22

684 63 29
                                    

~ Hubert ~

Nie mam pojęcia jakim cudem i kiedy usnąłem. Pamiętam tylko, że położyłem się na chwilę, podczas przeglądania grupy na facebooku. Najwidoczniej zmęczenie po podróży dało o sobie znać.
Spoglądając na zegar, oszacowałem, że zdrzemnąłem się dobre półtorej godziny. Natychmiast podszedłem do lustra, wiszącego w pokoju i obejrzałem się z każdej możliwej strony.
Szczerze mówiąc wyglądałem okropnie. Miałem podkrążone, lekko przekrwione oczy oraz opuchniętą twarz. Nie zdziwiło mnie to jednak. Wcześniej nie miałem doczynienia z tak długimi podróżami, a przynajmniej nie towarzyszyły im takie emocje, które również przyczyniły się do mojego obecnego stanu.
Bez dłuższego namysłu podbiegłem do mojej walizki, wyciągnąłem z niej lakier do włosów, grzebień i kilka innych rzeczy, które miały mi pomóc w ogarnięciu się. Zabierając wszystkie potrzebne artykuły, udałem się do łazienki, wcześniej pukając do drzwi. Chciałem się upewnić, czy nikogo nie ma w środku. Gdy nie usłyszałem odzewu, wszedłem do środka, zapalając uprzednio światło i ponownie stanąłem przed lustrem.
Przemyłem twarz zimną wodą, co natychmiast mnie ocuciło. Zacząłem walczyć z fryzurą, a następnie używając kosmetyków próbowałem doprowadzić się do porządku.
Kilka minut zajęło mi dojście do siebie. Gdy uznałem, że wyglądam w miarę przyzwoicie, wróciłem do pokoju. Przebrałem się w inną koszulkę, bo stwierdziłem, że lepiej byłoby ubrać coś bardziej świeżego.
Przejrzałem się jeszcze w mgnieniu oka w lustrze i byłem gotowy, by opuścić pokój. Zgarnąłem jeszcze telefon z biurka i wyszedłem na korytarz. Zbiegłem po schodach, trzymając się drewnianej poręczy. Natychmiast zauważyłem Monikę krzątającą się w kuchni.

- Hej.- zagaiłem.

- O już wstałeś.- obróciła się w moim kierunku, na chwilę odrywając się od czynności, którą wykonywała.

- Skąd wiesz, że akurat spałem?- spytałem zdziwiony, bo na prawdę wydało mi się to podejrzane.

- Pukałam do ciebie jakieś pół godzinki temu, nie odpowiadałeś, więc uznałam że się położyłeś.- odparła, uśmiechając się.

Mruknąłem jedynie w odpowiedzi.

- Chciałam się spytać czy lubisz szafran. Gotuję na kolację paelle i nie wiedziałam ile mam go dodać.- dziewczyna stanęła twarzą do mnie.

- Paella?- zapytałem, bo nie miałem pojęcia co to jest.

- Tradycyjna hiszpańska potrawa z ryżem i szafranem.- wytłumaczyła natychmiast.

Dopiero teraz zorientowałem się, że nadal stoję w progu wejścia. Ruszyłem się z miejsca i postanowiłem przysiąść na stołku przy wyspie kuchennej.

- Może w czymś ci pomóc?- zaproponowałem z lekkim wahaniem.

- Dziękuję, ale na obecną chwilę daję radę.- roześmiała się cichutko.

Jej śmiech jak i sam uśmiech był na prawdę dość specyficzny. Dziewczyna, aż zarażała dobrym humorem.

- Oczywiście jeśli jesteś głodny to śmiało możesz opróżnić lodówkę. Kolacja będzie dopiero za dwie godziny.- powiedziała, pokazując ręką stojącą w rogu pomieszczenia maszynę.

Automatyczne spojrzałem w jej kierunku. Jak poprzednio, podziękowałem. Zacząłem rozglądać się po pokoju. Ściany miały identyczne barwy jak w salonie, a podłogę zdobiły kafelki w odcieniu ciemnego piaskowca. Blaty jak i szafki były białe z lekkimi zdobieniami. Pod oknem znajdowała się kolekcja ziół i kwiatów. Na samej wyspie przede mną stał wieli kosz z owocami, a tuż obok niego dwie butle z lemoniadą zamknięte szerokim korkiem.
Na ścianach oczywiście nie zabrakło zdjęć, od których nadal nie potrafiłem oderwać wzroku. Kuchnia jak i cały dom była bardzo przytulna i ciepła.

- Wybacz, że zapytam, ale...nie jesteś rodowitą Hiszpanką prawda?- korciło mnie to pytanie odkąd Karol powiedział mi o tym, że ma dziewczynę.

Monika oderwała wzrok od składników i spojrzała na mnie. Momentalnie podparła się rękoma o blat, podsadziła się i usiadła na nim.

- Nie powinienem o to pytać, prze...- już chciałem się tłumaczyć, gdy nagle dziewczyna wleciała mi w zdanie.

- Masz rację.- odparła.- Nie jestem.

- To dlaczego tu mieszkasz, pracujesz? No wiesz...- wiedziałem, że to pytanie zabrzmi głupio, a przede wszystkim chamsko, jednak czułem przymus by otrzymać na nie odpowiedź.

- Mój ojciec był Polakiem, a matka pochodziła z Hiszpanii.- Monika zaczęła opowiadać, nie przestając mieszać zawartości znajdującej się w garnku.- Poznali się podczas wakacji. Większą część swojego życia spędziłam w Polsce, ale zawsze chciałam tu wrócić. Jak skończyłam studia, natychmiast wyjechałam.- zerknęła na mnie cały czas się uśmiechając.

- Dlatego mówisz tak płynnie po polsku.- zauważyłem.

- Właśnie.

***

Rozmawialiśmy przez pewien czas, po czym pomogłem dziewczynie nakryć do kolacji. Na stole stanęła typowa zastawa do paelli. Głębokie misy wykonane najprawdopodobniej z wypalanej, malowanej gliny.

Dochodziła siedemnasta, a mnie coraz bardziej zżerały nerwy. Stałem oparty o blat, bawiąc się własnymi palcami. Patrzyłem jak Monika układa wszystko na stole, a narobiła tyle pyszności, że na sam widok zrobiłem się strasznie głodny. Co chwila spoglądałem na zegar, wiszący nad wejściem. Dziesięć minut.
Dziewczyna najwidoczniej zauważyła, że stresuje się spotkaniem, bo podeszła do mnie, kładąc mi rękę na ramieniu.

- Spokojnie Hubert. On na pewno też się denerwuję, ale na prawdę nie ma czym. Mówię ci jak się zobaczycie to zapomnicie o jakichkolwiek nerwach.- powiedziała spokojnym, radosnym jak zwykle tonem.

- Dziękuję.- to jedyne słowa, które przeszły mi przez gardło.

Monika całą swoją wypowiedź podkreśliła jeszcze szerokim uśmiechem, po czym wróciła do swoich zajęć.
Chciałem jej pomóc, głupio mi było, że jedyne co zrobiłem, to nakryłem do stołu, ale emocje, które mną targały nie pozwalały mi ruszyć się z miejsca.
Znów spojrzałem na zegar. Pięć minut. Ku*wa. Przeklnąłem w myślach.
Prawie rok, prawie cały, jeden, cholerny rok nie miałem z nim kontaktu twarzą w twarz. Nie mogłem przybić mu piątki, żółwika, nie mogłem go przytulić, nie mogłem po prostu czuć jego fizycznej obecności. Słowa, wiadomości, rozmowy. Co to jest w porównaniu ze świadomością, że ważna dla ciebie osoba jest tuż obok ciebie. Próby wymazania go z pamięci, wspomnień, samej jego osoby, przecież jest to rzecz niewykonalna. Nie da się o kimś zapomnieć na siłę. Po prostu się nie da. Nawet jeśli odsuwałem myśli, to i tak w głębokiej podświadomości widziałem jego obraz. Zamazany, wyblakły upływem czasu, lecz nadal istniejący.
Nagle rozległo się pukanie. Ocknąłem się z własnych przemyśleń. Kolejny raz spojrzałem na zegar. Trzy minuty przed czasem. Monika zerwała się z miejsca i wbiegła na korytarz. Ja natomiast sztywny ze stresu wyjrzałem za framugi.
Dziewczyna z radością, która przekraczała już dzienną skalę, rozchyliła drzwi, a w ich progu ukazał się wysoki szatyn.
Stał wpatrując się w moją postać, schowaną do połowy za ścianą. Poczułem jak do oczu napływają mi łzy.

- Karol.- szepnąłem tak cichutko, że nikt prawdopodobnie tego nie usłyszał.

"Za dużo tego wszystkiego'' DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz