∆14∆

994 41 18
                                    

- Zdejmij spodnie. - powiedziała matka spokojnym tonem. W dłoni dzierżyła skórzany pasek ojca.

Gdy wróciłam ze szkoły, okazało się, że miałam się czego bać. Matka zabrała mnie na badania, które wykazały, że nie jestem dziewicą. Po wyjściu ze szpitala nie odezwała się ani słowem. Tak samo w autobusie, podczas powrotu do domu. W powietrzu czułam jej irytację i narastającą wściekłość.

- Już... - posłusznie rozpięłam rozporek i zsunęłam spodnie. Nie krępowałam się, to nie był pierwszy raz.

- Majtki też. - podniosłam wzrok.

- Co? - nagle głos mi ochrypł. Jeśli już mnie lała po tyłku, to chociaż miałam bieliznę na sobie.

- Majtki w dół. Już. - rozkazała władczym tonem. Przełknęłam ślinę. Drżącymi dłońmi zdjęłam majtki, które opadły na podłogę. Podeszłam do kanapy i położyłam się na niej na brzuchu. Ręce wyciągnęłam przed siebie, prawie wystawały poza mebel.

Matka zbliżyła się do mnie. Zamachnęła się i wymierzyła mocnego klapsa pasem, który uderzył mój lewy pośladek, zostawiając na nim czerwony ślad. Drgnęłam lekko, w pewnym sensie byłam do tego przyzwyczajona.

- Jak długo zamierzałaś to ukrywać? - zamachnęła się jeszcze raz, tym razem poszedł prawy. - Ile to już minęło?

- Rok i cztery miesiące. - odparłam, dysząc ciężko. Tyłek piekł mnie niemiłosiernie. Dostałam kolejnego strzała. - Zlituj się... Bóg przebacza grzechy... - wymamrotałam, powstrzymując łzy.

- Bóg nie ma tak nieposłusznej córki. - kolejny strzał, kolejny ślad na pośladkach. Po policzku spłynęła mi jedna łza. Matka nie miała skrupułów. - Odczułaś karę?

- Tak, matko. - jęknęłam, przełykając łzy.

- Dobrze. Ubieraj się i idź do swojego pokoju. Nie wyjdziesz z niego do końca dnia, o kolacji możesz zapomnieć. - schowała pasek taty do szuflady.

Ubrałam się pospiesznie, weszłam powolnym krokiem po schodach i znalazłam się w swoim pokoju. Zamknęłam cicho drzwi i popatrzyłam na łóżko. Nie mogłam na nim usiąść, nawet nie za bardzo chciałam. Rzuciłam się na brzuch i wsadziłam głowę w poduszkę. Pozwoliłam łzom lecieć bez opamiętania. Płakałam z bólu, bezsilności. Nienawidziłam tego. Nienawidziłam jej.

Nawet nie mogłam się obrócić na plecy, za bardzo mnie bolało. Wstałam zamaszyście z łóżka, żeby przypadkiem nie upaść na tyłek. Popatrzyłam na zegarek. Była szesnasta. Nie burczało mi w brzuchu ani nie czułam się głodna, więc nie tęskniłam specjalnie za jedzeniem. Poza tym miałam jeszcze resztki drugiego śniadania ze szkoły na wszelki wypadek. Stwierdziłam, że położę się wcześniej, żeby się nie męczyć.

Dotknęłam palcem prawego pośladka. Syknęłam z bólu, od razu cofnęłam palec. Środek tygodnia, jeszcze dwa dni szkoły przed weekendem, a matka mi zaserwowała lanie. Będę musiała jakoś sobie poradzić. Matka trzymała wszelkie leki w kuchni, a nie w łazience. Zrobiła to specjalnie, po pierwszym biciu.

Telefon zawibrował na moim biurku. Podniosłam urządzenie.

RP - Cześć. Chciałam cię przeprosić za tę sytuację dzisiaj w toalecie. Nie powinnam była nic robić. Dalej nie wiem, co mi się stało. Mam nadzieję, że nie chowasz do mnie urazy.

Zmarszczyłam brwi.

RJ - Nie chowam. Po prostu musisz to wszystko sobie bardzo dogłębnie przemyśleć. Bo chyba nie chcesz po dwudziestu latach małżeństwa powiedzieć Fredowi, że jesteś lesbijką.

RP - Nie jestem. Może jeśli już, to biseksualna.

RJ - Twoja orientacja, twój problem

RP - Wszystko w porządku? Mam wrażenie, że coś się stało...

RJ - Jest okej

RP - Na pewno?

Przygryzłam wargę. Nikomu nie mówiłam o mojej matce i wolałam, żeby tak pozostało. Tyłek mnie piekł i na bank robił się siny, ale nikt przecież nie musiał wiedzieć.

RJ - Gdyby coś się działo, mam ci powiedzieć, tak?

RP - Tak poproszę

RJ - W porządku

Mimo że powiedziałam, że nie potrafię jej skłamać, kłamstwo samo wypłynęło spod moich palców.

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz