∆42∆

672 36 2
                                    

RP - Informuję cię o tym trochę za późno i zdaję sobie z tego sprawę, ale... Wpadłabyś na ślub taty i Evana?

RJ - Poważnie? 

RP - No tak, jest w tę środę. Ślub w urzędzie, wesele w sali trochę za miastem... Bo wiesz, nie zmuszam cię

RJ - Przyjdę. Chyba mnie polubili, więc może nikt mnie nie wyprosi :P

RP - To fakt, lubią cię. Pójdziemy jeszcze na szybkie zakupy, żeby sprawić sobie jakieś fajne kiecki

RJ - Nie mogę się doczekać 

I tak się stało. Kupiłyśmy sukienki, co trwało zdecydowanie za długo - Roseanne chciała, żebyśmy miały dopasowane, pastelowe kreacje; ona różową, ja błękitną. Nie spodobał mi się ten pomysł, przez co musiałyśmy przejść milion sklepów, zanim znalazła coś, co by jej odpowiadało. W końcu zdecydowała się na satynową, pudroworóżową sukienkę, a ja na ciemnofioletową przylegającą do ciała. 

Ślub trwał naprawdę krótko, może piętnaście minut. Nie wiedziałam, czego mam się spodziewać po rodzinie Roseanne. Okazało się, że od strony taty dziewczyny nie było zbyt wiele osób. Natomiast rodzina Evana zebrała chyba dziesięć gałęzi drzewa genealogicznego. Wszędzie było ich pełno, mieli też sporo dzieci - zdążyłam naliczyć dziesięć dziewczynek, z czego trzy wyglądały tak samo i jedenaście chłopców. Oczywiście wszyscy w różnym wieku. 

Kiedy znaleźliśmy się na sali, podano przepyszny i bardzo syty obiad. Chyba nigdy w swoim życiu tyle nie zjadłam. Wzniesiono kilka toastów za parę młodą, sporo było przy tym śmiechu i łez wzruszenia. Nawet Roseanne pokusiła się o krótką przemowę. Za czwartym opróżnionym przez dziewczynę kieliszkiem delikatnie usunęłam wszelkie płyny procentowe od Roseanne. 

- Nie chcę, żebyś się już upiła. Masz bardzo słabiutką głowę. - zaśmiałam się, opróżniając do końca mój kieliszek. Dziewczyna wywróciła oczami.

- A zaraz tam słabiutką...

- No dobrze, może i jesteś w stanie udźwignąć ciężar szumiącej głowy, ale odwala ci po alkoholu. Wiem z doświadczenia. - puściłam jej oczko. 

- No dobra, niech ci będzie. - westchnęła.

Później para młoda odtańczyła pierwszy taniec, po chwili reszta gości dołączyła do nich. Roseanne ciągnęła mnie na parkiet, ale wykręciłam się, tłumacząc, że za dużo zjadłam, a takie wirowanie mogłoby się źle skończyć. Któryś z kuzynów Evana poprosił Roseanne do tańca. Zerknęła na mnie pytająco, zachęciłam ją ruchem dłoni. 

- Cześć. Jestem Mia, a ty? - spojrzałam w dół. Koło mnie stanęła na oko pięcioletnia dziewczynka o czarnych loczkach. Wpatrywała się we mnie brązowymi oczkami ukrytymi pod równą grzyweczką. Uśmiechała się szeroko. Miała różową, satynową sukieneczkę i kokardę w takim samym kolorze wpiętą we włosy.

- Rosalie. - odparłam i wróciłam wzrokiem do tańczących. Pociągnęła mnie lekko za spódnicę. Ponownie na nią spojrzałam.

- Jesteś dziewczyną Rosie? - spytała. Zerknęłam na sekundę na Roseanne, wirującą pośród ludzi. Uśmiechnęłam się delikatnie.

- W sumie, to tak. - tym razem nie odwróciłam się od dziewczynki.

- Zatańczysz ze mną? - uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Przygryzłam lekko dolną wargę. 

- Wiesz co. - odstawiłam kieliszek na stolik. - Czemu nie. - Mia podskoczyła, złapała mnie za rękę i zaprowadziła na parkiet. Musiałam się bardzo pochylić, żeby w ogóle trzymać dziewczynkę. Mia weszła na moje buty i zaczęłyśmy nieporadny taniec. Mała śmiała się cały czas, ja w końcu też zaczęłam.

Roseanne później stwierdziła, że wyglądałam cholernie uroczo. Może i tak...

𝙸 𝚠𝚊𝚗𝚝 𝚝𝚘 𝚋𝚛𝚎𝚊𝚔 𝚏𝚛𝚎𝚎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz