Blondyn stał, opierając się całym ciężarem ciała o blat. Wpatrywał się desperacko w mężczyznę przed nim, nadal próbując ze wszelkich sił przekonać go do jakiegoś rozwiązania. Z tego co wiedział samolot, czekał jeszcze na płycie lotniska.
- To nie moja wina! Byłbym na czas, gdyby nie wasz pracownik!- Hubert podniósł głos.
Od kilku minut krzyczał niczym dziecko. Czuł jak ogarnia go niemoc. Bardzo zależało mu na tym, aby spotkać się przyjacielem. Kiedy w końcu zgodził się na wyjazd, wziął wolne od pracy, coś musiało pójść nie tak, jakby los specjalnie krzyżował mu plany.
Po kolejnej odmowie mężczyzny w garniturze, chłopak spasował. Schował twarz w dłoniach i westchnął zrezygnowany.- I co ja teraz powiem Karolowi?- szepnął sam do siebie.
***
- Halo! Robert! Jesteś jeszcze na odprawie?- nagle rozbrzmiał czyjś głos.
Pracownik odpiął od paska krótkofalówkę i przyłożył ją do ucha.
- Tak jestem. Coś się stało?
- Podczas przewozu bagaży wypadło kilka walizek. Musimy je dowieźć osobno.
W tym momencie mężczyzna w garniturze, spojrzał na blondyna siedzącego naprzeciw. Hubert wpatrywał się w telefon i próbował przemóc się do tego, by zadzwonić do przyjaciela.
- Em...Słuchaj...mam tu taki szczególny przypadek.- westchnął brunet.- Mam tu chłopaka, który nie zdążył na lot do Hiszpanii. Dowieziesz go do samolotu?
- Czy to zgodne z zasadami?- spytał niepewnie mężczyzna po drugiej stronie słuchawki.
- Z pewnością nie, ale nie chciałbyś go zobaczyć w tej chwili. Wygląda jak siedem nieszczęść. Podobno bardzo mu zależy.
- Dobra, dawaj go. Byle szybko.
Wyjście A.Na tym skończyła się rozmowa. Brunet podszedł natychmiast do Huberta i zniżył się tak, aby ich twarze były na równi.
- Jest wyjście. Wyjątkowo masz szczęście w nieszczęściu.- odezwał się cicho pracownik.- Po drodze do samolotu z wozu wypadło kilka bagaży. Musimy je dowieźć i masz okazję dostać się na pokład. Jednak musisz się pośpieszyć.- mężczyzna mówił bardzo cicho, jakby nie chciał, aby ktoś go usłyszał.
Momentalnie na twarzy blondyna pojawił się uśmiech, a rezygnacja ustąpiła miejsca nadziei.
- Boże... dziękuję!- wystrzelił w górę, stając na równe nogi.
Hubert chwycił swój plecak i razem z pracownikiem popędzili w stronę wyjścia. Przeszli przez jakieś drzwi tylko i wyłącznie dla personelu, po czym zeszli po schodach i kilka minut później stanęli na dworzu, gdzie panowało straszne zamieszanie. Pełno ludzi w kamizelkach odblaskowych biegało na wszystkie strony.
Mężczyzna w garniturze ruszył w kierunku nietypowego pojazdu, który z tyłu miał zaczepiony wózek. Koło niego miotał się jakiś pracownik, układając najprawdopodobniej pogubione bagaże.- To on.- brunet zaadresował swoje słowa do faceta w kamizelce.
- Siema młody.- rzucił do Huberta- Rzeczywiście wygląda fatalnie.- skierował się do kumpla z pracy.
Nastała chwila ciszy, po czym gość w kamizelce wrzucił na pojazd ostatnią walizkę.
- Wsiadaj.- odezwał się, pokazując drogę do drzwi maszyny.
Hubert posłusznie ruszył przed siebie. Pokonał kilka schodków i usadowił się na siedzeniu.
Mężczyzna chwilę później zasiadł na miejscu kierowcy. Odpalił silnik i wjechał na płytę lotniska.- To co do kogo ci się tak śpieszy?- spróbował zagadać młodszego.
- Do przyjaciela.- odparł krótko chłopak.
- Yhm.- mruknął w odpowiedzi.- Daleko jest ten twój " przyjaciel"?- zapytał.
- Bezpośrednio w Hiszpanii.
- Ach piękny kraj!- zachwycił się mężczyzna.
Jechali jeszcze przez chwilę w ciszy, aż w końcu samochód zatrzymał się przed ogromną maszyną. Oboje wyszli z pojazdu.
- Czekają na ciebie w przednim wejściu. Leć i baw się dobrze!- odezwał się mężczyzna w kamizelce, oddalając się w stronę innych pracowników.
- Dziękuję!- odkrzyknął Hubert i czym prędzej pobiegł w stronę schodów, prowadzących do wnętrza kabiny samolotu.
***
~ Hubert ~
Opadłem wykończony na fotel. W jednej chwili poczułem jak cały stres mnie opuszcza. Udało się! Udało!
Byłem tak szczęśliwy. Niewiarygodne!
Pełen radości i z uśmiechem na twarzy rozłożyłem się wygodnie na siedzeniu. Jeszcze przez jakiś czas stewardessy kręciły się po samolocie, sprawdzając pasażerów, licząc ich i uprzedzając o środkach ostrożności.
Kilka minut później samolot wzniósł się w powietrze, a ja mogłem odetchnąć z ulgą. Teraz tylko czekać.
Poczułem jak żołądek podchodzi mi do gardła. To był znak, że jesteśmy już wysoko nad ziemią.
W głośnikach rozbrzmiał głos jakiejś kobiety. Poinformowała, że jesteśmy ileś tam kilometrów nad powierzchnią, po czym opowiedziała trochę o zakupach podczas lotu.
Ja jednak byłem zbyt wycieńczony by poświęcić jej uwagę. Zamknąłem oczy i natychmiast usnąłem.Dopowiem tylko jedno. Śniły mi się cudowne rzeczy.
CZYTASZ
"Za dużo tego wszystkiego'' DxD
FanfictionJest to moja pierwsza książka amatorska. Nie jestem z niej do końca zadowolona, ale zostawiam ją z sentymentu. ~ 2020 "Zachowanie Karola od jakiegoś czasu budzi podejrzenia. Jego nagła decyzja o opuszczeniu kraju rodzi w Hubercie mieszane uczucia. O...