziałem innego wyjścia.
Znów poczułem ucisk. Tym razem w klatce piersiowej. Skrzywiłem się i opadłem desperacko na łóżko.
Miałem wrażenie, że jestem kompletnie pogubiony, a moje nastawienie do tego wszystkiego zmienia się co sekundę.

***

Nawet nie zorientowałem się kiedy zasnąłem. Emocje najwidoczniej spowodowały zmęczenie i wystarczyła chwila, abym odleciał.
Przebudziłem się jednak w środku nocy, przerywając gwałtownie jakiś dziwny sen. Otarłem czoło dłonią, pozbywając się kropelek potu. Poczułem w ustach pustynię i natychmiast wstałem z łóżka. W drodze do drzwi zakołysałem się delikatnie, a oczy zaszły mi mgłą. Chyba za szybko się podniosłem. Przystanąłem na krótki moment, czekając aż lekkie mrowienie z tyłu głowy minie. Minutę później ruszyłem dalej. Cicho zszedłem na dół, omijając zdradzieckie, trzeszczące, pojedyńcze panele. Na palcach pokonałem schody i automatycznie wparowałem do kuchni, gdzie przez okno do domu wkradały się smugi księżycowego światła.
Nagle zamarłem. Serce zabiło mi mocniej. Natychmiast dostrzegłem siedzącą na blacie postać, wpatrującą się w mały skrawek trawy przed domem.

- Karol?- wymsknęło mi się.

"Za dużo tego wszystkiego'' DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz