∆11∆

1.1K 49 3
                                    

Kolejnego dnia przyszłam do szkoły z mieszanymi uczuciami.

Cokolwiek wydarzyło się między mną a Nelson, było... Dziwne, ale podniecające. Ona też wolała dominować, zdecydowanie lubiła ostrzejsze i bardziej namiętne zabawy, niż delikatność. Nie przeszkadzałoby mi to, ta dziewczyna naprawdę była podniecająca. Sama wyraziła chęć spotkania się ze mną, więc dlaczego nie?

Wtedy pojawił mi się przed oczami obraz panny Park. Słodkiej, niewinnie wyglądającej dziewczyny, której pokazałabym wszystko, jeśliby chciała. Tyle że ona nie była singielką, nie była pewna co do swojej orientacji i nie wykazała mną głębszego zainteresowania. Dlatego skupiłam się na Nelson. Choć i tak miałam Roseanne na oku.

Po lekcjach chciałam wrócić do domu. Zatrzymała mnie Victoria w jej czarnym volvo. Dziewczyna nie prowadziła, miała od tego szofera.

- Jefferson. Wskakuj. - odezwała się do mnie blondynka i otworzyła dla mnie drzwi. Bez jakiegokolwiek zastanowienia weszłam do samochodu, zapominając o czekającej w domu matce. W volvo pachniało tak, jak pachnie w drogich samochodach z bogatymi ludźmi w środku.

- Dokąd mnie wywozisz? - spytałam, kładąc plecak na podłodze. Victoria przysunęła się do mnie, siedziała tuż obok. Uśmiechnęła się cwanie i położyła mi dłoń na udzie. Kciukiem zaczęła rysować kółka po moich spodniach.

- Zaraz tam wywożę... Nie jestem Niemcem. - dziewczyna pstryknęła palcami, szofer na komendę zaczął jechać. Skojarzył mi się z koniem pociągowym. - Pojedziemy do mnie. Czekałam wczoraj na twój telefon. - szepnęła mi do ucha, aż mnie dreszcz przeszedł.

- Nie miałam czasu. - odparłam spokojnie. Victoria zmrużyła oczy, ale nic nie odpowiedziała. Dalej rysowała kółka, drugą rękę położyła nad moją głową.

Dojechaliśmy do jej domu w dziesięć minut. Nie rozumiałam, po co jeździła do szkoły, skoro mogłaby do niej chodzić. Bogatym ludziom nie zwraca się na takie rzeczy uwagi.

Szofer otworzył nam drzwi, przypomniałam sobie o plecaku na podłodze, więc od razu go zgarnęłam. Weszłyśmy do domu Victorii. Przypomniał mi się dom Roseanne, tyle że ten był bardziej luksusowy. Podłoga tutaj też była podgrzewana.

- Zdejmij buty na wycieraczce i chodź za mną. - wykonałam jej polecenie. Po wejściu po schodach i skręceniu w prawo znalazłyśmy się w pokoju Victorii. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to metalowa rura pośrodku pokoju. Pomieszczenie było skąpane w bieli. Victoria również miała podwójne łóżko, w dodatku z baldachimem. Zauważyłam drzwi na balkon i jeszcze jedne, prowadzące najprawdopodobniej do garderoby.

- Rozgość się. - Victoria lekkim ruchem pchnęła mnie na łóżko. - Zaraz wracam. - uśmiechnęła się tajemniczo i przeszła do garderoby. Wtedy już miałam pewność, że są tam same ubrania. Widziałam kilkanaście wieszaków i półek, zanim zamknęła za sobą przejście.

Położyłam plecak na podłodze i rozejrzałam się po pokoju jeszcze raz. Na biurku stał biały monitor Appla, okno było ogromne na całą ścianę, pod palcami czułam przyjemny w dotyku materiał narzuty.

Z garderoby wyszła Victoria. Włosy związała w idealnego koka z tyłu głowy, nic z niego nie wyskoczyło. Z jej twarzy bił delikatny chłód, ale chyba powstrzymywała uśmiech satysfakcji. Zjechałam wzrokiem niżej. Miała na sobie czarną, piękną bieliznę. Stanik miał cienkie ramiączka, pod miseczkami biegła cienka siateczka z naszytymi plamkami. Majtki były dość cienkie, zawinęła je nad biodra. Przygryzłam wargę na ten widok.

- Widzę, że ci się podoba. - Victoria przestała powstrzymywać uśmiech. Zaklaskała podwójnie, w pokoju rozbłysły klimatyczne światełka.

- Nie wiedziałam, że tańczysz. - wskazałam głową rurę. Dziewczyna popatrzyła to na mnie, to na rurę.

- Robisz to specjalnie. W porządku. - podeszła do magnetofonu, popatrzyłam na jej podskakujące, jędrne pośladki. Muzyka rozbrzmiała, Victoria znalazła się przy rurze i zaczęła swój występ.

Miała naprawdę silne ręce, a nie wyglądały na takie. Pomyślałam, że z takimi umiejętnościami byłaby wspaniałą cheerleaderką. Szybko wybiłam to sobie z głowy. Victoria by je rozgromiła.

Objęła udami rurę i zakręciła się kilka razy z rękami w górze. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Wyglądała przepięknie, drapieżnie. Aż chciałoby się zerwać z niej ten komplet.

Skończyła, zeskoczyła i zgrabnie wylądowała na podłodze. Odgarnęła pojedynczy włosek, który jakimś cudem wydostał się z koka. Przyjrzała mi się, zdjęłam bluzę i rzuciłam ją koło plecaka.

- Teraz zacznie się zabawa. - uśmiechnęła się szeroko.

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz