∆26∆

808 43 3
                                    

Stojąc przed lustrem, zapinałam moją białą, świeżo wyprasowaną koszulę. Zakończenie roku. Nareszcie, a jednak nie do końca. Chodzenie do szkoły było moją jedyną ucieczką od matki, plus lubiłam się uczyć i zdobywać dobre wyniki. Gdy zaczynały się wakacje, matka zabierała mnie do swojej matki na wieś. Niestety babci się zmarło dwa lata temu (nie było mi zbytnio przykro - była prawie taką samą jędzą jak swoja córka), przez co musiałam czekać dwa miesiące, by ponownie iść do szkoły. Na moje szczęście, tym razem miałam Roseanne, która mogłaby mnie przenocować w razie czego.

Zeszłam na dół i pokazałam się matce. Oczywiście musiałam odpiąć koszulę jeszcze raz, żeby mogła zobaczyć mój stanik. Niedawno nawrzeszczała na mnie, że kupiłam zbyt wyzywającą bieliznę, którą potem spaliła. Kiedy już ubrałam się z powrotem, matka podeszła do mnie i włożyła mi przez głowę nowy medalik. Coś tam powiedziała, że to niby pamiątka po jej tacie i że mam to nosić z dumą. Pokiwałam głową, wiedząc, że i tak go zdejmę, zanim wejdę do szkoły.

Wyszłam z domu, przeszłam kilka metrów i natrafiłam na samochód Daniela. Zdziwiłam się, widząc go w tej okolicy. Chłopak wysiadł z bmw i uśmiechnął się do mnie. 

- Hej. Pomyślałem, że może mógłbym cię podwieźć? - wskazał swój samochód obiema rękoma, jakby chciał mnie do niego zaprosić.

- W sumie czemu nie. - wzruszyłam ramionami i usiadłam obok miejsca kierowcy. Zadowolony Daniel wsiadł za kółko i ruszył do szkoły.

- Jutro jest impreza u Nelson. - zagadnął.

- Coś obiło mi się o uszy. Nie sądzę, żeby Victoria mnie tam chciała. - odparłam. 

- Można przyjść z osobą towarzyszącą. - poruszył sugestywnie brwiami. Zmarszczyłam czoło.

- Czy ty mnie chcesz wziąć na imprezę? - zapytałam za niego. Daniel uśmiechnął się półgębkiem. - Przecież ci...

- Wiem, jesteś lesbijką, ale czy mnie to przeszkadza? Pójdziemy jako przyjaciele. No chyba, że zaczniesz się do mnie dobierać, żeby zrobić na złość Victorii. - wywróciłam oczami. Zagryzłam wargę w zastanowieniu. 

- W porządku. Pójdę z tobą. - uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, przynajmniej miałam nadzieję, że tak to wyszło. Po chwili okazało się, że tak, ponieważ Daniel o mało co nie dostał zawału.

- Czy ty się uśmiechnęłaś nieszyderczo?! - wykrzyknął w ciężkim szoku. 

- Pierwszy i ostatni raz. - wystawiłam mu język. Złapał się za serce.

- Jefferson, nie znałem cię od tej strony. Spotkania z Roseanne dobrze ci robią. - wzruszyłam ramionami. Mógł mieć rację. Mogłam się zmienić pod wpływem panny Park. Ale to chyba dobrze.

Dojechaliśmy do szkoły, po czym każde poszło w swoją stronę. Znalazłam się na boisku szkolnym, gdzie miała się odbyć uroczystość. Wszyscy zajęli miejsca, cheerleaderki zrobiły wspaniałe show, a potem przeszliśmy do świadectw. Dostałam swoje z pięknym wyróżnieniem, którego i tak nikt nie doceniał. 

Przypomniałam sobie, jak dyrektor wezwał mnie i jeszcze jakiegoś chłopaka z równoległej klasy i powiedział nam, że któreś z nas wygłosi mowę końcową. Od razu zrezygnowałam. Po prostu powiedziałam "nie, podziękuję", poklepałam tamtego ucznia po ramieniu i wyszłam. Siedząc na niewygodnej ławce i słuchając jąkającego się do mikrofonu szatyna, zdałam sobie sprawę, że jednak mogłam przyjąć propozycję dyrektora. 

Szatyn w końcu skończył, dyrektor przypomniał nam o balu o dziewiętnastej i rozeszliśmy się do domów. Jeszcze tylko odklepać bal i wakacje. 

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz