∆1∆

2.9K 78 19
                                    

Siedziałam na stołku barowym przy blacie kuchennym. Sączyłam kolorowego drinka; tak naprawdę była to zwykła margarita zabarwiona na jaskrawozielony. Muzyka dudniła, ludzie dookoła śmiali się, tańczyli, pili na okrągło. Jak to impreza siedemnastolatków podczas roku szkolnego. 

Wypiłam ostatniego łyka i na poprawę strzeliłam shota. Dzięki mocnej głowie byłam świadoma, choć wiedziałam, że następnego dnia czeka mnie kac gigant. Nie przejmowałam się tym, kiedyś mi przejdzie. 

Dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna. W pokoju panowały ciemności, świeciły tylko pojedyncze zielone i różowe lasery, więc nie mogłam jej rozpoznać. Domyślałam się, kto to mógł być, ale wolałam nie kusić losu. Widziałam, że była ubrana w obcisłą czarną sukienkę do połowy uda, wycięty dekolt podkreślał jej biust. Jasne kosmyki uwolniły się z wysokiego koka i okalały jej twarz. Odwróciła się do mnie, uśmiechnęła szeroko, usiadła mi na kolanach i wpiła się w moje usta bez uprzedzenia. 

Jest wiele wytłumaczeń, dlaczego jej na to pozwoliłam. Między innymi byłam mocno pijana, napalona i dawno nikogo nie całowałam. A ona robiła to cholernie dobrze. Nie protestowałam więc, kiedy jej język ocierał się o mój. Złapałam ją za uda i ścisnęłam, czułam, jak się uśmiechnęła. 

Była słodko gorzka. Z jednej strony smakowała mi jej truskawkowa szminka, a z drugiej też się nawaliła - czułam wódę. Ale nie przeszkadzało mi to ani trochę. Liczyła się ta nieziemska chwila. Bardzo chciałam zerwać z niej tę sukienkę i wziąć na tym blacie tu i teraz, no ale byłyśmy na imprezie w domu pełnym ludzi. Nie wypadało. Nikt co prawda nie zwracał na nas uwagi, ale nie była to orgia, więc byłoby dziwnie. 

Całowała, jakby chciała mnie pożreć. Jej dłonie raz po raz niby przypadkowo muskały moje piersi albo tyłek. Nie byłam jej dłużna, przytrzymywałam ją za pośladki, żeby nie ześlizgnęła mi się z kolan. Poczułam, jak jej sprytne małe rączki odziane w jaskrawo zielone tipsy sięgają do zapięcia mojego stanika pod czarnym crop topem. Uśmiechnęłam się szeroko, ściskając jej prawy pośladek. 

Może przez alkohol też się napaliła. 

Bardzo chciałam, żeby doszło do czegoś więcej. Ale podświadomość mówiła mi, że prawdopodobnie wiem, kto mnie tak rozpieszcza i to mnie powstrzymywało. Ograniczyłam się tylko do wtulenia się w jej piękne szczupłe ciało i wepchania języka do jej gardła. Jakże to było wspaniałe. 

Nasz taniec języków, a właściwie ich bijatyka, trwała chyba z dwie minuty. Oderwałyśmy się od siebie, dysząc głośno. Poczułam, że mój stanik jest ciut za luźny. Wywnioskowałam, że zdążyła mi go rozpiąć. Spojrzałam w jej piękne oczy. W tym świetle, a właściwie jego braku, wydawały się czarne. Zsunęła się z moich kolan, złapała się za głowę i podbiegła do kosza, by zwymiotować zawartość żołądka. Miałam nadzieję, że to przez procenty, a nie mnie. 

Niestety ja poczułam to samo, co najprawdopodobniej poczuła ona. Skręt kiszek, ból głowy, nagły odruch wymiotny. Chwiejnym krokiem pobiegłam do łazienki, wymijałam ludzi, jak najzręczniej się dało. Cudem trafiłam do jasnoniebieskiego pomieszczenia. Ktoś chyba leżał we wannie, ale nie obchodziło mnie to w tamtym momencie. Tak kręciło mi się w głowie, że ledwo trafiłam wymiocinami do kibla.

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz