8

848 76 46
                                        

Hubert poczuł jak jego serce zaczyna szaleć w piersi. Jego wszystkie mięśnie spięły się, a umysł nasunął mu straszną wizję.
Zerwał się natychmiast do pozycji siedzącej. Rozejrzał się zdezorientowany po pokoju. Miejsce obok niego było puste.

- Karol!- krzyknął.- Karol!

Nikt się nie odzywał. Blondyn zrzucił z siebie kołdrę jednym, stanowczym ruchem.

- Karol!- spróbował ponownie.

Cisza.
Czy on na prawdę wyjechał bez pożegnania? Jak śmiał? Przyjeżdża, oznajmia, że wyprowadza się za granicę, a potem bez zwykłego ,,hej,, opuszcza przyjaciela!

- Debilu, jak mogłeś!?- wykrzyczał wkurzony na całe mieszkanie.- Jak ku*a mogłeś!?

Chłopak poczuł jak w jego ciele narasta gniew.
Hubert złapał za pierwszą lepszą rzecz, którą znalazł pod ręką i rzucił nią z całych sił o ścianę. Na jego twarzy pojawiły się wypieki, a krew w żyłach pulsowała bardzo szybko. Czując przypływ emocji blondyn ponownie wziął kolejny przypadkowy przedmiot, ciskając nim o tą samą ścianę. Rozległ się huk tłuczonego szkła.
Momentalnie zamarł. W pokoju zapanowała cisza. Jedyne co było słychać to ciężki oddech Huberta.

- Chciałeś mnie zabić!?- wypalił oszołomiony szatyn, który idealnie w porę, wszedł przez frontowe drzwi.- Hubert!?

Blondyn nerwowo zacisnął pięści. Zamknął oczy i wziął głęboki wdech. Oddech stawał się coraz spokojniejszy. Bicie serca powoli się normowało, jednak na zazwyczaj bladych policzkach nadal gościł rumieniec.

- Hubert wszystko okej?- spytał Karol zaniepokojony szybką zmianą stanu emocjonalnego przyjaciela. - Czemu rzucałeś rzeczami?

Blondyn poczuł jak cały gniew momentalnie go opuszcza, zamiast niego pojawiła się dość nieoczekiwana reakcja. Opadł na kanapę, zakrywając twarz dłońmi. Poczuł jak oczy zaczynają go piec.

- Przepraszam.- wyjąkał.- Bardzo cię przepraszam.

Karol podszedł do przyjaciela, omijając kawałki zbitych rzeczy. Usiadł tuż obok opadłego z sił chłopaka.

- Myślałem, że pojechałeś...bez..bez żadnego słowa.- wydukał Hubert.

Karol słysząc to, położył mu rękę na ramieniu i uśmiechnął się radośnie.

- Wiesz, że bym ci tego nie zrobił.

Blondyn odkrył pomału twarz, a oczom szatyna ukazała się mała strużka łez, spływająca po policzku. Otarł ją natychmiast.

- Nie przyjechałem tu po to, aby potem odejść bez pożegnania.- powiedział Karol.

* * *

Całe poranne zdarzenie poszło w zapomnienie. Chłopcy siedzieli właśnie w kuchni robiąc coś co nadawało by się na obiad. Podłoga w przedpokoju została dawno posprzątana i nie wyglądała już jak artystyczny nieład. Salon również wyglądał znośnie po wczorajszym seansie filmowym oraz nocowaniu.

- Czyli kiedy masz samolot?- spytał Hubert biorąc do buzi sporą porcję makaronu.

- Jutro około dziesiątej.- odparł szatyn.- Na odprawię muszę być dwie godziny wcześniej, a jeszcze podróż na lotnisko.- westchnął.

- Miło mi, że przyjechałeś, ale mogłeś zostać w Warszawie. Teraz niepotrzebnie będziesz musiał się wracać.

- To nic takiego, kilka godzin.- odparł obojętnie Karol.

* * *

Wieczór zbliżał się coraz szybciej, a to wiązało się z pożegnaniem. Chłopcy wspólnie spędzili cały dzień i szczerze mówiąc blondynowi nie zależało na tym aby dobiegł końca. Bardzo nie lubił pożegnań. Były bolesne i smutne, choć czasem konieczne, ale to akurat, nie. Jednak co miał zrobić? Siłą zatrzymać przyjaciela? Wolał go nie widzieć przez pewien czas, ale wiedzieć, że Karol nie jest na niego zły. To o wiele lepsze wyjście.

- Chyba będę się zbierał.- zagaił niepewnie szatyn.

Hubert spojrzał na niego, następnie na rzeczy przyjaciela, a potem znowu na chłopaka.

- Tak...- westchnął.

Oboje stali tak, wpatrzeni w siebie. Nagle blondyn rzucił się na Karola i z całych sił wtulił się w niego. Przez krótką chwilę szatyn stał lekko osłupiały, ale moment później on również objął przyjaciela. Karol czuł płytki i nerwowy oddech Huberta, czuł jego bicie serca, tak blisko siebie byli.

- Obiecaj, że wrócisz.- wyszeptał blondyn.- Obiecaj mi.

Hubert zacisnął dłonie na plecach szatyna, tak jakby nie chciał aby odszedł, zanim wypowie to jedno, lecz bardzo ważne słowo.

- Obiecuję- Karol szepnął mu do ucha.  Blondynowi przeszedł dreszcz po całym ciele, aż w jednej chwili się wzdrygnął.

- Jedź już.- Hubert momentalnie odkleił się od chłopaka, ukazując przy tym swoje rumieńce, które pojawiły się na jego twarzy.

Mimo tego, że czuł niezręczność tej sytuacji, to gdyby mógł stał by przytulony do szatyna jeszcze dłużej. Ale czy tak powinno wyglądać pożegnanie przyjaciół? Czy nie za bardzo to wszystko przeżywa? Owszem blondyn był wrażliwy. Jego uczucia i emocje potrafiły tak nagle się pojawiać i znikać. No cóż najwidoczniej po prostu takie ma usposobienie. Chyba nie powinien przejmować się swoją reakcją na wyjazd Karola.

- Do zobaczenia, Damian. Zadzwoń czasem.- uśmiechnął się szatyn, podnosząc z ziemi swoje rzeczy.

- Ty też dzwoń.- blondyn wymusił radosny wyraz twarzy. - Zaraz czekaj! Nazwałeś mnie właśnie Damian?

Karol udał, że już go nie słyszy, szedł właśnie brukowaną ścieżką do auta.

- Karol! Ile razy mówiłem ci abyś mnie tak nie nazywał!- chłopak stał w progu drzwi, wydzierając się coraz głośniej, aby ten lepiej go usłyszał.

No i całą atmosferę rozstania szlak trafił- pomyślał Hubert.

* * *

Samochód zniknął z pola widzenia, wtopił się w uliczkę pełną domów.
Hubert stał w drzwiach, oparty o framugę i wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą widział auto szatyna. Na jego twarzy malował się smutek.

- Będę czekał.- westchnął sam do siebie.

"Za dużo tego wszystkiego'' DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz