~ Hubert ~
Karol nie wrócił wczorajszego wieczoru. Siedziałem przez cały ten czas razem z Moniką w salonie, czekając na przyjaciela. Ten się jednak nie zjawił. Gdy obiecana przez dziewczynę godzina minęła, ruszyliśmy do auta. Jeździliśmy po mieście, szukając szatyna. Miałem jednak wrażenie, że wszystkie nasze starania idą na marne. Chłopak się nie znalazł, lecz nie dlatego, że po prostu przepadł. Byłem pewien, że to dlatego, że szukamy w złych miejscach. Monika przez trzy godziny woziła nas w najróżniejsze zakamarki, w których mogłaby znajdować się nasza zguba. Byliśmy w ulubionym barze Karola, na wschodnim wybrzeżu, gdzie mógłby zaszyć się u jakiegoś swojego znajomego. Odwiedziliśmy park Plaza Del Sol, kilka knajp i nawet zakład pracy, w którym ostatnio spędzał najwięcej czasu. Jednak nigdzie go nie było i co gorsza nikt go nie widział. Mimo tego nie traciłem nadziei. Wiedziałem, byłem prawie pewny, że przyjaciel gdzieś tu jest. Dalej, bliżej, ale jest. W duchu myślałem tylko o tym, aby nic złego mu się nie przydarzyło albo co gorsza, aby nie zrobił nic głupiego.
Siedzieliśmy już w samochodzie, wracając do domu. Monika cały czas pocieszała mnie i mówiła, że to nie pierwszy raz, gdy chłopak znika. Szczebiotała o jego zachowaniu oraz nawykach z początków jego obecności w kraju. Nie słuchałem jej. Szczerze mówiąc miałem dość jej głosu, dlatego wpatrywałem się w okolice za szybą, doszukując znajomej mi postaci. Czułem, że coś tu nie gra. Niby przeszukaliśmy wszystkie najważniejsze miejsca, lecz to nie było to. To było zbyt banalne.
Zastanawiałem się czy dziewczyna sama nie wie gdzie podziewa się szatyn, czy może próbuje mnie wkręcić, że rzeczywiście tak jest. Jej zachowanie nie współgrało z sytuacją, z jaką mieliśmy doczynienia. Była nadzwyczaj spokojna, choć w niektórych momentach przyłapywałem ją na tym, że się miesza, a jej wypowiedzi odchodziły znaczeniem od poprzednich. Czasem się peszyła i ucinała temat. Ewidentnie coś leżało jej na sumieniu.Dopiero, gdy poczułem ciepło i zapach drewna, który zawsze unosił się w domu, zrozumiałem jaki jestem zmęczony. Natychmiast rzuciłem się na kanapę, a po plecach przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz. Leżałem tak w milczeniu,
przysłuchując się chodzącej dziewczynie, która kszątała się w przedpokoju.- Chciałbyś coś zjeść?- usłyszałem po chwili.
Mruknąłem niewyraźne w odpowiedzi.
- Może zrobię ci coś do picia? Może ciepłą herbatę?- pytała dalej, a ja próbowałem ją zrozumieć.
Jej słowa były stłumione, a to dlatego że przyciskałem twarz do poduszki i miałem zakryte jedno ucho.
Poczułem jej obecność. Nawet nie musiałem odrywać głowy od kanapy, by wiedzieć, że dziewczyna stanęła nade mną, opierając się o mebel.- Hubert?
- Hmm?- fuknąłem w poszewkę.
- Znajdzie się, daję ci moje słowo.- Monika obeszła sofę i ukucnęła przy mojej głowie, opierając swój podbródek o podłokietnik.- Pogodzicie się i wszystko będzie dobrze. To tylko chwilowe...
- Skąd możesz wiedzieć!- uciszyłem ją trochę zbyt chamsko.
Zamilkła. Patrzyła się centralnie we mnie, jej oczy brutalnie wpatrywały się w moje brwi. Jednak na jej twarzy nie dostrzegłem ani złości, frustracji ani smutku czy rozczarowania. Klęczała przy mnie dalej z maską na buzi. Nie wytrzymałem i spuściłem wzrok. Znów wtuliłem się w poduszkę.
- Nie wiesz co wydarzyło się wczorajszego wieczoru, nie wiesz czego się dowiedziałem, nie wiesz co sobie uświadomiłem.- odparłem zrezygnowany, tłumiąc słowa w poszewkę.
Przez chwilę nie obchodziło mnie to czy zapyta mnie co się wydarzyło, że będę musiał jej wszystko tłumaczyć.
Nic nie odpowiedziała. Jedyne co zrobiła to zaczęła głaskać mnie delikatnie po włosach. Poczułem jej dotyk. Był skromny, aczkolwiek posiadał w sobie coś kojącego. Zaskoczył mnie ten gest, przez krótki moment moje ciało się spięło, ale mimo tego nie zareagowałem. Leżałem bez ruchu. Trwaliśmy tak w zupełnej ciszy. Nawet zegar na ścianie zamilkł. Poczułem, że odpływam. Moje mięśnie zamieniły się w watę, a głowa zrobiła się strasznie ciężka. Zacząłem przysypiać. Monika nadal rytmicznie gładziła moje włosy, a ja z każdą następną minutą czułem się coraz swobodniej. Ogarnął mnie stan, którego nie potrafiłem zrozumieć. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś bezpiecznym kokonie, gdzie nie docierają żadne sprawy, kłótnie, kłamstwa, bolące wypowiedzi. Ulżyło mi.
Nagle poczułem delikatne muśnięcie na czole. Byłem już ledwo przytomny, ale jeszcze ostatkami świadomości, wyobraziłem sobie ten sekundowy moment. Oczy miałem zamknięte, jednak wiedziałem, że otrzymałem skromnego całusa od dziewczyny, która teraz na palcach udała się do kuchni. Przeszedł mnie dreszcz, lecz całkiem inny od tego poprzedniego. Ten był jak najbardziej przyjemny.
W końcu zasnąłem.***
Wybudziłem się tak gwałtownie, że kilka dobrych minut zajęło mi zorientowanie się, gdzie jestem. Leżałem na kanapie w salonie- to pamiętałem. Jednak zimna herbata stojąca na stole i pled, którym zostałem okryty tego nie potrafiłem odszukać w pamięci. Najwidoczniej Monika wczorajszego wieczoru nie poszła tak szybko spać i siedziała ze mną jeszcze przez dłuższy czas. Teraz zganiłem się w myślach, że uniosłem się na nią. Spojrzałem odruchowo na zegar. Piętnaście po czwartej.
Nagle moje mdłe przemyślenia przerwał trzask, a senność rozproszyła się w pomieszczeniu. Podniosłem się z kanapy jak poparzony i wybiegłem na korytarz.- Karol!- nie powstrzymałem się i rzuciłem na przyjaciela, który stał oszołomiony moim widokiem.
Pewnie sądził, że jestem już w łóżku.
Mimo tego, że ściskałem go z całych sił, on się nie poruszył. Nie objął mnie, nic nie powiedział. Znów był niczym kamienny posąg. Natychmiast się odsunąłem i jednym pewnym ruchem przywaliłem mu w tors. Moja radość ustąpiła złości. Chłopak zgiął się delikatnie, lecz raczej ze zdziwienia niż z bólu. Uderzenie nie było mocne, ale z pewnością przepełnione frustracją. Wlepiłem wzrok w jego oczy. Przez chwilę myślałem, że jest pijany, bo zakołysał się desperacko. Szybko jednak stwierdziłem, że to kwestia zmęczenia.- Jak mogłeś!- krzyknąłem.- Traciłem zmysły! Bałem się! Wychodzisz nad ranem i wracasz nocą! Nie zachowuj się jak nastolatek.- zacząłem wylewać na niego swoje pretensje.- Szukaliśmy cię z Moniką!- dopiero ta informacja trochę go ruszyła.
Jego obojętny wyraz twarzy zdobił teraz lekki grymas.
- Jeździliśmy, przeszliśmy pół miasta. Nie masz mi nic do powiedzenia?- położyłem mu dłonie na ramionach.- Karol! Powiedz coś!- zacząłem nim potrząsać.- Powiedz mi gdzie byłeś przez ten cały czas!
- Uspokój się!- zagrzmiał, odpychając mnie niezgrabnie.- Nikt wam nie kazał mnie szukać!- ryknął i ruszył w stronę schodów.
Śledziłem wzrokiem jego postać.
Gdzie się podział mój przyjaciel? Ten roześmiany, promienny chłopak, który zawsze był gotów stanąć za mną murem. Nigdy się nie kłóciliśmy, czasem dochodziło tylko do lekkich sprzeczek, które uchodziły w niepamięć po kilku minutach. Teraz cały jego wizerunek nagle się zawalił.- Owszem nikt nam nie kazał! Ale tak czy siak jesteś moim przyjacielem i martwiłem się o ciebie! Powinieneś to docenić! Choćby powiedzieć zwykle "dziękuję".- wrzasnąłem, gdy ten był w połowie drogi na piętro. Nie chciałem dać za wygraną. Szczerze, czułem się oszukany.
Po moich słowach zatrzymał się gwałtownie. Obejrzał się, a ja zobaczyłem w jego oczach blask. Dookoła nas panowała ciemność. Z salonu i kuchni przedostawały się tylko marne smugi księżycowego światła. Znów się zakołysał, a ja ze złości zacisnąłem dłonie w pięści.
Chłopak przede mną zbiegł natychmiast po schodach, podszedł do mnie szybkim krokiem i spojrzał na mnie z góry. Przed oczami śmignął mi obraz, w którym za chwilę dostaje mocnego kuksańca w nos. Przymknąłem powieki, oczekując na niesłuszną karę. Jednak nic takiego nie nastąpiło. Wyprostowałem się i otworzyłem szerzej oczy. Szatyn nadal stał w tej samej pozycji. Jego źrenice natychmiast zmieniły odcień i nagle...
Jego twarz zbliżyła się do mojej na taką odległość, że nasze nosy delikatnie się ze sobą stykały. Jego skóra emanowała ciepłem, jakby cały dzień spędził na słońcu. Poczułem zapach jego szamponu, który nie zmienił się od lat oraz przyśpieszony, wilgotny oddech. Zaledwie sekundy później usta chłopaka wbiły się w moje. Było to dziwne uczucie. Prawie natychmiast poczułem jak serce podchodzi mi do gardła, a ciało ogarnia znajome mrowienie. W tej krótkiej chwili zdałem sobię sprawię, że boleśnie wciskam sobie paznokcie w ręce, które nadal zaciśnięte były w pięści.
Dłoń przyjaciela musnęła mój policzek. Jego palce powędrowały za ucho i z wyczuciem zjechały na szyję. Stałem nieruchomo, nie odepchnąłem go, ani nie oddałem pocałunku. Po prostu stałem czekając na rozwój sytuacji. Nogi miałem jak z waty.
Karol oderwał usta od moich warg. Zanim się odsunął delikatnie zahaczył nosem o mój nos. Przeszedł mnie dreszcz.- Dziękuję.- rzucił i wbiegł po schodach, zostawiając mnie w kompletnym osłupieniu.
__________
Przepraszam was za długą nieobecność, miałam małe problemy z kontem, ale już jestem!
Szczerze mówiąc nie jestem dumna z tego rozdziału, jednak mam nadzieję, że się wam spodoba.
Udanych wakacji! 😊
CZYTASZ
"Za dużo tego wszystkiego'' DxD
FanfictionJest to moja pierwsza książka amatorska. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale zostawiam ją z sentymentu. ~ 2020 "Zachowanie Karola od jakiegoś czasu budzi podejrzenia. Jego nagła decyzja o opuszczeniu kraju rodzi w Hubercie mieszane uczucia. O...