38

595 64 12
                                        

~ Hubert ~

Znów to zobaczyłem. Ten pokój, poduszki i koce. Ponownie leżałem na twardej podłodze, a potem wystarczył tylko moment. Drzwi otworzyły się z hukiem, do sypialni wbiegła ta sama niewyraźna postać, usiadła na mnie okrakiem i zaczęła bić. Już wiedziałem, że to ona, Monika.
Tym razem jednak kadr był jakby szerszy. Widziałem wszystkie meble, obrazy i ozdoby, nawet te męskie porozrzucane ciuchy.
Wiedziałem jak ta wizja się skończy, a mimo tego nie potrafiłem zapanować nad snem, ani się z niego wybudzić.
Rozległ się śmiech. Głośny, siarczysty, pełen drwiny. Wszystkimi siłami zacząłem obracać głową, tak aby zobaczyć kto jest właścicielem tego przerażającego głosu. Próbowałem zlekceważyć ciosy zadawane przez dziewczynę i w końcu udało się. Zobaczyłem i natychmiast zamarłem. Za plecami Moniki dojrzałem lekko zgarbioną postać. Dlaczego mi to robił? Dlaczego tam stał i nie reagował? W pierwszym śnie też tam byłeś?
Znów poczułem jak na szyi zaciska mi się pętla. Jeszcze kilka sekund i obraz zrobi się czarny, tak jak wtedy. Palce dziewczyny przywarły jeszcze mocniej. Jeszcze chwila, a wszystko się skończy. Wrócę do rzeczywistości, jeszcze moment.

- Karol.- resztką tchu wypowiedziałem jego imię, a on roześmiał się jeszcze bardziej. Znów na klatce pojawił się ten sam ciężar, w płucach brakowało powietrza.

Koniec. Czarny ekran. Wróciłem. Wyprostowałem się jak struna, aż zakręciło mi się w głowie, a łóżko zazgrzytało w niezadowoleniu. Poczułem jak po czole spływa mi zimny pot, a ręce drżą.
Ten sam koszmar, lecz tym razem w gorszym wydaniu. Rozglądałem się nerwowo po pomieszczeniu, przez chwilę próbując zrozumieć, gdzie się znajduję.
Nie zobaczyłem błękitnych ścian i lustra, które zazwyczaj wisiało naprzeciwko. Byłem gdzie indziej. Dochodziłem do siebie i przez cały ten czas krok po kroku przypominałem sobie co się wczoraj wydarzyło.   " Przeprowadzka". Znów opadłem na poduszki. Miałem wrażenie, że moja głowa jest wypełniona ołowiem. Źle się czułem. Mrowiło mnie w opuszkach palców, a oczy piekły niemiłosiernie. Czy to przez ten sen?
Nagle usłyszałem kroki. Ich echo roznosiło się w przestronnym, prawie nagim budynku. Po chwili wyraźne stąpnięcia, zamieniły się w ciche trzaski, prawdopodobnie schodów. Nie ruszyłem się jednak, by sprawdzić kto idzie, a z resztą jedyną możliwą osobą był Karol.
Na jego myśl opanował mnie dreszcz, wizja koszmaru powróciła. Przetarłem oczy, próbując się jej pozbyć, aż nagle coś stuknęło, rama łóżka trzasnęła, a materac wygiął się w łuku.
Przeraziłem się momentalnie. Natychmiast uniosłem głowę, a mój wzrok spoczął na szczerzącym się szatynie.

- Wyspany?- spytał radośnie.- Mamy przed sobą cały dzień.

Był nadzwyczaj pogodny. Leżał obok mnie na brzuchu, a wcześniejszy hałas sugerował, że chłopak po prostu rzucił się na mebel.

- Która godzina?- ziewnąłem, znów trąc oczy.

- W pół do dziewiątej.

Mruknąłem wrogo w odpowiedzi, bo nie miałem najmniejszej ochoty wstawać. Było zbyt wcześnie, aby wyłazić z łóżka.

- No choć, nie marnuj dnia w pieleszach.- chłopak podniósł się i teraz siedział na kolanach.

Odwróciłem się od niego, zakrywając twarz kołdrą. Zaraz... Coś mi nie pasowało. Ten specyficzny dotyk pościeli. Zbyt czuły, zbyt dokładny. Podniosłem biały materiał i nieco się zmieszałem.

- Karol?- zacząłem.

- Tak?- szatyn przeciągnął to słowo, a na jego buzi pojawił się zawadiacki uśmieszek.

- Możesz mi powiedzieć czemu jestem w samych bokserkach?- spojrzałem na niego z lekką ciekawością pomieszaną z czymś w rodzaju " serio?".

Milczał przez moment, bawiąc się włosami, a następnie poprawił okulary.

"Za dużo tego wszystkiego'' DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz