Epilog

654 74 65
                                    

2 lata później

~ Hubert ~

Rozległ się znajomy brzdęk zamka, a potem głuchy krzyk zawiasów. Usłyszałem radosne głosy i już po chwili zobaczyłem ich właścicieli.

- Wujek Hubert!- uśmiechnąłem się na te słowa, wstałem z fotela i uklęknąłem na ziemi.

Zobaczyłem małą dziewczynkę, biegnącą w moją stronę. Osóbka rzuciła się na mnie, mocno przywierając do mojego ciała. Objąłem ją delikatnie, nie nadużywając swojej siły.

- Yhm!- ktoś odchrząknął.- A o mnie to księżniczka zapomniała?

Dziewczynka oderwała się ode mnie i pobiegła do stojącego nieopodal mężczyzny. Mojego mężczyzny.

- Wujek Karol!- znów zaszczebiotała.

Gdy biegła tak entuzjastycznie tiul i falbanki jej pudrowo różowej sukienki podskakiwały rytmicznie, tworząc wokół niej wachlarz materiału.
Podniosłem się z podłogi i natychmiast ujrzałem w drzwiach stojącą parę. Od razu rozpoznałem chłopaka, który trzymał od tyłu swoją żonę. Jego kasztanowe, idealnie przycięte włosy były znakiem rozpoznawczym.

- Długo się nie widzieliśmy.- wysunął do mnie dłoń, a ja uścisnąłem ją po męsku.

- Kiedy ona tak urosła?- spytałem, spoglądając na dziewczynę, która teraz była podrzucana przez szatyna.

Śmiała się radośnie co chwila to szybując pod sufit. Na ten widok, aż zrobiło mi się ciepło na sercu.

- Czas niestety leci, w tym roku kończy trzy lata.- kobieta serdecznie się do mnie uśmiechnęła.

Jej rudawe włosy spływały po ramionach, plątając się w łańcuszek na szyi.
Oni też się zmienili, Michał i Alicja wyglądali teraz znacznie doroślej. Nie dziwne, bo zostali rodzicami, a dodatkowo teraz spodziewają się drugiego dziecka. Cały czas miałem przed oczami tą fotografię, którą pokazała mi kiedyś Monika. Na zdjęciu byli jeszcze młodzi, trochę zafiksowani. W nas również zaszły zmiany. Muszę stwierdzić, że z pewnością na lepsze.
Tamtego dnia, gdy Karol wrócił do Polski, długie trzy tygodnie mieszkał u mnie. Z czasem dowiedziałem się, że będąc w Hiszpanii sprzedał swoje lokum w Warszawie i tak na prawdę mógł albo wrócić do rodziny albo zostać ze mną. Wybrał oczywiście to drugie. Zamieszkaliśmy, więc razem na stałe. Na początku ciężko nam było się przyzwyczaić, ale dzień po dniu wszystko zaczęło się układać. Zdarzały się wzloty i upadki, ale w każdym z tych przypadków nie postąpił bym inaczej. Teraz, gdy od ponad dwóch lat jesteśmy ze sobą, wiem, że cała nasza historia była moim scenariuszem z bajki. I przypominając sobie tamten czas, za każdym razem dochodzę do wniosku, że słusznie wybrałem. Podjąłem odpowiednią decyzję.

- Siadajcie kochani, za chwilę przyniosę tort!- w progu kuchni stanęła dziewczyna. Nie kto inny jak Monika.

Po cały zwrocie akcji, ona również nie siedziała zbyt długo poza krajem. Postanowiła wrócić, znów być blisko rodziny. O jej decyzji dowiedziałem się od Karola, który jak przyznał, przed własnym powrotem do Polski rozmawiał z nią dość często i wyszło na to, że wszyscy pozostaliśmy w dobrych kontaktach. Pojęcie, że czas leczy rany, nie jest prawdą. To szczerość i rozmowa jest lekarstwem na błędy, przewinienia oraz owe rany. Tak było w naszym przypadku.

- Alicja!- skierowała się do rudowłosej.- Jak rozumiem czarna herbata, tak? Inni kawa?

- Jak zawsze kochana.- kobieta przytaknęła.

- A później? Ogólne pytanie: kto pije, a kto jest kierowcą?- Monika wymachiwała szpatułką od ciasta.

- My dzisiaj na trzeźwo.- odezwał się Michał, pokazując głową to na swoją żonę to na małą.- Sama rozumiesz.

- Hubert? Karol? A wy?

- Ja nie piję, dziś wieczór to ja jestem taksówkarzem tego tu.- pokazał na mnie palcem.

Uśmiechnąłem się z lekką przekorą.

- Hubi nie mów, że ty też. No chyba nie będę świętować sama.- udała oburzenie.

Pokój wypełnił się śmiechem.

- Z chęcią ci potowarzyszę.- odparłem radośnie, siadając przy zastawionym stole.

Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Monika wyrwała się z kuchni jak poparzona i poleciała do przedpokoju.
Po chwili znów usłyszałem brzdęk, zgrzyt i wesołe głosy. Moment później do przestronnego salonu wszedł wysoki mężczyzna, a zanim pojawiła się dziewczyna.

- Dobry wieczór wszystkim!- rozpromienił się na widok całego zbiorowiska.

Gość obszedł całe pomieszczenie, witając się z każdym po kolei. Mała również zawisła mu na szyi, było to swoją drogą bardzo pocieszne dziecko.

- Dawid pomożesz mi?- od kuchni rozległ się ton kszątającej się dziewczyny.- Szampana musisz otworzyć!- dodała natychmiast.

I tak, kochani. Dawid był nowym, wybaczcie, jest nowym wybrankiem naszej Moniki. Ucieszyło mnie to, że znalazła sobie faceta, który rzeczywiście ją kocha. Dawid był na prawdę w porządku, dbał o nią, troszczył się, a względem Karola nie odczuwał żadnego dyskomfortu. Można by powiedzieć, że nasza wspólna historia jest wręcz idealna. Szczerze mówiąc mam nadzieję, że taką pozostanie.

***

Było coś około północy, gdy wyszliśmy z mieszkania Moniki. Impreza urodzinowa dziewczyny była na prawdę przyjemna i miło było spędzić z nimi wszystkimi czas.
Razem z Karolem maszerowaliśmy właśnie do samochodu, zaparkowanego przed budynkiem. Chłopak trzymał moją dłoń pod ramię i delikatnie głaskał ją swoim kciukiem.

- Wspaniale, nie?- odezwał się w końcu, przerywając ciszę.

Dotarliśmy do auta. Karol zajął miejsce kierowcy, a ja pasażera. Tak jak ustaliliśmy wcześniej, dzisiejszego wieczoru, to szatyn miał być tym za kółkiem. Mimo tego nie wypiłem dużo i również mógłbym prowadzić. Wlałem w siebie zaledwie dwa kieliszki szampana.

- Czego chcieć więcej.- uśmiechnąłem się, odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie.

Wtedy zobaczyłem na jego twarzy ten chytry wyraz. Ten którego zazwyczaj używał, gdy coś sobie wymyślał, bądź gdy po prostu coś kombinował.

- Jest jeszcze coś czego pragnę.- obrócił się na siedzeniu w moją stronę.

Zdziwiłem się momentalnie, ale potem natychmiast zrozumiałem co ma na myśli.

- To na co czekasz?- szepnąłem, lekko się do niego nachylając.

Wykorzystał moje zaproszenie. Przybliżył się błyskawicznie i już sekundy później poczułem jego ciepło, jego skórę i dotyk na mojej twarzy oraz ramionach. Nie hamował się, korzystał. Ja też skorzystałem. I nawet nie wiem kiedy i jak wylądowaliśmy na tylnym siedzeniu jego auta.

______

Kochani!
Jak widać to już koniec, przynajmniej z mojej strony.
Na zakończenie chciałabym podziękować wam za wszystko. Za głosy, komentarze, a w szczególności za obecność, za to, że po prostu byliście.
Nie nastawiałam się na to, że kiedykolwiek dokończę tą opowieść, bo zazwyczaj mam z tym problem, ale dzięki wam i....takiej jednej osóbce...książka doczekała się epilogu.
Trochę smutno mi, że muszę rozstać się z tą całą fabułą, ale cóż...
Tak jak napisałam we wstępie:

" Bez początku nigdy nie będzie końca, a to właśnie zakończenie jest najważniejsze"

A więc, życzę wam miłego, udanego dnia, jeszcze raz dziękuję i to już wszystko z mojej strony.

Do usłyszenia ♥️

"Za dużo tego wszystkiego'' DxDOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz