~ Hubert ~
Patrzyłem na spakowane rzeczy. Moją walizkę i jego torbę sportową. Zastanawiałem się co teraz, jak to wszystko będzie wyglądać, jak sobie poradzimy i czy całe to zamieszanie było warte zachodu. Czułem niepewność względem tego co nas spotkało, ale starałem się rzucić nowe światło na obecną sytuację.
- I co teraz?- spytałem, wyciągając rączkę od mojego bagażu.
- O nic się nie martw.- Karol był nadzwyczaj radosny, ściskał swoją torbę jak puchatego pluszaka.
- Co masz zamiar zrobić? Jaki masz niby plan?- pytałem, chcąc zmusić go do wyjaśnień, ten jednak uparcie milczał.
- Chodź, sam się przekonasz.- otworzył drzwi, pokazał je dłonią i jak kelner w luksusowej restauracji ukłonił się teatralnie.
Zaśmiałem się cicho na ten widok. Opuściłem budynek i spojrzałem na niego z zewnątrz. Czułem się tak jakbym stał tu pierwszy raz, tak jak tamtego dnia, kiedy tu przyjechałem. Nagle cały ten dom wydał mi się kompletnie obcy, mimo tego, że spędziłem tu prawie dwa tygodnie.
Karol zakluczył drzwi i schował bryloczek pod doniczkę z dość okazałym al' a kaktusem. Szczerze mówiąc nie miałem pojęcia co to za roślina, ale była bardzo ładna i zacząłem się zastanawiać czy w Polsce również bym ją dostał.- No to w drogę.- rozbrzmiał pogodny głos szatyna, przerywając mi jednocześnie głębokie rozmyślanie.
Przytaknąłem, uśmiechając się skromnie.
Karol podszedł do mnie i wyciągnął w moim kierunku dłoń. Przez chwilę wpatrywałem się w nią, nie rozumiejąc o co mu chodzi, aż nagle... Jakby mnie oświeciło. Speszyłem się natychmiast, ale złapałem go za rękę. Czując jego dotyk, po moim ciele przeszła fala gorąca, a na ramionach pojawiła się gęsia skórka.
Chłopak cały czas obserwując mnie, znów się uśmiechnął, po czym mocniej zacisnął palce na mojej skórze. Ruszył jako pierwszy, delikatnie ciągnąć mnie za sobą. Z czasem wyrównałem chód i szliśmy teraz w jednej linii.
Nasze palce się nie splatały. Trzymaliśmy się tak jak dziecko z matką, co szczerze mówiąc bardziej mi odpowiadało. Trochę się wstydziłem, bałem się reakcji ludzi. Całe szczęście spacerowaliśmy osiedlową aleją i na naszej drodze pojawiła się tylko jakaś młoda dziewczyna, która na nasz widok grzecznie się uśmiechnęła i przywitała. Poczułem się pewniej. Szliśmy w milczeniu, nikt nie pisnął ani słowem. Nie przeszkadzało nam to. Cieszyliśmy się okolicą, słońcem, szumem fal dzwoniących w oddali, szelestem drzew palmowych i innych roślin.
Nawet nie zorientowałem się, kiedy zacząłem się uśmiechać. Kąciki ust uniosły się mimowolnie, a powieki lekko opadły. Czułem promienie słońca na twarzy, słyszałem spokój panujący do okoła nas i cicho szurające o asfalt kółka walizki. Nasze kroki i prawie bezgłośny oddech chłopaka obok. Czułem się jak bohater z filmu, tego filmu, który posiada dobre zakończenie. Poczułem się po prostu szczęśliwy, lekki i jak najbardziej na miejscu.
Co chwila przyłapywałem Karola na tym, że się we mnie wpatruje. Jednak nie było to wścibskie gapienie się, ale delikatne, skryte zerkanie. Wyszczerzyłem się jeszcze bardziej.- Co cię tak cieszy?- spytał w końcu, widząc moją minę.
Zastanawiałem się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Wszystko.- odparłem.- Wszystko mnie cieszy.
Na te słowa twarz szatyna przybrała błogi wyraz. Znów zacisnął swoją dłoń i zauważyłem, jak przy jego oczach pojawiają się drobne niteczki. Skromne zmarszczki radości.
Tak, on również się cieszy. Nawet bardziej niż ja.***
Wstyd wrócił, gdy weszliśmy na jedną z głównych ulic. Tam ludzi było od groma, a ja z pewnością zrobiłem się cały czerwony. Spuściłem głowę tak, aby nie musieć patrzeć na tłum.

CZYTASZ
"Za dużo tego wszystkiego'' DxD
FanfikceJest to moja pierwsza książka amatorska. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale zostawiam ją z sentymentu. ~ 2020 "Zachowanie Karola od jakiegoś czasu budzi podejrzenia. Jego nagła decyzja o opuszczeniu kraju rodzi w Hubercie mieszane uczucia. O...